Jeden z zarzutów postawionych Marcinowi P. dotyczy prowadzenia bez zezwolenia działalności polegającej na gromadzeniu środków pieniężnych. Ale według części adwokatów zarzut ten został sformułowany wadliwie i z łatwością będzie go można obronić przed sądem. - Prokuratura się pośpieszyła. Na miejscu pełnomocnika P. bardzo bym się cieszył - mówi mec. Piotr Schramm. Prokuratura się broni.
Zarzut, o którym mowa związany jest z działalnością parabankową spółki Amber Gold. Prokuratorzy zarzucają prezesowi Marcinowi P. przestępstwo z artykułu 171 ust. 1 ustawy Prawo bankowe. Mówi on o tym, że każdy, kto bez zezwolenia "prowadzi działalność polegającą na gromadzeniu środków pieniężnych innych osób fizycznych w celu udzielenia pożyczek i obciążania tych środków ryzykiem" grozi kara do trzech lat więzienia i pięć milionów złotych grzywny. Część prawników kwestionuje jednak zasadność postawienia Marcinowi P. właśnie tego zarzutu.
Pośpiesznie i wadliwie?
- Problem polega na tym, że ten artykuł w ustępie 1 dotyczy jedynie działania osoby fizycznej imieniem własnym, a nie działania w imieniu lub w interesie osoby prawnej. O tym mowa jest w ustępie 3 tego artykułu - mówi tvn24.pl mec. Piotr Schramm.
I dodaje: - Niewątpliwie Marcin P. gromadząc i obracając pieniędzmi klientów działał w interesie spółki, której był prezesem, a więc Amber Gold - a nie swoim.
Według niego "prokuratura postąpiła wadliwie i pośpieszyła się z zarzutem" i jeśli nie naprawi tego błędu, to z łatwością Marcin P. uniknie odpowiedzialności w tym zakresie.
- Mam wrażenie, że po wybuchu afery Amber Gold i wobec presji mediów w tej sprawie prokuratorzy z Gdańska postanowili jak najszybciej "coś postawić" i popełnili błąd. W mojej ocenie ten zarzut nie ma prawa obronić się przed sądem - dodaje ostro Schramm.
"Taki zarzut musi upaść"
Z tym zdaniem zgadza się mec. Paweł Kowalski, specjalizujący się w prawie gospodarczym. - W mojej ocenie takie sformułowanie zarzutu rzeczywiście może być chybione. I to nawet jeśliby przyjąć, że Marcin P. nie mógł działać "w imieniu" Amber Gold, bo jako człowiek skazany nie miał prawa być prezesem spółki, to na pewno działał "w jej interesie" - zaznacza adwokat.
Według dr Marii Rogackiej-Rzewnickiej, wicedyrektor Instytutu Prawa Karnego UW można się jednak pokusić o stwierdzenie, że Marcin P. działał zarówno "w interesie" jak i "w imieniu" Amber Gold. - Na pewno jednak nie zbierał od klientów tej spółki pieniędzy jako osoba fizyczna. Nie chodził przecież po ich domach mówiąc, że nazywa się P. i przychodzi znikąd - podkreśla dr Rogacka-Rzewnicka.
Prokuratura: Wiedzieliśmy, co robimy
Gdańska prokuratura z postawionego zarzutu nie ma zamiaru się wycofywać. - Mieliśmy swoje powody, by nie zarzucić Marcinowi P. przestępstwa z art. 171 ust. 3 a właśnie z ust. 1 - mówi prok. Wojciech Szelągowski z gdańskiej prokuratury. I dodaje: - Nie mamy żadnych wątpliwości odnośnie tego, że kwalifikacja prawna czynu została przyjęta w sposób właściwy. Nie działaliśmy w sposób spontaniczny i nieprzemyślany.
Pytany o zarzuty niektórych prawników odpowiada: - Działaliśmy w oparciu o materiał dowodowy, który mamy w tej chwili. Postawienie tego zarzutu było w pełni uzasadnione. O szczegółach mówić nie mogę, bo dokument są objęte tajemnicą - ucina prokurator.
Autor: Łukasz Orłowski / Źródło: tvn24.pl