Polskie zamki powstają z ruin i stają się głośne w świecie. Lata starań prywatnych nabywców przynoszą efekty. A ci są zdeterminowani, mimo że zamki to worek bez dna, w którym znikną każde pieniądze, a na rekonstrukcję trzeba poświęcić kawał życia.
150 tysięcy turystów każdego roku szturmuje mury zamku w Bobolicach, który coraz bardziej przypomina ten, z czasów jego świetności. - Niech się inni swoimi ruinami zachwycają, a Polacy nie gęsi - swoje zamki mają - parafrazuje słowa poety Jarosław Lasecki, od 14 lat właściciel zamku w Bobolicach, który właśnie zakończył jego rekonstrukcję.
Liczone w latach, a nie pieniądzach
Po tym, jak o zamku napisała agencja Assiociated Press, stał się on sławny na cały świat. I nie tylko on. Od Tajwanu przez sułtanat Brunei po USA światowe media zachwycają się Polakami, którzy pokochali średniowieczne warownie i przywracają im dawną świetność.
Jacek Nazarko z dumą pokazuje zamkowe lochy w Tykocinie, które podniósł z ruin, a tak naprawdę ze śmietnika, którym był królewski niegdyś zamek. - To 15 lat życia, bo na pieniądze się tego w złotówkach nie da policzyć. Byłem tu kierownikiem, murarzem i tynkarzem - mówi.
Zamki w Tykocinie i Bobolicach - choć dzieli je setki kilometrów - łączy jedno: to pasja przywraca im świetność. Ile jest takich zamków w Polsce - nie wiadomo. Pewne jest, że często tacy ludzie jak Jarosław Lasecki i Jacek Nazarko, to dla nich jedyna szansa na ocalenie od zapomnienia.
Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN