10,5 miliarda dolarów, czyli niemal 38 miliardów złotych - na tyle Amerykanie wstępnie wycenili sprzedaż Polsce systemów Patriot. Nie chodzi przy tym o wszystko, co chciałoby kupić polskie wojsko w ramach swojego największego programu zbrojeniowego Wisła, ale mniej więcej o połowę. MON zapewnia, że ostatecznie uda się kupić Patrioty taniej. Jeszcze nie tak dawno temu Antoni Macierewicz deklarował, że cały zakup zamknie się w kwocie 30 miliardów złotych.
Informacja na temat tego, ile USA mogą chcieć za Patrioty, pochodzi z dokumentu opublikowanego przez Pentagon w piątek. To notyfikacja skierowana do Kongresu, w której wojsko informuje o zamiarze sprzedaży zaawansowanego i "wrażliwego" uzbrojenia do innego państwa.
Politycy teoretycznie mogą zgłaszać swoje zastrzeżenia, ale praktycznie się to nie zdarza. Zwłaszcza w przypadku kraju sojuszniczego. Po 15 dniach od notyfikacji może się formalnie rozpocząć proces sprzedaży i ostatecznego formułowania umowy.
Bardzo droga obrona
To, co najważniejsze w całym opublikowanym przez Amerykanów dokumencie, to szczegółowy opis uzbrojenia, które ma zostać sprzedane oraz jego szacowana maksymalna wartość. Z dokumentu wynika, że notyfikacja dotyczy głównie pierwszej fazy programu Wisła i częściowo drugiej, czyli około połowy całego planowanego zakupu. Tymczasem szacowana wartość już istotnie przekracza to, co MON chciałby wydać na całość.
- Nie ma szans, żebyśmy się zmieścili w limicie 30 miliardów złotych. Raczej będzie to bliżej 45-50 miliardów złotych netto. Łączna wartość zamówienia dla obu faz będzie istotnie zależeć od ostatecznego zakresu zamówienia i offsetu - mówi Tomasz Dmitruk, dziennikarz miesięcznika "Nowa Technika Wojskowa". Pokrywałoby się to z wcześniejszymi deklaracjami MON. Zanim Macierewicz zaczął mówić o 30 miliardach, wersją obowiązującą było 50 miliardów za program Wisła.
Skąd w ogóle tak wielkie kwoty? Nowoczesne systemy przeciwlotnicze są po prostu bardzo skomplikowane i drogie. Jak mówi Dmitruk, same rakiety PAC-3 MSE, których Polska chce kupić w ramach pierwszej fazy 208 (dodatkowo 11 szkolnych), kosztują po 5-7 miliona dolarów za sztukę. W ramach drugiej fazy MON chce zakupić kilkaset "niskokosztowych" pocisków Skyceptor (około 1,5 miliona dolarów za sztukę).
Co istotne, jedna rakieta nie oznacza jednego zniszczonego celu. Współcześnie zazwyczaj wystrzeliwuje się po co najmniej dwie naraz, aby mieć duże szanse na sukces, choć owe szanse nigdy nie są stuprocentowe. - Może być też odpalone więcej, jeśli cel, który będą miały obronić przed np. rakietą Iskander, będzie bardzo cenny - tłumaczy Marcin Niedbała, publicysta miesięcznika "NTW".
Ministerstwo liczy na zbicie ceny
MON w specjalnym komunikacie zapewnia, że podana przez Amerykanów kwota 10,5 miliarda dolarów to wartość maksymalna. - Nie oznacza to, że kwota ta jest ostateczną wartością umowy - pisze ministerstwo i przywołuje przykład zakupu pocisków JASSM-ER, które Polska ostatecznie zakupiła o 48 procent taniej, niż by wynikało z analogicznej notyfikacji dla Kongresu.
Na wysoką cenę podaną przez Pentagon zareagował też koncern Raytheon, producent systemu Patriot. - Szacunkowe koszty podawane w powiadomieniu mogą przekraczać finalny koszt zawarty w wynegocjowanym kontrakcie. Raytheon i jego partnerzy w przemyśle rozumieją wymogi budżetowe Polski i prowadząc negocjacje w ramach programu Wisła, będą ściśle współpracowali z rządami Polski i Stanów Zjednoczonych, aby zagwarantować Polsce możliwość zakupu systemu po obopólnie akceptowalnej cenie - napisano w specjalnym oświadczeniu.
Dmitruk zaznacza jednak, że w przypadku zakupu patriotów powtórzenie takiego sukcesu jak z JASSM-ER może być trudne. Cenę można redukować ograniczeniem offsetu dla polskich firm (podczas gdy MON często podkreśla, jak jest on ważny), rezygnacją z nowoczesnego systemu dowodzenia IBCS (który według deklaracji również jest bardzo ważny) albo zbijając koszt różnych elementów, takich jak rakiety, wyrzutnie czy radary.
Jak dodaje Niedbała, Polska nie musi też od razu kupić wszystkiego, co opisano w notyfikacji dla Kongresu. - Mogliśmy wystąpić o zgodę na zapas, żeby w przyszłości dokupywać kolejne rzeczy bez konieczności przechodzenia przez proces uzyskiwania akceptacji Kongresu - zaznacza. - W ten sposób cena pierwszej umowy może zostać istotnie ograniczona - dodaje.
Dwa etapy
MON podzielił program Wisła na dwie fazy, żeby przyśpieszyć sprowadzenie do Polski pierwszych systemów Patriot. Według podpisanego w lipcu tego roku memorandum pierwsze dostawy mają nastąpić w 2022 roku, choć Macierewicz twierdził wielokrotnie, że może to być 2019 rok.
Jak wynika z opublikowanego przez Amerykanów dokumentu, w ramach pierwszej fazy mają zostać zakupione dwie baterie (16 wyrzutni) i różne dodatkowe wyposażenie w najnowszym standardzie, jaki obecnie mogą zaoferować amerykańskie firmy. Co istotne, na razie do Polski mają trafić tylko wspomniane rakiety PAC-3 MSE, które służą głównie do zwalczania wrogich rakiet balistycznych, na przykład rosyjskich iskanderów. - Oczywiście mogą też zestrzelić samolot czy śmigłowiec, o ile zajdzie taka potrzeba, ale nie byłoby to optymalne z punktu widzenia relacji koszt-efekt - mówi Niedbała.
Jak tłumaczy Dmitruk, docelowo polskie wojsko chce mieć po dwie wyrzutnie z PAC-3MSE w każdej z ośmiu baterii patriotów. Oznacza to, że obecnie kupujemy wszystkie antyrakiety dla całego programu Wisła. W przyszłości zostaną najpewniej rozdysponowane po docelowych ośmiu bateriach. Ich uzupełnieniem w każdej z nich będzie sześć wyrzutni z rakietami skyceptor przeznaczonymi do niszczenia samolotów. Docelowo każda z ośmiu baterii ma mieć więc po dwie wyrzutne drogich antyrakiet i sześć wyrzutni tańszych pocisków do innych celów.
Pierwsza faza najwyraźniej obejmuje też część wyposażenia nowoczesnego systemu dowodzenia IBCS, który Amerykanie jeszcze opracowują. - Tu jest jednak niejasność. Ponieważ system jest jeszcze opracowywany, jego ostateczny kształt nie jest znany - mówi Niedbała. Nie da się więc stwierdzić, co dokładnie teraz kupujemy. Obaj eksperci przypuszczają, że na razie mowa o systemie dowodzenia dla całej pierwszej fazy programu i części drugiej.
Druga faza zakłada zakupienie sześciu pozostałych baterii już w takiej konfiguracji, którą chce mieć polskie wojsko. Między innymi ze zmodernizowanym radarem. Jak zaznacza Niedbała, będzie on znacznie droższy niż ten, który chcemy kupić obecnie. Dostawy mają rozpocząć się w jeszcze nieustalonym terminie, choć może chodzić o około 2025 rok.
Bardzo drogi, ale też ważny zakup
Jak mówi Dmitruk, ostateczne dokumenty z USA powinny zostać przysłane do Polski w grudniu. Później ostateczne negocjacje nad umową mogą zająć 2-3 miesiące. - Podpisania można się więc spodziewać w pierwszym kwartale przyszłego roku - ocenia Dmitruk.
Potem przyjedzie jednak czas na ustalanie szczegółów drugiej fazy programu Wisła i - jak przestrzega Dmitruk - to może być jeszcze większe wyzwanie niż dotychczasowe negocjacje. - Będziemy stali pod ścianą. Nie zrezygnujemy już przecież z patriotów po wydaniu tylu pieniędzy na pierwszą fazę - mówi dziennikarz.
- Pierwsza faza nie ma sensu w oderwaniu od drugiej. Byłoby za mało radarów, wyrzutni i rakiet, aby cały system Wisła osiągnął odpowiednią relację koszt-efekt - dodaje Niedbała.
Polska znajduje się też pod ścianą z tego względu, że obecnie posiadane uzbrojenie przeciwlotnicze jest w większości skansenem o radzieckim rodowodzie, a obrony przed pociskami w rodzaju iskanderów nie ma w ogóle.
Autor: Maciej Kucharczyk / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Raytheon