Lot prezydenckiego Tupolewa nie był ubezpieczony, podobnie jak podróże innych najważniejszych osób w państwie: premiera oraz marszałku Sejmu i Senatu - pisze "Dziennik Gazeta Prawna". Prawnicy nie mają wątpliwości: rodziny ofiar katastrofy pod Smoleńskiem mogą się domagać odszkodowań od Skarbu Państwa.
MON nie ubezpieczał prezydenckiego samolotu opierając się na artykule prawa lotniczego, który zwalnia z takiego obowiązku "państwowe statki powietrzne".
- Nie mamy takich pieniędzy, aby ubezpieczać te loty. Już dawno wraz z prawnikami zastanawialiśmy się nad finansowymi konsekwencjami katastrofy - mówi gazecie wysoki rangą oficer Sił Powietrznych.
Urzędnik z kancelarii premiera, który od kilkunastu lat współorganizuje wyloty najważniejszych osób w państwie przyznaje: Choć latamy często, okazuje się, że wielu rzeczy nie przemyśleliśmy. Być może powinniśmy indywidualnie negocjować z ubezpieczycielem, kupić jakiś pakiet.
Będą pozwy?
Prawnicy są zgodni: rodziny ofiar pozbawionych ochrony ubezpieczyciela będą się mogły ubiegać o odszkodowania. Najprawdopodobniej krewni ofiar musieliby składać własne pozwy w sądzie cywilnym.
I to przeciwko Skarbowi Państwa. - Armia jest tylko użytkownikiem tego samolotu, jak i każdego innego składnika majątku - przyznaje prawnik resortu obrony narodowej.
Znaczenie dla wysokości odszkodowań będzie miał z pewnością efekt prowadzonego śledztwa. Jeśli komisja badająca przyczyny katastrofy orzeknie winę pilotów - odszkodowania mogą być bardzo wysokie.
Tragedia w Smoleńsku
Prezydencki samolot rozbił się w sobotę rano o godz. 8:56 czasu polskiego podczas podchodzenia do lądowania na lotnisku w Smoleńsku. Na pokładzie znajdowało się 96 osób. Nikt nie przeżył katastrofy.
Wśród ofiar, oprócz pary prezydenckiej, znaleźli się najważniejsi polscy politycy, urzędnicy państwowi i dowódcy wojskowi.
Źródło: "Dziennik Gazeta Prawna"