Sąd Okręgowy w Warszawie skazał w środę Lwa Rywina na półtora roku w zawieszeniu i grzywnę ws. dotyczącej korupcji oraz fałszowania dokumentacji medycznej. Miało mu to pomóc w uniknięciu odbycia kary 2,5 roku więzienia za pomoc w płatnej protekcji wobec Agory.
W środę Sąd Okręgowy w Warszawie nieprawomocnie skazał producenta filmowego Lwa Rywina na 1,5 roku więzienia w zawieszeniu i 36 tys. zł grzywny. Sąd skazał też jego syna Marcina Rywina - na 1,5 roku więzienia w zawieszeniu i 72 tys. zł grzywny.
Ponadto na kary od 5 lat więzienia do pół roku w zawieszeniu oraz na grzywny skazano pozostałych dziesięcioro oskarżonych w tej sprawie. Najwyższy wyrok dostał znany adwokat mec. Robert Dzięciołowicz - według sądu m.in. przyjął on 120 tys. zł za pośrednictwo w załatwieniu "lewego" zwolnienia lekarskiego dla skazanego przestępcy Krystiana Sz. - aby nie trafił on za kraty. Wobec adwokata orzeczono też 8-letni zakaz wykonywania tego zawodu. Skazana na 3,5 roku więzienia lekarka Maria Ż.-L. dostała też 10-letni zakaz wykonywania zawodu - to ona wystawiła zaświadczenie, że Rywin nie może odbywać kary.
"Wina Rywinów nie budzi wątpliwości"
W uzasadnieniu wyroku sędzia Agnieszka Jarosz wskazała, że główne działania w sprawie ojca prowadził Marcin Rywin, który kontaktował się z Konradem T. i zapłacił mu w ratach 210 tys. zł za uzyskanie zaświadczenia lekarskiego co do ojca. Jak mówił sąd, wszystko zaczęło się, gdy pośrednik polecił Marcinowi Konrada T., który zaproponował mu pomoc, by ojciec nie trafił do więzienia po prawomocnym wyroku ws. płatnej protekcji z 2004 r. - T. zaoferował sprawdzoną metodę dyskopatii - relacjonowała sędzia Jarosz.
Według sądu, Lew Rywin był "w pełni poinformowany o roli Konrada T." i brał czynny udział w badaniach, po których lekarka Maria Z.-L. wystawiła zaświadczenie, że Rywin nie może odbywać kary. Sędzia podkreśliła, że lekarka - jako lekarz sądowy cieszący się zaufaniem sądu - wystawiała oczekiwane zaświadczenia wszystkim, których polecał jej Konrad T., co czyniła z pobudek finansowych. Za sprawę Rywina Konrad T. wręczył jej tysiąc zł. Sąd podkreślił, że Marcin Rywin podejmował te działania z motywacji pomocy osobie najbliższej - swemu ojcu. Z drugiej strony działał ze świadomością, że za pieniądze można utrudniać postępowanie wykonawcze - mówiła sędzia.
Dodała, że karę wobec Lwa Rywina zawieszono, gdyż obecnie jest niekarany (wcześniejsze skazanie uległo już zatarciu - red.), prowadzi stabilne życie, jest osobą w podeszłym wieku i ma kłopoty ze zdrowiem. - Jest nadzieja, że nie wróci na drogę przestępstwa - oceniła sędzia.
Sąd uznał, że wina Rywinów nie budzi wątpliwości, a Konrad T. jest wiarygodnym świadkiem oskarżenia.
- Zeznania świadka koronnego są zgodne z zeznaniami innych świadków i korespondują z chronologią pism procesowych i dokumentacją medyczną - mówiła sędzia Jarosz. Obrońcy, którzy wnosili o uniewinnienie oskarżonych, kwestionowali wiarygodność zeznań T. - według nich jako agent CBŚ miał on dopuszczać się niedozwolonej prowokacji. T., który obracał się w stołecznym światku prawniczym i za pieniądze załatwiał fikcyjne zwolnienia lekarskie, dostałby za to 140 zarzutów - status świadka koronnego gwarantuje mu bezkarność w zamian za obciążające zeznania. Według sądu wszystkie orzeczone kary są adekwatne do zawinienia i szkodliwości społecznej działania podsądnych. Uzasadniając wymiar grzywien, sędzia podkreśliła, że musi być "dolegliwość finansowa" wobec podsądnych. Na ogłoszeniu wyroku nie stawił się żaden z oskarżonych - odpowiadali z wolnej stopy. Część sprawy była niejawna - w tym też trybie sąd przedstawił część uzasadnienia, którego wysłuchały tylko strony.
Obrona zapowiada apelację
Obrońca Lwa Rywina mec. Krzysztof Stępiński nie zgadza się z uznaniem winy Rywina. - Nie ma żadnych dowodów winy; pan Lew Rywin nie popełnił żadnego przestępstwa - powiedział dziennikarzom. Innemu obrońcy mec. Jackowi Pietrzakowi - jak mówi - zabrakło w tej sprawie "bardziej pogłębionej analizy" sądu. Dodał, że wiele okoliczności sprawy jest sprzecznych z zeznaniami Konrada T. - jak podkreślił - fundamentem oskarżenia. Obrona Lwa Rywina zapowiada apelację. Prok. Daniel Lerman - który wnosił dla Lwa Rywina o karę 3,5 roku więzienia bez zawieszenia - zapowiedział, że dokona oceny, czy apelować co do wymiaru kary dla poszczególnych oskarżonych. - Jestem usatysfakcjonowany uznaniem winy wszystkich oskarżonych - dodał. Zaznaczył, że oskarżenie nie było oparte wyłącznie na zeznaniach Konrada T.
"Lewe" zwolnienia
Lwa Rywina i jego syna CBA zatrzymało w 2009 r. Przebywali w areszcie pół roku - Lew Rywin wyszedł po wpłaceniu pół miliona zł kaucji; wobec jego syna sąd uchylił areszt bez żadnych środków zapobiegawczych.
Obu zarzucono, że w 2005 r. mieli nakłaniać Konrada T. (skruszonego przestępcę, który miał załatwiać "lewe" zwolnienia, a teraz opowiada o tym jako świadek koronny) do udzielenia korzyści majątkowej i wręczyć 210 tys. zł łapówki za pośrednictwo w organizowaniu fałszywych dokumentów o stanie zdrowia, które miały pomóc producentowi w uniknięciu odbycia kary 2,5 roku więzienia za pomoc w płatnej protekcji wobec Agory. Marcinowi Rywinowi dodatkowo zarzucono zamiar utrudniania postępowania karnego wobec jego ojca. Obaj nie przyznali się do winy - groziło im do 10 lat więzienia.
W 2010 r. łódzka prokuratura apelacyjna skierowała do sądu akt oskarżenia wobec kilkunastu w sumie osób, które usłyszały 40 zarzutów. Kwoty łapówek miały sięgać od kilkudziesięciu tys. zł do ponad 200 tys. zł. Według prokuratury zamieszani w korupcyjny proceder z lat 2004-2006 mieli obiecywać osobom, które miały np. trafić do więzienia, pomoc w odroczeniu wykonania kary. W tym celu miano korumpować lekarzy, którzy za łapówki mieli tworzyć fikcyjne dokumentacje medyczne czy opinie lekarskie. Na tej podstawie sądy decydowały o odraczaniu kar, uchyleniu postanowień o doprowadzeniu do zakładu karnego lub nieosadzaniu podejrzanych w aresztach. Proces ruszył w 2013 r. W sądzie Rywin nie przyznawał się do zarzutów. Zapewniał, że "nigdy nie zapłacił lekarzowi, aby sporządził dokumentację niezgodną z prawdą" ani nie nakłaniał Konrada T. do wręczania lekarzom łapówek. - T. sam zgłosił się do mojego syna, bo chciał na mnie zarobić pieniądze - mówił.
Wyrok w pierwszym wątku śledztwa
W 2015 r. warszawski SO wydał nieprawomocny wyrok w pierwszym wątku śledztwa łódzkiej prokuratury ws. korupcji i fałszowania dokumentacji medycznej. SO uznał winę wszystkich 18 oskarżonych (wcześniej część podsądnych dobrowolnie poddało się karom więzienia w zawieszeniu). Wśród skazanych byli także sądzeni w obecnym procesie. Najwyższą karę SO orzekł wobec prokuratora Krzysztofa W. (zawieszonego w obowiązkach) - 7 lat więzienia; znanego adwokata Andrzeja P. - 6 lat oraz radiologa Andrzeja P. - 4 lat. Skazanych ukarano także wielotysięcznymi grzywnami oraz zakazami wykonywania zawodów. Także i w tamtym procesie zarzuty opierały się głównie na zeznaniach Konrada T. - Do Konrada T. pasuje określenie "oszust" - mówił sędzia SO Andrzej Krasnodębski w uzasadnieniu wyroku. Dodał, że oszukiwał on wszystkich: swych "klientów", swych współpracowników, adwokatów i lekarzy, od których uzyskiwał "lewe" zwolnienia. - Oszukiwał nawet oficerów CBŚ, przekazując im tylko te informacje, które były dla niego korzystne - oświadczył sędzia. Zarazem sędzia zaznaczył, że słowa T. "nie są gołosłowne" i mają potwierdzenie w materiale dowodowym, a osoby współpracujące z T. potwierdzały jego zeznania. Obrona w tym procesie też zapowiedziała apelacje.
Autor: kg,js/kk / Źródło: PAP