- Rocznica katastrofy nie jest czasem do organizowania takiej konferencji. Powinien to być dzień zadumy. Ale po przedstawieniu nieprawdziwych teorii przez Antoniego Macierewicza, postanowiliśmy sprostować nieprawdziwe informacje - powiedział dr Maciej Lasek. Jego zespół zorganizował konferencję prasową niedługo po zakończeniu posiedzenia zespołu Macierewicza.
Maciej Lasek na czwartkowej konferencji odniósł się do tez przedstawionych dzisiaj przez Antoniego Macierewicza w nowym raporcie zespołu parlamentarnego ds. zbadania przyczyn katastrofy smoleńskiej.
Teoria "wędrujących wybuchów"
- Byliśmy świadkami wielu politycznych deklaracji, ale nie została przedstawiona ani jedna teoria poparta materiałem dowodowym - powiedział Lasek, przypominając, że wczoraj zostało przedstawione roczne podsumowanie pracy jego zespołu oraz teorii alternatywnych, wraz z opisem, dlaczego nie mają one poparcia w materiale dowodowym.
- Nie mogło dojść do rzekomego wybuchu w rejonie salonki prezydenckiej. Prokuratura podała ostateczny komunikat, że na wraku nie ma śladów materiałów wybuchowych - stanowczo podkreślił Lasek.
Krążące wybuchy
Edward Łojek z zespołu smoleńskiego przy Kancelarii Premiera, odwołując się do słów Antoniego Macierewicza, przypomniał, jak z czasem zmienia się "teoria wybuchów", a rzekome wybuchy zmieniają pozycje. - Te wybuchy wędrują przez kolejne miesiące. Były już pojedyncze, wielokrotne, przestrzenne, na skrzydle, pod skrzydłem, obok skrzydła, w kokpicie, w zbiornikach. Teraz wybuchy zostały umiejscowione jeden na skrzydle, drugi w rejonie salonki - mówił.
Przywołując badania innych katastrof lotniczych, których przyczyną był wybuch, stanowczo stwierdził: - W każdym przypadku rejestratory dźwięku zapisywały bardzo głośny dźwięk przed końcem zapisu. W przypadku Tu-154 takiego śladu nie ma. Wszystkie ekspertyzy nie podlegają jakimkolwiek podejrzeniom. Na taśmach zarejestrowano dźwięk uderzenia w brzozę i reakcję załogi, a nie wybuchu.
Obalanie teorii Macierewicza
Maciej Lasek wymieniał po kolei elementy wraku tupolewa, które obalają teorię komisji Antoniego Macierewicza, jakoby w salonce prezydenckiej doszło do wybuchu, zanim samolot zderzył się z brzozą. - Włazy są wepchnięte do środka. Gdyby doszło do wybuchu, te włazy zostałyby wypchnięte na zewnątrz. Rama drzwi awaryjnych zostałaby zdeformowana, a nie uszkodzona - mówił Lasek. Wskazywał na fragmenty wraku, na których widać okna salonki. Powiedział, że jeśli w pomieszczeniu doszłoby do wybuchu, to wszystkie okna zostałyby zniszczone, a tymczasem pięć z nich jest całych. Zwrócił uwagę, że również stan podłogi wykonanej ze sklejki wskazuje, że na pokładzie nie doszło do wybuchu.
Lasek powiedział też, że, gdyby jednak doszło do wybuchu ślad tego na pewno zostałby w nagraniach rejestratorów. - Rejestrator parametrów lotu w zapisie nie ma wskazań wzrostu ciśnienia różnicowego - oświadczył ekspert. Piotr Lipiec uzupełnił, że czujnik ciśnienia różnicowego znajduje się dwa metry od salonki, więc gdyby w niej doszło do wybuchu, to urządzenie na pewno by je wskazało. Uprzedzając pytania powiedział, że kilkanaście miesięcy pracy ekspertów, w tym zespołów policji i prokuratury, wykazało, że taśmy nie zostały w jakikolwiek sposób zmanipulowane. - Nie ma żadnych śladów ingerencji w ten zapis - powiedział Lipiec. Zespół zwrócił też uwagę, że elementy samolotu leżące daleko od głównej części kadłuba, mogły odpaść, gdy tupolew uderzał w inne przeszkody, zanim zderzył się z brzozą.
Podsumowując efekt badań, przedstawiciele zespołu Laska podkreślili, że szczątki nie noszą śladów eksplozji, dźwięk wybuchu nie został zapisany przez rejestrator rozmów, a rejestratory ciśnienia nie wykazały skoku parametrów. Ponadto przed miejscem, w którym samolot zderzył się z ziemią, nie było szczątków z wnętrza kadłuba, a na skrzydle brak jest osmaleń charakterystycznych dla wybuchu w tym miejscu. Rozrzut szczątków samolotu jest zaś typowy dla zderzenia z ziemią.
"Sławna brzoza"
Maciej Lasek odniósł się również do teorii przedstawionych przez specjalnego gościa na posiedzeniu zespołu Macierewicza, Glenna Joergensena. Duński ekspert techniczny współpracujący z zespołem ds. zbadania przyczyn katastrofy, powiedział, że "sławna brzoza nigdy nie była przyczyną katastrofy".
- To, co przedstawił Glenn Joergensen, nie jest zgodne z moją wiedzą na temat aerodynamiki lotu - skwitował i odesłał do badań, które przeprowadził, niezależnie od wszystkich komisji, prof. Grzegorz Kowaleczko.
- Wiem, że profesor Kowaleczko kontaktował się z panem Joergensenem. Wymiana poglądów była bardzo długa. W jej wyniku, pomimo nadal znacznego uproszczenia badań, duński naukowiec zmienił niektóre obliczenia - powiedział Lasek, zalecając porównanie tych dwóch opinii.
Maciej Lasek poinformował również, że biegli z prokuratury wyjeżdżają do Smoleńska. - Polska grupa przebadała ponad 700 próbek. Ma dostęp do dodatkowej kopii zapisu rejestratora głosu. Czyli, dostęp do materiału dowodowego jest, ale to, czy postępowanie zostanie zakończone przed, czy po powrocie wraku do Polski, zależy od decyzji prokuratury - skwitował.
Autor: jl, ktom//gak/kka/kwoj / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24