Prezes Najwyższej Izby Kontroli Marian Banaś przywrócił w poniedziałek kompetencje swojemu zastępcy Tadeuszowi Dziubie, choć niespełna dwa miesiące temu zawiesił go w obowiązkach i złożył przeciwko niemu doniesienie do prokuratury. Również w poniedziałek nominacje od szefowej Kancelarii Sejmu odebrali zgłoszeni przez prezesa Banasia nowi członkowie kolegium NIK - ustalili dziennikarze tvn24.pl. W samej izbie zostało to odebrane jako zawarcie "paktu o nieagresji" z rządzącą większością parlamentarną.
Według naszych informacji swoje kompetencje Tadeusz Dziuba odzyskał w poniedziałek - niemal dwa miesiące po tym, jak prezes Najwyższej Izby Kontroli złożył na niego doniesienie do prokuratury.
I dokładnie w dniu przywrócenia kompetencji wiceprezesowi Dziubie - jak ustaliliśmy - zgłoszeni przez Mariana Banasia kandydaci na członków kolegium Najwyższej Izby Kontroli odebrali akty powołania do tego gremium. Na akceptację marszałek Sejmu Elżbiety Witek czekały od miesiąca.
Transakcja wiązana
Sejmowa komisja kontroli państwowej zajmowała się kandydaturami Małgorzaty Humel-Maciewiczak, Grzegorza Walendzika i Henryka Jana Wnorowskiego równo przed miesiącem. Choć posłowie zaopiniowali kandydatury pozytywnie, to niezbędny był jeszcze podpis marszałek Sejmu.
W poniedziałek akty powołania na członków Kolegium Najwyższej Izby Kontroli wręczyła w imieniu Elżbiety Witek szefowa Kancelarii Sejmu Agnieszka Kaczmarska.
Oprócz wyżej wymienionych nominację otrzymał również Tomasz Sobecki.
Pytana o przywrócenie kompetencji Tadeuszowi Dziubie rzeczniczka Najwyższej Izby Kontroli Anna Matusiak-Rześniowiecka zaznaczyła, że szef NIK-u przed miesiącem wnioskował do marszałek Sejmu o jego odwołanie, ale sejmowa komisja kontroli zaopiniowała ten wniosek negatywnie.
- Prezes NIK Marian Banaś, kierując się obowiązującymi przepisami prawa podjął decyzję o przywróceniu wiceprezesowi Tadeuszowi Dziubie nadzoru nad kontrolami, z wyłączeniem kontroli, które pozostają przedmiotem prowadzonego postępowania przygotowawczego w Prokuraturze Okręgowej w Warszawie - podkreśliła Matusiak-Rześniowiecka.
Według naszego rozmówcy z otoczenia Mariana Banasia decyzja umożliwiająca Dziubie powrót do wykonywania obowiązków była powiązana z powołaniem członków kolegium Izby przez marszałek Sejmu, którzy od miesiąca czekali na nominację.
- To czysta transakcja. Nie było wyjścia. Izba nie jest zawieszona w próżni. Kolegium dotąd nie mogło sprawnie działać, bo wystarczyło, by jedna osoba zachorowała i nie było kworum. Teraz Banaś na w kolegium większość i ma możliwość działania - tłumaczy współpracownik prezesa NIK-u. W izbie mówi się o zawarciu "paktu o nieagresji" między prezesem Banasiem a politykami PiS.
Jak dodaje nasz rozmówca, Tadeusz Dziuba jako wiceprezes Izby po decyzji o przywróceniu jego kompetencji nadzoruje "mało istotne" kontrole i nie ma wpływu na kontrole, których dotyczyło zawiadomienie do prokuratury.
Wniosek o odwołanie
O wybuchu konfliktu wewnątrz kierownictwa Izby poinformowano oficjalnie na twitterowym profilu Najwyższej Izby Kontroli 9 lipca. Pięć dni później prezes NIK zawiesił swojego zastępcę Tadeusza Dziubę w obowiązkach.
Chodziło o kontrolę dotyczącą działalności Beaty Kempy, gdy jako minister odpowiedziała za koordynację pomocy humanitarnej. Inspektorki miały ujawnić liczne nieprawidłowości w jej pracy. Sam Tadeusz Dziuba, jako wiceprezes NIK i zarazem niedawny kolega Kempy z tego samego klubu parlamentarnego, miał na kontrolerki wpływać by zmieniły wydźwięk swoich ustaleń.
- Według prezesa Mariana Banasia zrobił to, łamiąc prawo, precyzyjnie artykuł 231 Kodeksu karnego mówiący o przekroczeniu uprawnień przez urzędnika - tłumaczy nasz rozmówca z Izby.
Oprócz zawiadomienia do prokuratury Marian Banaś zdecydował wówczas o odebraniu wszelkich kompetencji wiceprezesowi Dziubie. Teraz zostały one przywrócone.
Sprawdziliśmy, czy może prokuratura odmówiła wszczęcia śledztwa, uznając, że Dziuba nie nadużył swoich kompetencji. Ale nie.
- W tej sprawie nadal trwają czynności sprawdzające - przekazała nam w poniedziałek rzecznik prasowa Prokuratury Okręgowej w Warszawie Aleksandra Skrzyniarz.
Hotel z pokojami na godziny
"Superwizjer" TVN w wyemitowanym we wrześniu zeszłego roku reportażu ujawnił, że w kamienicy na krakowskim Podgórzu należącej do Mariana Banasia, działał hotel z pokojami na godziny. Bertold Kittel, reporter "Superwizjera" spotkał tam przestępcę skazanego prawomocnym wyrokiem. Mężczyzna twierdził, że zna Mariana Banasia. Zadzwonił do niego i zwracał się na "ty". Sam Banaś przyznał po emisji reportażu, że wynajął kamienicę synowi tego mężczyzny, ale zaprzeczał, by to był jego bliski znajomy.
Politycy PiS, którzy początkowo bronili Banasia przekonując, że jest "kryształowym człowiekiem" po kilku tygodniach zaczęli się od prezesa NIK-u dystansować. Europoseł Joachim Brudziński powiedział, że Banaś nie jest członkiem PIS i jako "prezes Najwyższej Izby Kontroli pracuje już na swój wizerunek".
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: tvn24