- Przetrwaliśmy. Były chwile trudne, były chwile grozy, ale na szczęście niewiele złego się stało - mówiła w "Tak jest" prezydentka Świdnicy (województwo dolnośląskie) Beata Moskal-Słaniewska. Jak opowiadała, podczas przygotowań zabrakło regularnej dostawy worków. - Wszystkie procedury trzeba zweryfikować, bo taka sytuacja może się powtórzyć - oceniła gościni TVN24.
Prezydentka Świdnicy Beata Moskal-Słaniewska opowiadała w programie "Tak jest" w TVN24, z jakimi problemami musiało sobie poradzić miasto podczas zagrożenia powodziowego. - Przetrwaliśmy. Były chwile trudne, były chwile grozy, ale na szczęście niewiele złego się stało. Obroniliśmy się jako miasto i dzisiaj zaczęliśmy już wielkie sprzątanie - mówiła Moskal-Słaniewska.
Pytana, jak ocenia współpracę z rządem, prezydentka przyznała, że "kiedy już skończy się stan powodziowy, (...) trzeba będzie usiąść i zrobić rachunek sumienia, co trzeba poprawić, co zmienić". - Brakowało na pewno przepływu informacji. Niektóre informacje musieliśmy zdobywać samodzielnie - mówiła. Dodała, że do władz Świdnicy docierało za mało informacji ze sztabu kryzysowego.
- Bardzo zabrakło - a można to było zrobić kilkoma decyzjami - przegrupowania Wojsk Obrony Terytorialnej i Państwowej Straży Pożarnej na te tereny, w których było najgorzej, najbardziej niebezpiecznie. Takie wsparcie na pewno byłoby potrzebne, ponieważ gminy dookoła Świdnicy potrzebowały wsparcia jednostek PSP - powiedziała.
"Zostałam z dwunastoosobową drużyną OSP"
Moskal-Słaniewska uważa, że w czasie zagrożenia "zabrakło kogoś, kto w taki sposób fachowy, pragmatyczny, byłby w każdym krytycznym miejscu i tam pokierował akcją". - Zostałam (w Świdnicy - red.) z dwunastoosobową drużyną Ochotniczej Straży Pożarnej, szefem zarządzania kryzysowego, komendantem Straży Miejskiej, kilkoma strażakami (zawodowymi - red.), moim zastępcą i kilkoma urzędnikami - przyznała gościni "Tak jest".
Doceniła też ogromne zaangażowanie mieszkańców.
- To, co mocno nam doskwierało, o co mieszkańcy mieli największe pretensje, to zabrakło regularnej dostawy worków. Mieliśmy zabezpieczoną partię kilku tysięcy worków. Później się okazało, że ta fala jednak jest większa, że mamy potrzeby większe. Czekanie na kolejną partię trwało kilka godzin. Mieszkańcy się niecierpliwili, my także. Niewiele mogliśmy zrobić. Każda partia, która dojeżdżała, była od razu rozdysponowana. Piasek woziliśmy z piaskowni oddalonej o kilkanaście kilometrów - opowiadała.
Według prezydentki "wszystkie procedury trzeba zweryfikować, bo taka sytuacja może się powtórzyć".
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Komenda Powiatowa Państwowej Straży Pożarnej w Świdnicy