Będzie proces cywilny, jaki były prezes PZU Jaromir Netzel chce wytoczyć Skarbowi Państwa za straty, które miał ponieść w związku z tzw. aferą gruntową. Chodzi o ponad 10 milionów zł. W środę w warszawskim sądzie nie doszło do ugody Netzla z prokuraturą i resortem sprawiedliwości. - Z niecierpliwością czekamy na proces. Będzie przepiękny i wiele ciekawych rzeczy się na nim ujawni - mówi przedstawiciel Netzla mec. Maciej Socha.
Netzel, szef PZU za rządów Prawa i Sprawiedliwości, złożył w sierpniu w sądzie wezwanie do ugody ze Skarbem Państwa, reprezentowanym przez Ministerstwo Sprawiedliwości, prokuratora generalnego i stołeczne prokuratury: apelacyjną i okręgową.
Swoje straty, wynikłe z postawienia mu w 2007 r., a potem wycofania zarzutów w tzw. aferze przeciekowej, Netzel wycenił na 10 mln 229 tys. 620 zł. Pismo pełnomocnika Netzla przesłano adresatom, którzy już wcześniej mówili, że ugoda jest "bardzo mało prawdopodobna".
W środę przed Sądem Rejonowym Warszawa-Śródmieście pełnomocnicy ministerstwa oraz prokuratur jednomyślnie oświadczyli, że nie wyrażają zgody na ugodę. Sędzia zamknął postępowanie.
"Będzie przepięknie"
Jak zapowiedział adwokat Netzla, pozew o ochronę dóbr osobistych i 10,5 mln zł tytułem odszkodowania za utracone zarobki i zadośćuczynienia za straty moralne zostanie złożony po konfrontacji Netzla z byłym ministrem sprawiedliwości Zbigniewem Ziobrą przed sejmową komisją śledczą ds. nacisków. Prawnik zapewnił, że Netzel jest gotów uiścić 100 tys. zł wpisu sądowego.
Według Netzla, 3 miliony z dochodzonych przez niego dziesięciu prokuratura powinna przeznaczyć na cele społeczne: po połowie dla Fundacji Radia Zet z przeznaczeniem na walkę z narkomanią i dla Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy - na diagnostykę onkologiczną dla dzieci. Pozostałe 7 229 620 zł to kwota, na jaką wynajęty przez niego biegły oszacował materialne straty, czyli wartość odszkodowania.
Ofiara manipulacji?
Jaromir Netzel jest adwokatem z Pomorza. W lecie 2006 r. ówczesny minister skarbu Wojciech Jasiński (PiS) powołał go na prezesa PZU. Został odwołany z funkcji krótko po tym, jak w sierpniu 2007 r. został zatrzymany przez ABW w tym samym czasie co b. szef MSWiA Janusz Kaczmarek i b. szef policji Konrad Kornatowski. Zatrzymać miano też biznesmena Ryszarda Krauzego, którego jednak nie było wówczas w kraju.
Kaczmarkowi, Kornatowskiemu i Netzlowi zarzucono utrudnianie śledztwa w sprawie przecieku z afery gruntowej w resorcie rolnictwa. Afera gruntowa spowodowała, że fotel wicepremiera i szefa resortu stracił Andrzej Lepper. Podejrzenia związane z dokonaniem przecieku spowodowały dymisje Kaczmarka i Kornatowskiego. Upadła koalicja PiS-Samoobrona-LPR, a w przedterminowych wyborach zwyciężyła PO. Zarzutu o dokonanie przecieku nie przedstawiono nikomu.
Netzlowi zarzucono fałszywe zeznania polegające na daniu alibi Kaczmarkowi, który miał się spotkać z Krauzem na 40. piętrze warszawskiego hotelu Marriott w przeddzień akcji CBA. Tak przedstawiał to na multimedialnej konferencji ówczesny wiceprokurator generalny Jerzy Engelking, prezentując podsłuchy rozmów m.in. Netzla, Kaczmarka i Kornatowskiego. Dwa i pół roku później prokuratura umorzyła śledztwo wobec Netzla, uznając, że nie dopuścił się przestępstwa.
Netzel mówił o tym w lipcu przed sejmową komisją śledczą ds. nacisków. - Zarzuty, które mi postawiono, to było nieporozumienie. Nie dałem nikomu alibi. Nie nakłaniałem nikogo do fałszywych zeznań. Nie byłem nakłaniany do fałszywych zeznań - zapewniał. Uznał, że stał się ofiarą manipulacji, że prokuratura objęła go śledztwem, bo posiadł wiedzę, która była niekorzystna dla b. ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry. Według Netzla ABW nie przekazała wszystkich rozmów z telefonów objętych podsłuchem - m.in. jego rozmowy z Ziobrą.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24