Na polach w Komarowie pod Zamościem, gdzie 31 sierpnia 1920 roku wojska polskie i bolszewickie stoczyły największą bitwę kawaleryjską XX wieku, gmina chce postawić elektrownię wiatrową. Spór historii z nowoczesnością się zaostrza.
Po porażce w bitwie nazwanej "cudem nad Wisłą" w 1920 roku, konna armia Budionnego wciąż parła na zachód. Polacy wyszli jej naprzeciw pod Zamościem w Komarowie i tam 31 sierpnia 1920 r. doszło do ostatniej wielkiej bitwy kawaleryjskiej w historii Europy.
Ułani staną się Don Kichotami?
W miejscu starcia z bolszewikami władze gminy chcą jednak postawić wielką farmę wiatrową, rezygnując w ten sposób z historii, która w Komarowie wciąż jest żywa, bo co roku ochotnicy z grupy rekonstrukcyjnej prowadzą na tych polach bitwę na nowo.
- Chcemy się rozwijać i wiatraki są jedną z form rozwoju - tłumaczy tymczasem Wiesława Sieńkowska, wójt gminy Komarów-Osada.
Tomasz Dudek, prezes stowarzyszenia "Bitwa pod Komarowem" przypomina o nieprawdopodobnej tragedii tego miejsca i potrzebie zachowania go dla uczących się historii.
Wójt tłumaczy jednak, że wojna polsko-bolszewicka 1920 roku jest odpowiednio opisana w regionie i w gminie funkcjonuje "cmentarz z 1920 r. ze zbiorową mogiłą", o którą urzędnicy "dbają". Liczą oni też i przede wszystkim na to, że elektrownia wiatrowa pozwoli zwiększyć wpływy do budżetu dzięki pobieranym w przyszłości od firmy energetycznej opłatom.
Pani wójt dodaje, że ułani - "jeżeli zechcą, będą sobie mogli tam pojeździć, ale nie może być tak, że ktoś przyjeżdża na trzy dni (w roku - red.) i dyktuje mieszkańcom, czy ta gmina ma się rozwijać, czy nie".
Ułan pod wiatrakiem stanie się Don Kichotem - mówi jednak jeden z członków grupy rekonstrukcyjnej. Wraz z kolegami nie chce dopuścić do postawienia wielkich masztów ze śmigłami.
Autor: adso//gak / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN