W takich okolicznościach, toksycznych i wrogich, rezygnacja byłaby głupotą - powiedział w "Piaskiem po oczach" prof. Andrzej Rzepliński pytany o to, czy ustąpi z funkcji prezesa Trybunału Konstytucyjnego. Dodał też, że trwający spór wokół TK to "krytyczny moment dla kształtu polskiej demokracji".
Prof. Andrzej Rzepliński powiedział w TVN24, że nie bierze pod uwagę zrzeczenia się pełnionej dziś funkcji prezesa Trybunału Konstytucyjnego.
- W takich okolicznościach, toksycznych i wrogich, rezygnacja to byłaby głupota - stwierdził Rzepliński, tłumacząc, w całym sporze nie chodzi o niego samego, ale o status sędziego w ogóle.
- Na mnie zwrócone są oczy wszystkich sędziów w Polsce, ponad 10 tys. Co by oznaczała moja rezygnacja? Że jestem tchórzem. Człowiekiem, który dla własnej wygody, w bardzo trudnej sytuacji, pierwszy schodzi z okrętu - tłumaczył prezes TK.
Jednocześnie dodał, że jego rezygnacja miałaby jeszcze inne konsekwencje.
- Przepisy, które są projektowane, mają na celu wybieranie na prezesa człowieka powolnego, który będzie biegał do centrali partii politycznej i uzgadniał decyzje Trybunału: zarówno organizacyjne, jak i orzecznicze - przekonywał Rzepliński.
"Krytyczny moment"
Dodał, że trwający spór wobec obsady Trybunału Konstytucyjnego, to "krytyczny moment dla kształtu polskiej demokracji".
- Losy polskiej demokracji zawisły na decyzjach jednego człowieka - mówił Rzepliński. W odpowiedzi na sugestię prowadzącego nie chciał jednak potwierdzić, czy ma na myśli Jarosława Kaczyńskiego, z którym znają się jeszcze z czasów studenckich. Dodał, że od wielu lat nie kontaktują się oni ze sobą i w ostatnich tygodniach nie otrzymał też od prezesa PiS żadnej propozycji spotkania.
- Gdyby pan prezes, poseł Kaczyński, zaproponował rozmowę, oczywiście bym nie odmówił. Z każdym jestem gotów rozmawiać - zapewniał prezes TK.
Nie dla "opcji zerowej"
Zdaniem Rzeplińskiego, sporu o Trybunał nie rozwiąże proponowana przez ruch Kukiz'15 "opcja zerowa", która polegałaby na tym, że wszyscy obecni sędziowie TK straciliby swoje funkcje.
- A co my jesteśmy Bantustanem, który uzyskał niepodległość? To są opcje obce polskiej konstytucji, obce kulturze prawnej Europejczyków - mówił Rzepliński, który dodał, że nie przypomina sobie podobnej sytuacji w żadnym innym europejskim kraju czy w Stanach Zjednoczonych, by usuwać sędziów z zajmowanych przez nich stanowisk.
- Są takie przepisy w konstytucji mające rangę zasad, których nikt nie może zmienić - mówił prezes TK. - Nawet tysiąc Kukizów nie może ruszyć podstaw demokratycznych wolnej, sprawiedliwej, wolnościowej Polski, a to jest zapisane w naszej konstytucji - przekonywał.
Rzepliński ocenił, że spór wygasłby, gdyby prezydent zorganizował ślubowanie dla trzech sędziów wybranych przez Sejm poprzedniej kadencji. Podkreślił przy tym, że Andrzej Duda jak dotąd nie odpowiedział na jego prośby o spotkanie.
- Muszę wykonywać wyrok Trybunału, podjąć każde zgodne z prawem działanie, żeby pan prezydent dokonał aktu zaprzysiężenia tych trzech sędziów - mówił prezes TK. Nie chciał jednak powiedzieć, czy zastępczym rozwiązaniem dla osobistego złożenia ślubowania przez tych sędziów mogłoby być listownie przesłanie podpisanych przez nich rot przysięgi do Kancelarii Prezydenta.
- To wtedy ja i sędziowie byśmy się zastanawiali, czy to jest złożone ślubowanie. To nie mogłaby być decyzja tylko prezesa Trybunału - mówił Rzepliński.
Ilu sędziów ma Trybunał?
Prezes TK wyjaśniał także, jak w tej chwili wygląda jego zdaniem skład Trybunału.
Tłumaczył, że jest 10 sędziów orzekających, trzech (wybranych przez Sejm poprzedniej kadencji), którzy do chwili złożenia ślubowania nie mogą orzekać, oraz dwoje wybranych przez obecny Sejm, na miejsca wakujące od grudnia. Ci ostatni jednak także nie mogą zostać dopuszczeni do prac, dopóki Trybunał nie zbada legalności uchwał Sejmu, które były podstawą ich wyboru.
Rzepliński potwierdził, że Trybunał zbada te uchwały, mimo stanowiska Prokuratora Generalnego, zdaniem którego TK nie ma do tego kompetencji.
- Są pracownikami Trybunału, mają swoje pokoje i jako pracownicy otrzymują wynagrodzenie - mówił o sędziach wybranych przez PiS Rzepliński. Dodał, że do momentu ślubowania nie może on przydzielić obowiązków urzędowych, ani nawet wpisać na listę pracowników trzech sędziów wybranych przez poprzedni Sejm.
Rzepliński w trakcie rozmowy odniósł się też do pomysłu, by przenieść siedzibę Trybunału poza Warszawę. W nowelizacji ustawy o TK, nad którą pracują posłowie, skreślono przepis, który wskazuje właśnie stolicę jako miejsce pracy sędziów.
Jak wspominał, sam w przeszłości optował za tym, by Trybunał miał swoją siedzibę we Wrocławiu.
- Ale nie dzisiaj. 20 lat Trybunał mieści się przy alei Szucha. Przez 20 lat ta instytucja była tworzona. Tworzyli ją ludzie, niektórzy pracują tam od początku istnienia TK - mówił Rzepliński.
"Nie zapaliła mi się czerwona lampka"
Prezes TK mówił także o swoim udziale w pracach nad pierwszą nowelizacją ustawy o Trybunale, która stała się podstawą wyboru dla pierwszej piątki sędziów przez Sejm poprzedniej kadencji, a którą Trybunał uznał 3 grudnia w tej części za niezgodną z konstytucją.
- Nie zwróciłem uwagi na ten przepis, bo dla mnie było oczywiste, że taka będzie sekwencja wyboru: trzech sędziów wybierze Sejm VII kadencji (poprzedni - red.) i dwóch wybierze Sejm VIII kadencji (czyli obecny - red.) - mówił Rzepliński, który tłumaczył, że "nie zapaliła mu się wówczas czerwona lampka".
Jednocześnie nie zgodził się z tym, by jego udział w pracach nad ustawą o TK można było uznać za zarzut.
- To jest w stu procentach praktyka europejska, zupełnie oczywista. Nikt jej nie kwestionuje - przekonywał Rzepliński, podając jako przykład np. sposób powstawania statutu dla Trybunału Sprawiedliwości UE.
Prezes TK odniósł się także do kwestii zabezpieczenia, w którym Trybunał wezwał w listopadzie obecny Sejm do powstrzymania się od wyboru nowych sędziów TK. W przeszłości Trybunał orzekł jednak, że nie może stosować takich zabezpieczeń.
- (Teraz - red.) sytuacja była nowa. Politycznie była nowa, bo Sejm nie zważał, że Trybunał rozpatruje sprawę - tłumaczył Rzepliński, mając na myśli spodziewaną wówczas rozprawę dotyczącą ustawy o TK autorstwa PO.
"Pewnie jestem naiwną brunetką"
Odpierał także zarzuty, m.in. posłów PiS i przedstawicieli rządu, że orzeczenie w sprawie ustawy PO zostało wydane przez niezgodny z przepisami skład sędziowski. Wyrok wydało wówczas pięciu sędziów, choć sam prezes TK kwalifikując tę sprawę do rozpoznania uznał ją pierwotnie za na tyle ważną, by zbadał ją pełny skład, czyli co najmniej 9 sędziów.
- Tylko w jednym przypadku Trybunał musi orzekać, w obecnym stanie prawnym, w pełnym składzie: wtedy, kiedy prezydent ma wątpliwości co do konstytucyjności ustawy, w trybie tzw. kontroli prewencyjnej - tłumaczył Rzepliński.
- Natomiast w pozostałych (przypadkach - red.) to jest wypadkowa wielu czynników: i tradycji, i pewnej konwencji i zmian, jak dzieją się w tej chwili w Europie - dodał.
Dodał, że publikację przez kancelarię premiera wyroków TK dotyczących ustaw o Trybunale - autorstwa PO i autorstwa PiS - "odczytuje jako dobry gest". - I jako powrót do tego, co od zawsze było oczywiste - mówił Rzepliński.
Na koniec rozmowy zapewnił, że Trybunałowi "nie grozi paraliż od wewnątrz". - Pewnie jestem naiwną brunetką, ale nie wierzę, by jakakolwiek władza targnęła się na odrębność TK. Nie wyobrażam sobie tego - powiedział prezes TK.
Autor: ts/tr / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: tvn24