Gdy ostrzegaliśmy przed odrodzeniem neoimperialnych ambicji Kremla, traktowano nas z przymrużeniem oka, jako głos histerii - powiedział w Bratysławie premier Mateusz Morawiecki. - Musimy mieć odwagę nazywać zło złem, Rosja jest dzisiaj imperium zła i imperium kłamstwa - podkreślił szef polskiego rządu.
Premier Mateusz Morawiecki w poniedziałek w Bratysławie wraz z premierem Słowacji Eduardem Hegerem wziął udział w II Szczycie Konserwatywnym. Tematem przewodnim spotkania były najważniejsze wyzwania dla współczesnej Europy.
Polski premier w swoim wystąpieniu zwracał uwagę, że dzisiejsza Rosja pod wodzą Władimira Putina "wydestylowała, można rzec, nad innymi krajami w jakimś sensie również kolonializm". - Ponieważ poprzez podbój innych krajów Rosja chce kolonizować te kraje, wysysać witalne soki żywotne z innych krajów - mówił.
Dodał, że "Europa w ostatnich dekadach była tak pewna, że demony XX wieku odeszły już w niepamięć, że można powiedzieć zapadła w geopolityczną drzemkę". - I ta geopolityczna drzemka była swego rodzaju próżnią, także próżnią aksjologiczną, do której wszedł bardzo mocny propagandowo trzon narracyjny rosyjski. Nie zdawaliśmy sobie często z tego sprawy, ale obok różnego rodzaju trendów w Europie Zachodniej byliśmy również przedmiotem, byliśmy poddawani presji propagandy rosyjskiej - ocenił Morawiecki.
Morawiecki: propaganda stara się osłabiać siły konserwatywne
Jak mówił, ta propaganda rosyjska dzisiaj jest dużo bardziej widoczna, ale jeszcze rok, czy pięć lat temu była bardziej subtelna. - I musimy zdawać sobie z niej sprawę, ponieważ wiemy doskonale, że ta propaganda dzisiaj stara się osłabiać siły konserwatywne, siły które dążą do stabilności, pokoju, do dobrobytu, ale nie na zasadzie federalizacji w Europie, centralizacji w Europie, tylko na zasadzie takiej jaką Europę i UE tworzyli ojcowie założyciele. A więc na zasadzie Europy wartości opartej o tradycję, o kulturę europejską, z szacunkiem do wszystkich 27 państw Unii Europejskiej - zaznaczył polski premier.
Morawiecki zwracał też uwagę, że kiedy kraje Europy Środkowej ostrzegały przed odrodzeniem neoimperialnych ambicji Kremla, "traktowano nas z przymrużeniem oka, traktowano nas często jako głos histerii". - Dziś widzimy, że nasz głos był głosem proroczym - podkreślił, dodając, że obecnie rację przyznają nam między innymi przewodnicząca KE Ursula von der Leyen i liderzy państw UE.
Premier ocenił, że Europa Zachodnia "tkwiła w pułapce podwójnego stereotypu" - po pierwsze, wobec Europy Środkowej, a po drugie - wobec Rosji. Jak mówił, względem Rosji Europa Zachodnia "miała w dużym stopniu podziw, dużą dozę tolerancji i wybaczenia dla różnych neoimperialnych skłonności, które było przecież widać gołym okiem, także przed 24 lutego". Jednocześnie względem Europy Środkowej był to - jak mówił - "swego rodzaju paternalizm i protekcjonalne spojrzenie na nasze racje, na nasze próby wyrwania się z tego postkomunistycznego tygla".
Morawiecki: kto ustala reguły gry, czerpie największe korzyści
- Zachodnioeuropejski mindset sprawiał, że kraje Europy Środkowej traktowano często jak niechcianych krewnych, powiedzmy w ten sposób: "znosimy ich, ale po co mielibyśmy ich słuchać" - zauważył Morawiecki. Zwrócił uwagę, że dziś bardzo wyraźnie widać, jak mocno Europa Środkowa poddana była regułom gry Europy Zachodniej. - A ten, kto ustala reguły gry, jednocześnie czerpie z tej gry największe korzyści - dodał.
Morawiecki skrytykował w czasie wystąpienia mechanizm kształtowania cen i marż na rynku energii w Europie. Wskazał dla przykładu, że Litwa 70 proc. energii importuje głównie ze Skandynawii, zapewne ze Szwecji. Powiedział, że Szwecja transferuje energię po bardzo wysokich cenach "do swoich o wiele mniej zamożnych sąsiadów litewskich przez Morze Bałtyckie". - Na Słowacji, w Polsce, w Czechach widzimy również drastyczne realia cenowe i trzeba się im przypatrzeć, bo to nie ma nic wspólnego ze sprawiedliwością - mówił premier.
- Sprawiedliwość musi być wartością w UE, a nie jest. Dzisiaj jak widzimy jak działa rynek energii w Unii Europejskiej, i to pomimo że oczywiście pierwotną jego przyczyną jest wojna na Ukrainie i perfidna polityka rosyjska, dzisiaj widzimy, że również mechanizmy ustalone w ramach UE są niesprawiedliwe. Są wysoce niesprawiedliwe także wobec tych i dla tych, którzy są jak my w Europie środkowej, mniej zamożni i wydobywamy się z tych pęt najpierw komunizmu, a teraz postkomunizmu w kierunku dobrobytu - powiedział Morawiecki.
Morawiecki: Rosja jest dzisiaj imperium zła i imperium kłamstwa
Stwierdził, że w społeczeństwach zachodnich "narodziło się takie przekonanie jakoby prawem niezbywalnym było prawo do picia latte i oglądania Netflix, a inne rzeczy to się same tam jakoś załatwią".
- Powojenna Europa budowana była po to, by utrzymać pokój, a nie po to, żeby zapewnić sobie święty spokój - zauważył premier. - Ci którzy chcą dzisiaj świętego spokoju, to ci którzy najchętniej by zostawili Ukrainę, "niech wróci tam business as usual, żeby było tak jak było, dla świętego spokoju odpuśćmy Ukrainę". I wielu polityków w Europie zachodniej takich jest – ocenił szef polskiego rządu.
Dodał, że dziś, kiedy w ukraińskim mieście Izium odkopywane są masowe groby, nikt w Europie nie ma prawa spać spokojnie. Morawiecki krytykował politykę niemiecką prowadzonąmiędzy innymi przez byłych kanclerzy Gerharda Schroedera i Angelę Merkel. Jak ocenił, ich wizja współpracy niemiecko-rosyjskiej legła w gruzach. Dodał, że gaz importowany z Rosji był tani, ponieważ "tymi gazociągami płynie dzisiaj także ukraińska krew".
Szef polskiego rządu nawiązując do słynnej wypowiedzi b. prezydenta USA Ronalda Reagana o ZSRR, mówił że musimy mieć dzisiaj odwagę nazywać zło złem. - Rosja jest dzisiaj imperium zła i imperium kłamstwa - podkreślił. Morawiecki wyraził też przekonanie, że Europa potrzebuje konserwatywnej rewolucji.
Morawiecki: jesteśmy na pierwszej linii frontu walki o wolność
- Często mówi się o rewolucji jako o zerwaniu z przeszłością. Myślę, że dzisiaj Europa potrzebuje prawdziwej rewolucji konserwatywnej i to nie jest oksymoron - zaznaczył. Jak tłumaczył, potrzebny jest "powrót do tradycji, normalności, tradycyjnych normalnych wartości".
- Niech ta rewolucja konserwatywna w Europie wkrótce nadejdzie. Europa musi znaleźć w sobie odwagę, by zawrócić z błędnych ścieżek i odnaleźć w sobie powrót do korzeni, do siebie samej. Tutaj, dzisiaj widać z Bratysławy te drogi o wiele lepiej niż z wielu innych państw Europy - ocenił.
Premier wyraził przekonanie, że na Zachodzie "wolność była do tej pory niezagrożona, więc nie potrafiono jej we właściwy sposób docenić". - Jestem przekonany, że dziś europejskie sumienia są tylko uśpione, a nie obumarłe i ze możemy wspólnie z ludźmi dobrej woli z Europy Zachodniej pobudzić je z powrotem do życia - powiedział Morawiecki.
Według polskiego premiera "Polska i kraje regionu niosą na sobie ciężar ogromnej odpowiedzialności" i są "w dużym stopniu depozytariuszami" tradycji greckiej, rzymskiej i chrześcijańskiej i "należy dostrzegać tę wielką wartość, którą Europa środkowa może dać innym".
- Jesteśmy bardzo witalną częścią dzisiejszej Europy - dodał szef rządu. - Dziś my jesteśmy na pierwszej linii frontu walki o wolność, aby Ukraina mogła zrzucić całkiem to jarzmo rosyjskie, postsowieckie, komunistyczne - oświadczył Morawiecki.
Heger: Bóg dał nam wolność, musimy sobie na nią pozwolić
Premier Słowacji Eduard Heger mówił natomiast, że kiedy jest mowa o konserwatyzmie i przyszłości Unii Europejskiej, trzeba wracać do jej korzeni. - Wiemy, że u jej korzeni, przede wszystkim, byli chrześcijanie, którzy znali Boga, znali i mieli swój kompas właśnie w relacji z Bogiem - stwierdził Heger.
Jego zdaniem jest to istotne w debatach o konkretach polityki, o jej codziennej realizacji, w kontaktach z sąsiadami, budowaniu wspólnoty w trudnych czasach. Heger podkreślił też, że obywatele Ukrainy też tęsknią za tymi wartościami, za wolnością, za sprawiedliwością. Jego zdaniem mają do tego prawo.
- Powiem przez pryzmat tych wartości. Sam Bóg dał nam, ludzkości, wolność. I myślę, że musimy sobie na nią wzajemnie pozwolić - powiedział Heger.
Podczas późniejszej debaty szef polskiego rządu odnosił się między innymi do sankcji nakładanych na Rosję. Jak stwierdził, każdy kolejny miesiąc ich obowiązywania będzie coraz trudniejszy dla tego kraju. Zauważył, że przez pierwsze miesiące obowiązywania sankcji nic się nie działo, Rosja udawała, że one nie działają, a wręcz działają na ich korzyść ze względu na wzrost cen gazu. Ale przyjdzie wiosna - dodał - i gospodarka rosyjska zacznie cierpieć.
Źródło: PAP