Polski rząd postanowił sięgnąć do kieszeni i ustanowił Nagrodę Solidarności. Państwo nie oszczędza i za działania na rzecz szerzenia demokracji i przypominanie światu, że wszystko zaczęło się u nas jeszcze przed upadkiem muru berlińskiego, postanowiło przyznać nagrodę w wysokości miliona euro.
Idee Nagrody Solidarności dość klarownie nakreślił jej pomysłodawca, Radosław Sikorski. - Chcemy, aby międzynarodowa Nagroda Solidarności pomagała ludziom, którzy dzisiaj walczą o demokrację - powiedział szef polskiej dyplomacji.
Jak zaznaczył, poza uhonorowaniem laureata za wysiłki na rzecz obrony demokracji na świecie nagroda ma służyć "przypomnieniu światu, że to w Polsce się zaczęło jeszcze przed upadkiem muru berlińskiego; że w Polsce już 4 czerwca miały miejsce pierwsze w bloku komunistycznych od drugiej wojny światowej częściowo wolne wybory i że Polska jest krajem, który dobrze wykorzystał swoją wolność, zarówno w sensie instytucjonalnym jak i gospodarczym".
Promocja Polski
Nagroda będzie się składała z trzech segmentów: 250 tys. euro otrzyma laureat, 700 tys. euro będzie przeznaczone na programy polskiej pomocy rozwojowej wskazane przez nagrodzoną osobę i 50 tys. euro na podróż studyjną laureata po Polsce, "żeby zaznajomić go z naszą udaną walką o wolność". Laureatem Nagrody Solidarności będzie mogła zostać jedynie osoba indywidualna, "która kierując się zasadami międzyludzkiej i międzynarodowej solidarności w sposób widoczny i rzeczywisty przyczyniła się do wprowadzenia, umocnienia lub obrony demokracji i transformacji systemowej na świecie, w poszczególnych krajach, bądź regionach".
Przyznanie Nagrody Solidarności wpisuje się w tegoroczne obchody 25-lecia polskiej transformacji. Kancelaria Prezydenta Bronisława Komorowskiego planuje, że 25-lecie przełomu 1989 r. ma być wykorzystane do wielkiej promocji Polski za granicą. Wręczenie nagrody 4 czerwca.
Autor: adsz\mtom / Źródło: TVN 24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24