Prezes IPN Łukasz Kamiński poinformował, że według biegłych ekspertyzy grafologiczne dotyczące teczek TW "Bolka" mogą potrwać około 6 miesięcy. Jak ocenił, margines prawdopodobieństwa, że materiały są sfałszowane, jest "absolutnie minimalny".
Kamiński, pytany w środę w RMF FM jak duży jest margines prawdopodobieństwa, że teczka Lecha Wałęsy jest sfałszowana, odpowiedział: - Moim zdaniem on (margines) jest absolutnie minimalny. Możemy się odwołać do tego, że te materiały są od wielu dni analizowane przez dziesiątki osób i nikt nie znalazł jakiegokolwiek tropu, który pozwoliłby tego typu margines - który oczywiście zawsze trzeba brać pod uwagę - w jakikolwiek sposób poszerzyć. Prezes IPN powiedział też, że dostał informację od jednej z instytucji, która może prowadzić badania grafologiczne teczki TW "Bolka" o warunkach organizacyjnych i czasowych przeprowadzenia takiej ekspertyzy. - We wstępnej informacji jest określenie, że w przypadku powołania zespołu biegłych do tej sprawy zajmie to około 6 miesięcy. Tak to określają biegli - zaznaczył. Kamiński przekonywał, że "decyzja o udostępnieniu materiałów broni się w każdym wariancie".
- Punktem odniesienia były kwestie związane z pewnym dobrem wspólnym, czy możemy sobie zafundować, jak dzisiaj wiemy wielomiesięczną, teoretyczną debatę, co jest w tych materiałach. Nie sądzę, żeby to było dobre dla Polski, nawet osobiście dla Lecha Wałęsy - ocenił.
Kiedy reszta dokumentów?
Pytany, kiedy IPN upubliczni kolejne dokumenty z domu Kiszczaka, prezes IPN odpowiedział, że stanie się to niedługo. - Wiem, że zakończyły się oględziny kolejnego trzeciego (pakietu), trwają czwartego, dzisiaj najprawdopodobniej rozpoczną się oględziny piątego z sześciu zabezpieczonych pakietów, prace cały czas trwają - zaznaczył.
Prezes IPN był też pytany, dlaczego IPN upubliczniło prywatne listy do Kiszczaka np. Beaty Tyszkiewicz. - Jeśli ktoś pisze do urzędującego ministra, to nie jest to list prywatny - odparł. Kamiński powiedział, że nie może poinformować opinii publicznej o tym, co znajduje się w pakietach dokumentów znalezionych w domu gen. Jaruzelskiego. Jak wyjaśnił, w momencie gdy zajmują się nimi prokuratorzy IPN, on takich informacji nie posiada. Prezes IPN przyznał, że po zabezpieczeniu dokumentów znalezionych w domu Kiszczaka rozmawiał z marszałkiem Senatu Stanisławem Karczewskim i szefem BBN Pawłem Solochem. - Takie informacje, jakie mogłem im przekazać, zostały im przekazane - dodał.
Przeszukania w domach Jaruzelskiego i Kiszczaka
W poniedziałek prokurator IPN zabrał 17 pakietów dokumentów z domu gen. Jaruzelskiego (zmarł w 2014 r.). Przeszukanie miało na celu "zabezpieczenie dokumentów podlegających przekazaniu do IPN" - w ramach śledztwa co do "ukrycia przez osobę do tego nieuprawnioną dokumentów podlegających przekazaniu Instytutowi". Oficjalnie IPN nie ujawnił, kim miała być ta "osoba nieuprawniona".
16 lutego prokuratorzy IPN - na tej samej podstawie - dokonali przeszukania w domu wdowy po gen. Czesława Kiszczaku. Znaleźli tam wówczas sześć pakietów dokumentów, w tym teczkę personalną i pracy TW "Bolka".
Autor: kg/tr / Źródło: PAP