Konrad Głębocki na początku czerwca uzyskał nominację na funkcję ambasadora, ale nadal zasiadał w Sejmie. Wziął udział w jeszcze 175 głosowaniach, choć zgodnie z prawem nie powinien tego robić. - Wydaje mi się, że to było niedopatrzenie Kancelarii Prezydenta - stwierdził w środę przewodniczący klubu parlamentarnego PiS Ryszard Terlecki. - To nie na nas spoczywa obowiązek informowania Kancelarii Sejmu o nominacji - odpowiada rzecznik prezydenta Krzysztof Łapiński.
5 czerwca ówczesny poseł Konrad Głębocki został mianowany przez prezydenta Andrzeja Dudę ambasadorem Polski we Włoszech. Zgodnie z artykułem 103 ust. 1 konstytucji mandatu posła nie można łączyć między innymi z funkcją ambasadora. Do tego przepisu ustawy zasadniczej nawiązuje artykuł 247 ust. 1 pkt. 6 Kodeksu wyborczego, w myśl którego wygaśnięcie mandatu posła następuje w przypadku "powołania w toku kadencji na stanowisko lub powierzenia funkcji, których stosownie do przepisów Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej albo ustaw nie można łączyć ze sprawowaniem mandatu posła".
Z kolei artykuł 247 ust. 5 Kodeksu wyborczego mówi o tym, że wygaśnięcie mandatu posła powołanego lub wybranego w czasie kadencji na stanowisko lub funkcję, których nie można łączyć ze sprawowaniem mandatu, następuje z dniem powołania lub wybrania. Zaś artykuł 249 ust. 1 kodeksu wyborczego stanowi: "Wygaśnięcie mandatu posła niezwłocznie stwierdza Marszałek Sejmu w drodze postanowienia".
Takie postanowienie w sprawie wygaśnięcia mandatu Głębockiego marszałek Sejmu Marek Kuchciński wydał 2 lipca. "Stwierdzam wygaśnięcie, z dniem 5 czerwca 2018 roku, mandatu posła Konrada Zygmunta Głębockiego" - napisano w dokumencie.
Z informacji zamieszczonych na stronie internetowej Sejmu wynika, że Konrad Głębocki jeszcze 6, 7 i 15 czerwca wziął w Sejmie udział w łącznie 175 głosowaniach (6 czerwca - 23 głosowania, 7 czerwca - 69, 15 czerwca - 83).
PO składa zawiadomienie do prokuratury
Platforma Obywatelska poinformowała w środę na konferencji prasowej, że złoży zawiadomienie do prokuratury "w związku ze złamaniem prawa".
- Liczymy, że tą sprawą zajmie się prokuratura i podejdzie do niej bardzo poważnie - mówił Marcin Kierwiński (PO). Wyraził nadzieję, że "nie będzie tak, że wtedy, gdy sprawa dotyczy polityków PiS-u, prokuratura jest całkowicie bezradna".
- Widać, że pan marszałek Kuchciński nie panuje nad tym, co się dzieje w polskim Sejmie. Widać, że mamy do czynienia ze skrajnym bałaganem, ale to, co najważniejsze widać, że mamy do czynienia ze zorganizowanym procesem wpływania na wynik procesu wyborczego w polskim parlamencie i na to nie może być zgody - argumentował poseł PO.
Złożenie zawiadomienia zapowiedziała później także Nowoczesna.
Kto kogo nie powiadomił?
Dyrektor Centrum Informacyjnego Sejmu Andrzej Grzegrzółka powiedział, że Głębocki informację o mianowaniu na ambasadora Polski we Włoszech uzyskał 19 czerwca, a więc już po czerwcowych głosowaniach, w których - jak mówił dyrektor CIS - brał udział, jako "w dobrej wierze urzędujący parlamentarzysta".
- Kolejne kroki zarówno Kancelarii, jak i marszałka Sejmu, były determinowane tym opóźnieniem. Udział posła w głosowaniach - mimo że kolizyjny w stosunku do obowiązujących przepisów - należy traktować jako aktywność, która nie miała zasadniczego wpływu na decyzje podejmowane w sali plenarnej. Głos nie był w żadnej mierze przeważający, ani decydujący dla prowadzonych rozstrzygnięć - podkreślił Grzegrzółka.
Szef klubu PiS Ryszard Terlecki powiedział w środę, iż "wydaje się", że sprawa Konrada Głębockiego "to było niedopatrzenie Kancelarii Prezydenta".
O komentarz w tej sprawie Polska Agencja Prasowa poprosiła rzecznika prezydenta Krzysztofa Łapińskiego. Pytany o słowa Terleckiego, podkreślił, że zgodnie z ustawą o służbie zagranicznej ambasadora mianuje prezydent na wniosek ministra właściwego do spraw zagranicznych, zaakceptowany przez premiera.
- 5 czerwca prezydent Andrzej Duda podpisał postanowienie w sprawie mianowania pana Konrada Głębockiego ambasadorem nadzwyczajnym i pełnomocnym Rzeczypospolitej Polskiej w Republice Włoskiej. 7 czerwca postanowienie to trafiło do MSZ. Przy nominacjach ambasadorskich Kancelaria Prezydenta RP nie jest wnioskodawcą i nie na Kancelarii spoczywa obowiązek powiadomienia Kancelarii Sejmu - podkreślił rzecznik prezydenta. - Należy też dodać, że każdy kandydat na ambasadora jest opiniowany przez sejmową komisję spraw zagranicznych i już na tym etapie Kancelaria Sejmu wiedziała, że pan Konrad Głębocki (kandydat na ambasadora) był wówczas posłem na Sejm RP - zauważył Łapiński. Jak zaznaczył, kiedy on 11 maja 2017 roku z odbierał z rąk prezydenta Andrzeja Dudy powołanie na sekretarza stanu w KPRP, to jeszcze tego samego dnia marszałek Sejmu wydał postanowienie w sprawie wygaśnięcia jego mandatu poselskiego. - W tym celu nie było potrzebne żadne zawiadomienie ze strony KPRP - zaznaczył Łapiński.
"Głosowała osoba nieuprawniona"
Komentując sprawę Głębockiego, konstytucjonalista doktor Ryszard Balicki ocenił, że w nauce prawa dominuje pogląd, iż skutek postanowienia marszałka Sejmu jest wyłącznie deklaratoryjny. Oznacza to, że mandat poselski osoby mianowanej ambasadorem wygasa z mocy prawa z dniem mianowania, a nie dopiero z dniem wydania postanowienia przez marszałka Sejmu.
Wskazywał, że artykuł 247 ust. 5 Kodeksu wyborczego wprost mówi o tym, że wygaśnięcie mandatu posła następuje z dniem powołania lub wybrania. - Nawet w swoim postanowieniu marszałek Sejmu podaje datę, tam wyraźnie pada data 5 czerwca. Postanowienie marszałka Sejmu jest bardzo jednoznaczne: stwierdzam wygaśnięcie z dniem 5 czerwca. Tam nie ma dyskusji. Z dniem 5 czerwca mandat posła wygasł. Koniec, kropka - tłumaczył.
- W związku z tym sprawa jest jednoznaczna. Tutaj doszło do naruszenia prawa przez marszałka Sejmu, ponieważ dopuścił osobę nieuprawnioną do udziału w posiedzeniach Sejmu i do uczestnictwa w głosowaniach - ocenił.
Konstytucjonalista podkreślił, że dopuszczenie osoby nieuprawnionej do głosowania nie będzie wywoływać bezpośrednich skutków, bo głos Głębockiego nie był w żadnym z głosowań głosem decydującym. - W tej sytuacji nie ma problemu z konsekwencją tych głosowań, aczkolwiek powinno się je sprostować. Trzeba byłoby rozważyć, czy tego głosu nie należy wycofać, wprowadzić adnotację, że głosowała osoba nieuprawniona - dodał.
Balicki wskazywał również, że w prawie nie ma żadnej regulacji mówiącej o odpowiedzialności marszałka Sejmu za zaistniałą sytuację. - To wynika również z tego, że nikt nie przewidywał takiej sytuacji - mówił. - Marszałek Sejmu odpowiada za to, jako osoba, która kieruje pracami Sejmu. Winna wyjaśnić, jakie były powody takiego działania. Musi paść jakieś wyjaśnienie, dlaczego coś takiego się stało - powiedział.
Autor: mm,kr//now / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: konradglebocki.pl