Prokuratura Okręgowa we Włocławku, prowadząca śledztwo w sprawie śmierci nienarodzonych bliźniąt w tamtejszym szpitalu, przesłuchała pierwsze osoby. Zabezpieczone zostały aparaty USG w szpitalu i dokumentacja - poinformował we wtorek prokurator Jan Stawicki. Nie wykluczył, że biegłym uda się odzyskać zapis z aparatury, jeśli wcześniej został z niej wykasowany.
Jak Stawicki na konferencji prasowej przesłuchano ojca bliźniąt, stopniowo przesłuchiwany jest też personel Szpitala Specjalistycznego im. ks. Jerzego Popiełuszki.
Po zwolnieniu z tajemnicy lekarskiej przesłuchani zostaną lekarze. - Lekarz nie jest osobą, którą należy przesłuchiwać jako pierwszą - zaznaczył prokurator.
Dodał, że śledztwo zostało przeniesione z prokuratury rejonowej do okręgowej, aby sprawą zajął się bardziej doświadczony prokurator.
Odzyskają dane z USG?
Śledczy zabezpieczyli także aparaty USG w oddziale ginekologiczno-położniczym szpitala. Stawicki dodał, że uczyniono to w momencie, kiedy prokuratura uzyskała sygnał, że istnieje możliwość, że mogły zostać zakłócone zapisy na urządzeniach, którymi zostały przeprowadzone badania bliźniąt.
Jak podkreślił prokurator, gdyby śledczy mieli wcześniej informacje o możliwej ingerencji w urządzenia, to zostałyby one zabezpieczone wcześniej. - Urządzenia zostały zabezpieczone w taki sposób, aby nie spowodować zakłócenia w pracy szpitala i nie narazić pacjentów (...). Dane zabezpieczono w sposób, który gwarantuje nam przeprowadzenie pełnych badań, czy nastąpiła ingerencja w te nośniki - dodał prokurator.
Stawicki zaznaczył przy tym, że już podczas kontroli przeprowadzonej przez NFZ w szpitalu nie było kluczowych zapisów ultrasonografu. Oznaczałoby to, że - o ile doszło do ingerencji - to miała ona miejsce przed tym jak sprawą zajęła się prokuratura rejonowa.
Jak dodał prokurator, jest bardzo duże prawdopodobieństwo, że biegłym uda się odzyskać brakujący zapis, jeżeli ten został wykasowany.
Inną niezwykle istotna kwestią jest ustalenie dokładnych przyczyn śmierci bliźniąt. - Wiemy, że bliźnięta były zdolne do życia pozapłodowego. Wiemy, że ustało krążenie, ale nie wiemy, co było powodem - dodał Stawicki.
Rola ordynatora
Jak podał na konferencji prasowej Stawicki - szpital miał obowiązek już w piątek (17.01) poinformować organy ścigania o śmierci bliźniąt. To, dlaczego prokuratura została o całej sprawie poinformowana dopiero w sobotę (18.01) również będzie sprawdzane w trakcie śledztwa.
Odrębną sprawą do zbadania będzie rola ordynatora oddziału w całej sprawie. - Mamy zabezpieczone wszelkie materiały i dowody, żeby ustalić, czy ordynator był w szpitalu - podkreślają prokuratorzy. Zbadana ma też zostać organizacja pracy szpitala po doniesieniach, które sugerują, że ordynator mógł zaniedbać obowiązki we włocławskim szpitalu z powodu pracy w prywatnych placówkach.
- Dołożymy w tej sprawie największej staranności i z całą pewnością sprawa zostanie dokładnie wyjaśniona. Prokuratorzy gwarantują jak najbardziej fachowe i sprawne przeprowadzenie tego postępowania - zdeklarował Stawicki.
Śmierć bliźniąt nastąpiła w nocy z 16 na 17 stycznia, na oddziale włocławskiego szpitala. Doszło do tego kilkanaście godzin przed planowanym porodem, który miał się odbyć poprzez cesarskie cięcie. Ojciec dzieci obwinia personel placówki o zaniedbania. Ze wstępnych wyników przeprowadzonej sekcji zwłok dzieci wynika, że bezpośrednią przyczyną śmierci była niewydolność oddechowo-krążeniowa.
Autor: dln//kdj / Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24