- Muszę wyznaczyć termin spotkania z ministrem spraw zagranicznych, bo takie są moje konstytucyjne obowiązki - powiedział Lech Kaczyński w telewizji publicznej. Prezydent nie sprecyzował jednak kiedy do takiego spotkania może dojść.
Lech Kaczyński nie szczędził krytyki pod adresem szefa resortu Spraw Zagranicznych. - Jeśli prezydent zaprasza to minister przychodzi - mówił odnosząc się do wczorajszej sytuacji, gdy Radosław Sikorski nie pojawił się na spotkaniu z nim. Kaczyński podkreślał, też, że niewystarczające są powody, którymi szef MSZ tłumaczył swoją absencję.
- Trudno powiedzieć, że nieformalne spotkanie premiera z ministrami jest tego rodzaju przeszkodą - mówił prezydent. Szef dyplomacji tłumaczył swoją nieobecność na spotkaniu z prezydentem koniecznością uczestniczenia w nieformalnym posiedzeniu rządu dotyczącym przyszłorocznego budżetu. - Jeżeli prezydent zaprasza, a minister nie jest poważnie chory lub ktoś z jego bliskich nie jest poważnie chory, albo nie jest za granicą gdzieś daleko, to po prostu się przychodzi - dodał.
Zdaniem Lecha Kaczyńskiego zachowanie Sikorskiego to przedkładanie protokolarne premiera przed prezydenta. - Kiedy ja byłem ministrem sprawiedliwości, nie było mowy, by nie przyjąć zaproszenia od prezydenta - tłumaczył.
Prezydent podkreślił, że ma wolę spotkania z Sikorskim, ale nie wie kiedy do niego dojdzie, ponieważ obaj mają przed sobą w najbliższym czasie wiele podróży zagranicznych.
"Jestem gotowy na kohabitację" Pytany o to, jaka jest jego ocena współpracy prezydenta z rządem, Lech Kaczyński powiedział, że jest to z jednej strony problem konstytucyjny, a z drugiej - problem faktyczny.
- Inaczej wygląda sytuacja, gdy mamy do czynienia z tzw. kohabitacją, a inaczej gdy prezydent i rząd reprezentują ten sam obóz polityczny - podkreślił Lech Kaczyński. - Oczywiście ten pierwszy przeze mnie wymieniony przypadek jest trudniejszy - dodał, ale zaznaczył, że taka sytuacja nie musi prowadzić do kryzysu. Przypomniał, że w Polsce kohabitacja miała miejsce w latach 1993-95 i 1997-2001.
- Mam nadzieję, że wszystko ułoży się dobrze. Najważniejsze są sprawy związane z kwestiami zagranicznymi i z bezpieczeństwem państwa. W tych sferach uprawnienia ma zarówno prezydent jak i Rada Ministrów - powiedział prezydent.
Mam nadzieję na współpracę z rządem Prezydent skomentował też słowa premiera, który zadeklarował, że chciałby w sprawie polskiej polityki zagranicznej stworzyć z prezydentem "wspólny zespół". - To, że ma chęć współpracy, oczywiście jest przeze mnie odbierane bardzo pozytywnie – powiedział Lech Kaczyński.
Zdaniem prezydenta, wypowiedź Tuska, ma jednak "kilka aspektów". - Z jednej strony ma to być współpraca w realizacji polityki zagranicznej rządu pana premiera Tuska. No, myślę, że tutaj istnieją pewne różnice opinii między nami, i że rzecz idzie w ich uzgadnianiu. To po pierwsze. Po drugie, myślę, że niepotrzebne są takie autopromocyjne elementy owej wypowiedzi pana premiera Tuska - powiedział L. Kaczyński. Według niego, te elementy "mają ciągle pokazywać, że pan premier jest człowiekiem niezwykłej łagodności, prostoty i skromności". "Nie należy marketingu politycznego czy PR, mylić z najważniejszymi interesami naszego państwa" - ocenił prezydent. Przyznał jednak, że niektóre fragmenty budzą pewne nadzieje. - Mam nadzieję, że moje pozytywne oczekiwania się ziszczą – podsumował prezydent.
„Nie wykluczam wniosku do TK” Prezydent nie wykluczył też, że w Trybunale Konstytucyjnym zostanie złożony wniosek o wykładnię w sprawie prerogatyw prezydenta i rządu. - Istnieje taka możliwość - powiedział prezydent. Dodał, że jest taki przepis konstytucji, do dziś nie stosowany, który mówi o rozstrzyganiu sporów kompetencyjnych. - Taki spór musi zawisnąć. Niektórzy specjaliści od prawa konstytucyjnego twierdzą, że musi to być spór o uprawnienia władcze - zaznaczył. - Ja jako prawnik, ale nie specjalista od prawa konstytucyjnego sądzę, że to jest zbyt zawężająca interpretacja - dodał.
- Jeżeli w dalszym ciągu będę się dowiadywał, że bardzo istotne pociągnięcia w polityce zagranicznej będą podejmowane bez wiedzy prezydenta - nawet jeżeli nie mają charakteru władczego - bo w polityce zagranicznej bardzo rzadko działania mają charakter władczy - to będę do tego zmuszony - oświadczył Lech Kaczyński.
„Polityka wobec Rosji to błąd” Zdaniem prezydenta, wycofanie polskiego sprzeciwu wobec rozpoczęcia negocjacji Rosji w sprawie przystąpienia do OECD "to nie był zbyt szczęśliwy krok w obecnej sytuacji”. - To co się dzisiaj w Rosji dzieje, to nie jest utrwalanie demokracji, mówiąc najdelikatniej – uzasadnił Lech Kaczyński.
Dodał również, że bardziej odpowiadała mu polityka wschodnia poprzedniego rządu. - Polityka zagraniczna rządu PiS wobec Rosji to była polityka, która mówiła jasno: owszem partnerskie stosunki - tak, ale podporządkowanie w sferach wpływów – nie – stwierdził prezydent. - Natomiast w tej chwili są pewne posunięcia, które tej wizji stosunków z Rosją przeczą - dodał.
„Mam wątpliwości co do wycofania wojsk z Iraku” W ocenie prezydenta, zdumiewające jest, że deklaracja Donalda Tuska w sprawie wycofania polskich wojsk z Iraku w 2008 roku, pojawiła się bez konsultacji z nim.
- Najwyższym zwierzchnikiem Sił Zbrojnych, co jest napisane w konstytucji, jest prezydent - mówił Lech Kaczyński.
- Wysyła się wojska za zgodą prezydenta, a ja mam zasadnicze wątpliwości co do terminu wycofania, chociaż to, że misja iracka się musi w końcu skończyć, to jest jasne - podsumował Lech Kaczyński.
Źródło: TVP