Prokurator Jerzy Mierzewski nie mógł decydować o postawieniu zarzutów ws. więzień CIA w Polsce, bo miał jeszcze do przesłuchania prawie 20 świadków - twierdzi warszawska prokuratura apelacyjna. Odrzuca w ten sposób sugestie, że śledczy został odsunięty od sprawy, bo chciał postawić w stan oskarżenia państwowych urzędników z rządu SLD.
Mierzewskiego zastąpił Waldemar Tyl, nowy zastępca prokuratura apelacyjnego i równocześnie szef pionu prowadzącego śledztwo ws. więzień CIA w Polsce. Prokuratura zaprzecza, by zmiana była spowodowana tym, że Mierzewski chciał finalizować sprawę.
- Postawienie zarzutów z całą pewnością będzie rozważane, ale po skompletowaniu materiału dowodowego – powiedział tvn24.pl prokurator Zbigniew Jaskólski, rzecznik prasowy Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie.
Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, Robert Majewski, drugi prokurator prowadzący śledztwo w sprawie więzień CIA w Polsce w rozmowie ze swoimi przełożonymi zaprzeczył dzisiaj, by wraz z prokuratorem Mierzewskim rozważał postawienie zarzutów politykom lub urzędnikom rządu SLD.
- Śledztwo jest na etapie zbierania dowodów i jest to jedyna prawdziwa informacja o stanie tego postępowania – powiedział nam oficjalnie prokurator Majewski.
"Gazeta Wyborcza" napisała w poniedziałek, że Mierzewski został odsunięty od śledztwa, bo chciał postawić zarzuty państwowym urzędnikom z rządu SLD (złamanie konstytucji, bezprawne pozbawienie wolności i udział w zbrodni przeciwko ludzkości).
Sprawę odebrano mu - jak twierdzi "GW" - przez telefon, akurat, gdy rozmawiał z prawnikiem reprezentującym jednego z dwóch uwięzionych w Polsce Saudyjczyków.
W trakcie śledztwa Mierzewski stwierdził, że ma dowody, by uznać za pokrzywdzonych dwóch terrorystów Abd al-Rahim Hussein Muhammed Abdu Al-Nashiri i Zayn al-Abidin Muhammad Husayn, którzy mieli być przetrzymywani w Szymanach. Obecnie są więzieni w Guantanamo.
Oficjalny komunikat
O tym, że zmiana prokuratorów w śledztwie dotyczącym więzień CIA nie ma nic wspólnego z ewentualnym stawianiem zarzutów, śledczy zapewnili też w oficjalnym komunikacie przesłanym do redakcji tvn24.pl. "Aktualnie śledztwo znajduje się w fazie gromadzenia materiału dowodowego i tym samym nie można mówić obecnie o postawieniu komukolwiek zarzutów popełnienia przestępstwa" - czytamy w komunikacie.
Prokuratura zapewnia, że "zmiana jednego z prokuratorów prowadzących to śledztwo wiązała się z koniecznością skierowania prokuratora Mierzewskiego do pracy przy innym bardzo ważnym postępowaniu przygotowawczym, gdzie w pełni będą wykorzystane jego kompetencje i doświadczenie zawodowe" (chodzi sprawę "gangu obcinaczy palców" - red.)
W swoim komunikacie Prokuratura Apelacyjna w Warszawie zapewnia też, że "śledztwo toczy się rytmicznie, realizowane są wszystkie punkty, kierunki i wątki ze znaczenie wcześniej przyjętego planu tego postępowania", a "powyższe zmiany nie odbywały się oczywiście na tzw. telefon lecz w normalnym trybie".
Sam Mierzewski nie skomentował sprawy, zasłaniając się tajemnicą śledztwa.
Długie śledztwo
W lutym prowadzone przez Prokuraturę Apelacyjną w Warszawie śledztwo dotyczące funkcjonowania w Polsce domniemanych więzień CIA zostało przedłużone do sierpnia tego roku. Postępowanie jest prowadzone od lata 2008 r.
Domniemanie, że w Polsce - i kilku innych krajach europejskich - mogą być tajne więzienia CIA, wysunęła w 2005 r. organizacja praw człowieka Human Rights Watch. Według HRW takie więzienie w Polsce miało się znajdować na terenie szkoły wywiadu w Kiejkutach lub w pobliżu wojskowego lotniska w Szymanach na Mazurach.
W 2010 r. ujawniono, że oficjalny rejestr lotów do Szyman potwierdza, iż w 2003 r. co najmniej sześć razy lądowały tam samoloty powiązane z CIA. Raport ONZ sformułował zaś przypuszczenie, że w latach 2003-2005 w Kiejkutach przetrzymywano ośmiu podejrzanych o terroryzm więźniów, a polskie władze powołały zespół agentów podporządkowanych Amerykanom i tylko przed nimi odpowiedzialnych. Helsińska Fundacja Praw Człowieka ujawniła też informacje Straży Granicznej, z której wynikało, że od grudnia 2002 do września 2003 r. siedmioma samolotami gulfstream (używanymi m.in. przez CIA) przywieziono do Szyman 20 osób z Afganistanu, Dubaju i Maroka.
W śledztwie mieli zostać przesłuchani byli członkowie najwyższych władz, w tym były prezydent Aleksander Kwaśniewski, były premier Leszek Miller i były szef WSI gen. Marek Dukaczewski. Pojawiły się też spekulacje o możliwości postawienia członków b. najwyższych władz RP przed Trybunałem Stanu za domniemaną "rezygnację z suwerenności nad częścią terytorium RP".
Zaprzeczenia polityków
Podejrzeniom, że w Polsce istniały więzienia CIA, konsekwentnie zaprzeczali polscy politycy. O tym, że Polska "nie ma nic wspólnego z rzekomym torturowaniem na terenie naszego kraju więźniów", a w naszym kraju nie było takich więzień, mówił m.in. Kwaśniewski.
W śledztwie polskiej prokuratury status osoby pokrzywdzonej uzyskały dwie osoby - Saudyjczyk Abd al-Rahim al-Nashiri i Palestyńczyk Abu Zubaida. Obaj utrzymują, że mogli być torturowani przez CIA w Polsce, obecnie przetrzymywani są w amerykańskiej bazie Guantanamo na Kubie. Fakt nadania im takiego statusu nie oznacza jednak przyznania, że w Polsce faktycznie były więzienia CIA.
Polska prokuratura już w marcu 2009 r. wystąpiła do amerykańskich organów wymiaru sprawiedliwości z wnioskiem o pomoc prawną. 7 października 2009 r. Departament Sprawiedliwości USA odpowiedział, że na podstawie Porozumienia o wzajemnej pomocy prawnej w sprawach karnych wniosek ten nie zostanie zrealizowany, a władze amerykańskie uważają tę sprawę za zamkniętą. Artykuł porozumienia, na który wówczas powołały się USA, dotyczył możliwości odmowy udzielenia pomocy prawnej, jeżeli wykonanie wniosku mogłoby naruszyć bezpieczeństwo lub inny podobny, istotny interes państwa wezwanego. Treść pierwszego wniosku prokuratury także była tajna.
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24