Prezydent Andrzej Duda wręczył w środę w Warszawie medale Virtus et Fraternitas, przyznawane osobom, które ratowały obywateli Polski przed zbrodniami XX wieku.
Medal Virtus et Fraternitas (Cnota i Braterstwo) został ustanowiony ustawą z 9 listopada 2017 roku, by uhonorować osoby ratujące obywateli polskich m.in. przed zbrodniami totalitarnymi i wojennymi w latach 1917-1990.
Prezydent Andrzej Duda, który w środę w warszawskim Teatrze Polskim po raz pierwszy wręczał te medale wyróżnionym osobom lub ich potomkom podkreślił, że Virtus et Fraternitas to "specjalne odznaczenia dedykowane za szlachetność, braterstwo, serce, a przede wszystkim za niezwykle ludzką postawę, niezwykły humanizm, okazany w czasach bardzo trudnych, ale także i później za pamięć niezachwianą".
"Niezwykły dar serca wobec polskich obywateli"
- Czasem do dzisiaj niektórzy uważają, że nie jest dobrze pamiętać o pewnych zdarzeniach sprzed dziesięcioleci. Ale jednak są ludzie, który mają odwagę tę pamięć przechowywać i dawać świadectwo - powiedział prezydent Andrzej Duda.
- Za to wszystko mogłem dzisiaj w imieniu Rzeczypospolitej Polskiej podziękować, wręczając państwu te odznaczenia - podkreślił.
- Jest to dla mnie – co bardzo mocno chcę podkreślić – ogromny zaszczyt, że mogłem takim osobom i takim rodzinom te odznaczenia wręczyć jako wyraz przede wszystkim pamięci i wdzięczności - oświadczył.
Dodał, że medale przyznano "za niezwykły dar serca wobec członków tej wspólnoty, wspólnoty polskiej, polskich obywateli, ale także pewien symbol przynależności, symbolicznego przyjęcia do tej wspólnoty".
- Nasza wspólnota poprzez te odznaczenia państwa do siebie przyjmuje, traktując państwa jako jej część. Jesteście państwo naszymi braćmi, siostrami. Chciałbym, żeby to właśnie pozostało w waszym sercu jako wyraz naszej największej wdzięczności, że traktujemy was jako siostry i jako braci naszej wspólnoty, naszego narodu - oświadczył prezydent.
"Uhonorowani medalami Virtus et Fraternitas"
Pierwsze medale Virtus et Fraternitas przyznano 14 osobom.
Jednym z nich jest Tassybaj Abdikarmow - obywatel Kazachstanu, który mając 16 lat pomagał polskiej rodzinie zesłanej po wojnie w głąb Związku Sowieckiego. Podczas uroczystości zabrał on głos w imieniu uhonorowanych.
- Niech to wydarzenie będzie przykładem dla innych narodów - powiedział Abdikarmow.
W gronie upamiętnionych znalazły się też osoby z Grupy Berneńskiej - zarówno jej polscy, jak i żydowscy członkowie: Aleksander Ładoś, Konstanty Rokicki, Stefan Ryniewicz, Juliusz Kuehl, Chaim Eiss i Abraham Silberschein. Grupa ta - określana także jako Grupa Ładosia - w czasie drugiej wojny światowej w Bernie w Szwajcarii zajmowała się ratowaniem Żydów poprzez nielegalne wystawianie i przekazywanie im paszportów krajów latynoamerykańskich.
Polscy dyplomaci oraz działacze organizacji żydowskich pozyskiwali paszporty państw Ameryki Łacińskiej, które następnie trafiały do Żydów w okupowanej Europie. Były to paszporty głównie Paragwaju, Salwadoru, Hondurasu, Boliwii, Peru i Haiti, które chroniły posiadaczy tych dokumentów przed wywózką do niemieckich obozów zagłady. Takie osoby kierowano do obozów dla internowanych, gdzie pewna część z nich doczekała końca wojny.
Wśród uhonorowanych byli również Ukraińcy, którzy podczas zbrodni wołyńskiej uratowali polską rodzinę w wsi Marcelówka, położonej niedaleko Włodzimierza Wołyńskiego. To Anatolij i Zinaida Giergielowie - ukraińskie małżeństwo, które ostrzegło rodzinę Zarembów przed atakiem UPA.
"Wieloletnia sąsiedzka więź zwyciężyła nad podsycanymi podziałami między narodami. Gdy Anatolij Giergiel dowiedział się o planowanym przez ukraińskich nacjonalistów ataku na Polaków, postanowił ostrzec swojego przyjaciela Władysława Zarembę, a ten mógł ostrzec innych mieszkańców wsi" - podkreślił Instytut.
Osobiście odznaczenie odebrała Ołeksandra Wasiejko, dzięki której polscy archeolodzy odnaleźli masowe groby Polaków zamordowanych przez nacjonalistów z UPA w Woli Ostrowieckiej i Ostrówkach. Jak podał Instytut Pileckiego, latem 1943 roku - w czasie ludobójstwa polskiej ludności na Wołyniu (później również na terenie Galicji Wschodniej) - zniszczono wiele wsi, w których mieszkali Polacy. Wielu z nich zostało pochowanych w masowych grobach, których lokalizacja do dziś pozostaje nieznana.
Ołeksandra Wasiejko - dziś emerytka, a kiedyś pracownica kołchozu, nazywana też babcią Szurą – nie zapomniała o zamordowanych Polakach. Przedstawiając jej historię Instytut Pileckiego podał, że jej ojciec, Kallinik Łukaszko, przed wojną przyjaźnił się z Polakami żyjącymi w Ostrówkach i Woli Ostrowieckiej – obie wsie zostały zniszczone podczas rzezi wołyńskiej, a ich mieszkańcy zamordowani. "Kallinik pomagał ukrywającej się w lesie polskiej rodzinie. Gdy odkrył, że oni również zostali zabici, pochował ich i wskazał swojej córce mogiły, które oznaczył krzyżykami wyciętymi na korze rosnących obok drzew" - podał Instytut, dodając, że mimo upływu 70 lat Ołeksandra Wasiejko cały czas pamiętała o zamordowanych, zanosząc na ich groby kwiaty i modląc się za nich.
Uhonorowany został też Węgier - gen. Lorand Utassy de Ujlak, który stał na czele XXI Departamentu Jeńców Wojennych i Internowanych w Ministerstwie Honwedów, a pod jego opieką znalazły się tysiące polskich żołnierzy. "Kategorycznie odmówił gestapo wstępu do obozów internowania i wydania polskich żołnierzy. Uczestniczył także w rozmowach z Czerwonym Krzyżem, by uczynić organizację reprezentantem interesów przebywających na Węgrzech Polaków" - przypomniał Instytut. Odznaczeni zostali również Polacy, którzy pomagali żydowskim współobywatelom. To prof. Władysław Konopczyński - historyk i polityk, który po upadku Powstania Warszawskiego udzielił schronienia krewnym pochodzenia żydowskiego, a także Antoni i Władysława Nagórkowie - polskie małżeństwo, które w czasie niemieckiej okupacji, nie zważając na grożącą im karę śmierci, ocaliło od Zagłady pięciu Żydów.
Środowe uroczystości uświetniła część artystyczna, podczas której wystąpił między innymi pianista Włodek Pawlik.
Gliński: to medale za męstwo, braterstwo, solidarność
Wicepremier, minister kultury i dziedzictwa narodowego Piotr Gliński, przypomniał, że w 2015 roku w kierowanym przez niego resorcie powołano Ośrodek Badań nad Totalitaryzmami im. Witolda Pileckiego.
- Mieliśmy pewność, że jest bardzo wiele do zrobienia w obszarze badań historycznych, że jest bardzo dużo białych plam (...) w obszarze zwłaszcza dotyczącym ofiar obu totalitaryzmów - powiedział wicepremier. Jak dodał, "ten ośrodek zaczął te plamy wypełniać. Między innymi jednym z zadań podstawowych było upowszechnienie wiedzy na temat skutków totalitaryzmów, chociażby przez tłumaczenie materiałów źródłowych, które nigdy nie były przetłumaczone, w związku z tym świat naukowy nie znał tych zagadnień, problemów, tej strasznej rzeczywistości, która na ziemiach Polski miała miejsce w czasie II wojny światowej i później". - Dwa lata później z inicjatywy (premiera) Mateusza Morawieckiego i (prezesa PiS) Jarosława Kaczyńskiego przekształciliśmy ośrodek imienia Witolda Pileckiego w instytut naukowy - kontynuował. Jak podkreślił, zadaniem tej instytucji jest "upamiętnianie tych, którzy (...) potrafili wznieść się ponad normalność". - Chodzi o tych, którzy pomagali polskim obywatelom, jakiejkolwiek narodowości i jakiegokolwiek wyznania - dodał.
"Przezwyciężenie strachu o los najbliższych ze względu na potrzebującego jest aktem heroizmu"
Podczas gali został także odczytany list premiera Mateusza Morawieckiego.
"'Człowieka trzeba mierzyć miarą serca' - te słowa papieża Jana Pawła II przywołują pamięć o ludziach, którzy w najtrudniejszych okolicznościach nie zapomnieli o ludzkiej solidarności i swoim człowieczeństwie (...). Okres dwóch wojen światowych, ekspansji niemieckiego i sowieckiego totalitaryzmu, czystki etniczne, masowe deportacje i przesiedlenia przyniosły milionom polskich obywateli cierpienie i śmierć. Stali się oni wygnańcami na kilku kontynentach" - napisał premier do uczestników uroczystości. Jak zaznaczył, w czasach pogardy dla człowieczeństwa i panującego terroru polscy obywatele doświadczali aktów solidarności i pomocy, które nie tylko ratowały im życie, ale także przywracały wiarę w dobro i ludzką przyzwoitość.
"Okazywana im bezinteresowna pomoc, nierzadko związana w osobistym ryzykiem, wymagała męstwa i niezwykłej odwagi. Przezwyciężenie strachu o los najbliższych ze względu na potrzebującego jest aktem heroizmu i świadectwem tego co w człowieku najpiękniejsze. Naszym wspólnym zadaniem jest upamiętnianie takich postaw i odkrywanie historii bohaterów dotąd nieznanych ogółowi społeczeństwa" - podkreślił w liście Morawiecki. "Naszą wspólną misją, misją polskiego państwa jest zapisanie tych szlachetnych czynów w powszechnej świadomości historycznej. Medal Virtus et Fraternitas jest dlatego tak bardzo potrzebny. To odznaczenie jest wyrazem wdzięczności Rzeczypospolitej za pomoc udzieloną jej obywatelom. Jest również formą docenienia osób, które poza granicami kraju, z potrzeby serca pielęgnują pamięć o tych, którzy wojny nie przetrwali" - zaznaczył.
"Z zaangażowaniem robili wszystko, by ocalić jak najwięcej istnień ludzkich"
List do uczestników uroczystości skierował także marszałek Sejmu Marek Kuchciński.
"Polska i inne kraje Europy doświadczyły rządów totalitarnych i systemów, które powodowały spustoszenie nie tylko w sferze życia publicznego, lecz także próbowały zniszczyć istotę człowieczeństwa, zmysł moralny, empatię i moralność. Jednak w najczarniejszych czasach terroru nie wszyscy ulegali nienawiści i nie byli obojętni na cierpienia innych. Mieli odwagę, nawet za cenę życia swojego i najbliższych, nieść pomoc ofiarom zbrodniczych systemów. Nie zastanawiali się czy należy ratować, lecz z zaangażowaniem robili wszystko, by ocalić jak najwięcej istnień ludzkich" - napisał marszałek. Kuchciński podkreślił, że "ich niezwykła ofiarność zasługuje na upamiętnienie, a także na upowszechnienie, bowiem bohaterska postawa powinna być drogowskazem dla młodszych pokoleń".
Medale Virtus et Fraternitas
Medal Virtus et Fraternitas jest wyróżnieniem dla osób zasłużonych w niesieniu pomocy osobom narodowości polskiej lub obywatelom polskim innych narodowości, będących ofiarami zbrodni. Chodzi o popełnione w okresie od 8 listopada 1917 roku do 31 lipca 1990 roku zbrodnie sowieckie, nazistowskie zbrodnie niemieckie, zbrodnie z pobudek nacjonalistycznych lub inne przestępstwa stanowiące zbrodnie przeciwko pokojowi, ludzkości oraz zbrodnie wojenne.
Odznaczenie mogą także otrzymać osoby, które podejmują działania dla upamiętnienia tych, którzy nieśli pomoc i ocalenie. Odznaką jest okrągły, srebrzony i oksydowany medal, na którym umieszczony jest wizerunek orła i napis "VIRTUS ET FRATERNITAS". Na rewersie widnieje personifikacja Polonii - stylizowana postać kobiety w świetlistych zdobieniach sugerujących anielskie skrzydła, trzymająca w prawej ręce włócznię w kształcie włóczni św. Maurycego, a w lewej wieniec laurowy. W otoku znajduje się cytat z Jana Pawła II: "Człowieka trzeba mierzyć miarą serca".
Autor: akr//rzw / Źródło: PAP