Tak często, jak w ciągu ostatniego roku, liderzy Polski i Rosji jeszcze się nie spotykali. Tak wiele ciepłych słów nie padło przez poprzednie 20 lat. Paradoksalnie, przyczynił się do tego dramat polskiego państwa - smoleńska katastrofa. W pierwszych dniach po 10 kwietnia niemalże obwieszczono polsko-rosyjskie pojednanie. Rychło jednak gesty współczucia Moskwy zastąpiła twarda kalkulacja strat i zysków. Co na to Polska?
- My odrzuciliśmy logikę, według której wszystko co złe dla Rosji, musi być dobre dla Polski – mówił niedawno minister Sikorski. Przekonywał, że bilans ostatnich 3 lat w relacjach z Rosją jest pozytywny dzięki następującej filozofii polityki: wykonać pozytywny gest, a potem działać według zasady wzajemności.
Faktycznie, w wymianie gestów wspomniany okres, a zwłaszcza ostatni rok, był naprawdę udany. Ale nie to buduje pozycję państwa.
Historyczny bagaż, współczesne konflikty
W kontekście polsko-rosyjskim przywołuje się czasem przykład niemiecko-francuskiego pojednania. Tak, to prawda. Ale ostateczne zamknięcie rozdziału "Historia" nie oznacza tego samego w polityce bieżącej - wystarczy spojrzeć na twardą rywalizację Paryża i Berlina o prymat w UE.
Cóż więc dopiero mówić o stosunkach polsko-rosyjskich. Determinuje je konflikt interesów, niezależnie od dobrych chęci jednej czy drugiej strony. Historyczne spory są dobrze znane, a jakie są dziś? W ciągu ostatnich 20 lat dotyczyły zawsze którejś z tych kwestii: integracja Polski ze strukturami zachodnimi (polityka i rola RP w NATO i UE, sojusz z USA); interesy obu stron na terenie Europy Wschodniej, od Estonii, przez Ukrainę, po Kaukaz; sfera energetyczna; stosunek do historii.
Czy i jak ostatnie lata "odwilży" - zwłaszcza ostatni rok - wpłynęły na wygaszenie (rozwiązanie) konfliktów?
"Niet" dla tarczy
Moskwa wciąż uważa NATO za wroga nr 1 – wystarczy zajrzeć do oficjalnej doktryny obronnej – i dąży do osłabienia roli Sojuszu w europejskim systemie bezpieczeństwa. Co jest oczywiście sprzeczne z interesem Polski, członka NATO, na dodatek granicznego.
Także sprawa obrony przeciwrakietowej nie została rozwiązana, mimo rezygnacji Obamy z poprzedniej koncepcji. Zadziwiająco ostre protesty rosyjskie wywołuje sprawa amerykańskich (nieuzbrojonych) Patriotów w Polsce. Choćby w maju 2010 szef MSZ Rosji Siergiej Ławrow mówił, że oczekuje od USA i Polski "sensownych wyjaśnień" w tej sprawie.
Nowa polityka wschodnia
Moskwa nigdy nie darowała Polakom poparcia "pomarańczowej rewolucji" na Ukrainie, a prezydentowi Kaczyńskiemu – zaangażowania w obronę Gruzji podczas wojny 2008 r. To dwa przykłady realizacji przez Polskę "giedroyciowej" koncepcji polityki wschodniej – wspierania budowy niepodległych demokratycznych państw i wiązania ich z Europą. Co stoi w sprzeczności z rosyjską koncepcją odbudowy wpływów sprzed upadku ZSRS.
Obecny polski rząd już mniej zabiega o bliskie relacje z Kijowem czy Tbilisi, a swą politykę wschodnią podporządkowuje jak najlepszym i najbliższym stosunkom z Rosją (minister Sikorski symbolicznie zadeklarował zerwanie z "koncepcją jagiellońską"). Oczywiście mamy mocno reklamowane Partnerstwo Wschodnie, ale czy ktoś pokusiłby się dziś o wskazanie konkretnych osiągnięć tego projektu? Białoruś takim przykładem z pewnością nie jest.
Gazowy "kompromis". Pora na Lotos?
Przedstawiciele polskich i rosyjskich władz powtarzają, że przeszłość i uprzedzenia nie powinny przesłaniać teraźniejszych wspólnych interesów. Jako przykład takiego realizmu podają, zawarty na jesieni 2010, nowy kontrakt gazowy.
Rząd przedstawia to jako sukces, krytycy wskazują, że umacnia uzależnienie Polski od rosyjskiego gazu. A co mówią sami Rosjanie? Większość uznała kontrakt za kompromis, choć z większą korzyścią dla Rosji. Nie brakuje głosów, że Polska stała się dla Gazpromu poligonem doświadczalnym jak obejść nowe regulacje rynku energetycznego UE, formalnie ich nie odrzucając.
Umowa gazowa to dopiero początek energetycznej ekspansji Rosji w Polsce. Coraz głośniej o udziale Rosjan w prywatyzacji polskich zakładów chemicznych, a przede wszystkim gdańskiego Lotosu.
Katyń – gesty bez mocy prawnej
Po 10 kwietnia temat Katynia zaistniał w rosyjskiej przestrzeni publicznej na niespotykaną dotąd skalę. Po raz pierwszy od 2000 r. najwyższe władze jednoznacznie przyznały, iż zbrodni w Katyniu dokonały sowieckie organy bezpieczeństwa (mówił o tym Putin w Katyniu 7 kwietnia 2010, a Duma 26 listopada 2010 przyjęła uchwałę ws. zbrodni katyńskiej, uznając ją za zbrodnię reżimu stalinowskiego.).
Problem w tym, że za zmianą retoryki i symbolicznymi gestami nie idą decyzje o prawnym znaczeniu. Nie wznowiono śledztwa katyńskiego w Rosji (uparcie utajnia się jego wcześniejszy przebieg), archiwa pozostają zamknięte (przekazywane z wielką pompą kolejne tomy akt wnoszą niewiele), a w procesie przed Trybunałem w Strasburgu rosyjski rząd mówi o "wydarzeniach katyńskich" - pospolitym, już przedawnionym przestępstwie.
Poprawa, nie przełom
- Obie strony trochę zapracowały na to, że te relacje były takie chłodne - mówił 11 sierpnia 2009 Donald Tusk, podkreślając, po raz kolejny od objęcia teki premiera, że jego ambicją jest zmienić relacje polsko-rosyjskie. Później były spotkania premierów w Gdańsku (wrzesień 2009) i w Katyniu (kwiecień 2010). Wreszcie katastrofa smoleńska.
Zaś w maju 2010 pełniący obowiązki prezydenta Bronisław Komorowski pojechał do Moskwy. W grudniu w Warszawie pojawił się Miedwiediew. "Wizyta w Polsce zakończona. Poprawa stosunków widoczna" - napisał na Twitterze, opuszczając 7 grudnia Warszawę.
Poprawa to jednak nie przełom i nie pojednanie, które wielu chciało widzieć dosłownie już parę godzin po katastrofie. Okazuje się, że pewnych różnic nie da się zatrzeć, co najwyżej można przyjąć pogląd drugiej strony. Ale wtedy trzeba bardzo uważać, by nie okazało, że jest to niezgodne z interesem państwa.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Te zdjęcia premierów Polski i Rosji na miejscu katastrofy obiegły cały świat (TVN24, fot.PAP)