Konflikt pomiędzy dziennikarką Moniką Olejnik a prezydentem Lechem Kaczyńskim zażegnany. Starcie, do którego doszło poza anteną, w środę tuż po programie "Kropka nad i", a które miało zakończyć się gniewem głowy państwa i łzami dziennikarki, zaczynają bagatelizować obydwie strony.
Zdaniem szefa Kancelarii Prezydenta Piotra Kownackiego, relacje konfliktu są "mocno przesadzone". Prezydent Monikę Olejnik przeprosił i przesłał jej kwiaty. Dziennikarka przeprosiny przyjęła.
Dziennikarka rozmawiała w środę z prezydentem na temat szczytu Unii. Lech Kaczyński zasugerował Olejnik, że jest bardziej przychylna premierowi niż jemu.
Ostro zareagował też na stwierdzenie dziennikarki, że to on zgodził się na niekorzystny dla Polski pakiet klimatyczny. - Ja rozumiem, że reprezentuje pani określone interesy - odpowiedział prezydent.
Prezydent się zdenerwował
Po programie Olejnik miała wypytywać prezydenta, co miał na myśli, mówiąc, że reprezentuje ona określone interesy. Rozmowa była na tyle nieprzyjemna, że dziennikarka się popłakała.
Według szefa Kancelarii Prezydenta Piotra Kownackiego, "pani Monika Olejnik dała do zrozumienia, że brata pana prezydenta obrażać można, prezydenta po prostu zdenerwowało".
Prezydent miał do Olejnik powiedzieć m.in. "znalazła się pani na mojej liście" i "wykończę panią".
Minister bagatelizuje
- Jest to gruba przesada - to, co zostało napisane - powiedział w sobotę Piotr Kownacki, szef Kancelarii Prezydenta w radiowej Trójce.
Według interpretacji prezydenckiego ministra "doszło do rzeczywiście niezbyt przyjemnej rozmowy po tym, jak na pytanie dotyczące Lecha Wałęsy pan prezydent powiedział, że wcześniej wielokrotnie i on, i jego brat byli obrażani przez Lecha Wałęsę i zapytał, czy można ich obrażać".
Prezydent przesłał Monice Olejnik 11 czerwonych róż wraz z prezydenckim bilecikiem. Dziennikarka przeprosiny przyjęła. W piątek TVN wysłał skargę w tej sprawie do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. W poniedziałek zapadnie decyzja czy skarga zostanie wycofana.
Źródło: Dziennik, Gazeta Wyborcza, Trójka
Źródło zdjęcia głównego: PAP