- Nie mamy na razie takich planów - odpowiada Donald Tusk na pytanie, czy studia będą częściowo płatne. Propozycję wprowadzenia opłat od 2015 roku zaproponowali rządowi rektorzy wyższych uczelni.
Słowa premiera potwierdziła minister nauki i szkolnictwa wyższego Barbara Kudrycka. - Rząd PO i PSL nie rozważa możliwości wprowadzenia odpłatnego czesnego na uczelniach publicznych - zapewniła.
W podobny sposób zareagował minister w kancelarii premiera Michał Boni, który powiedział, że dla studentów dostęp do uczelni w Polsce powinien być powszechny i za darmo. - Z pewnym dystansem patrzę na przedstawione rozwiązania rektorów. Uczelnie w Polsce powinny łączyć w sobie funkcję egalitarną z elitarną - dodał.
Według Boniego, "debata o odpłatności za studia nie jest debatą na dzisiejszy moment". Jak podkreślił, najpierw system szkolnictwa wyższego powinien wypracować "dobry system stypendialny, czyli taki, który byłby łatwy w obsłudze, zrozumiały i niedrogi".
Rektorzy chcieli czesne
O pomyśle napisała środowa "Rzeczpospolita". - Głównym powodem słabości szkolnictwa wyższego w Polsce jest jego niedofinansowanie, zwłaszcza nauki - powiedział gazecie prof. Jerzy Woźnicki, prezes Fundacji Rektorów Polskich.
Dlatego, zdaniem rektorów, jedyną receptą na poprawę tego stanu rzeczy jest wprowadzenie powszechnego czesnego od 2015 r.
Część na barkach studenta
Rektorzy proponują, by każdy student mógł zaciągnąć kredyt w banku na naukę, a pożyczkę miałoby poręczyć państwo. Student, który nie chciałby płacić w czasie studiów, mógłby się od tej opłaty uwolnić, a kredyt spłacałby już jako pracujący absolwent.
Czesne byłoby na poziomie około jednej czwartej średnich kosztów kształcenia w uczelniach publicznych i miałoby być takiej samej wysokości na każdym kierunku. Trzy czwarte kosztów studiów nadal finansowałoby państwo - czytamy w "Rzeczpospolitej".
eko, mtom/tr,kwj/k
Źródło: PAP, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN/PAP