W 2004 i 2006 roku polscy śledczy sprawdzali, czy mogą zatrzymać Romana Polańskiego w związku z oskarżeniem o gwałt w USA z 1977 roku - pisze na swojej stronie internetowej "Rzeczpospolita". W 2006 roku roku do prokuratury krajowej, którą kierował wówczas Janusz Kaczmarek, zwrócił się poseł LPR, ale uznano, że sprawa się przedawniła.
W 2004 roku zawiadomienie w tej sprawie wpłynęło do Prokuratury Rejonowej Warszawa-Śródmieście. Śledczy przebadali sprawę, ale nodmówili wszczęcia postępowania karnego z powodu przedawnienia ścigania.
"Ta bezkarność jest niezrozumiała"
Dwa lata później poseł Ligi Polskich Rodzin Arnold Masin zwrócił się do ówczesnego prokuratora krajowego Janusza Kaczmarka "w sprawie podjęcia przez organy ścigania działań w stosunku do polskiego reżysera".
Poseł przekonywał w piśmie do Kaczmarka, że "dla wielu, może nawet większości obywateli naszego kraju, niezrozumiała jest kilkunastoletnia bezkarność Romana Polańskiego wobec czynów, jakich dopuścił się podczas swego wcześniejszego zamieszkiwania w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej. Zastanawiać musi swoista publiczna zmowa milczenia wokół tej sprawy w Polsce oraz brak stosownego działania ze strony właściwych organów ścigania".
Kaczmarek zamyka sprawę
Prokuratura Krajowa znów podjęła kroki sprawdzające i znów odmówiono wszczęcia postępowania. – Przestępstwo zarzucone przez władze amerykańskie miało miejsce w roku 1977, a zatem zgodnie z polskim prawem uległo przedawnieniu w roku 1987. Stanowi to, niezależnie od posiadanego przez Romana Polańskiego obywatelstwa, bezwzględną przeszkodę do wszczęcia przeciwko niemu postępowania karnego w Polsce – uzasadniał wówczas Janusz Kaczmarek. Pod koniec września 76-letni Polański został zatrzymany na lotnisku w Zurychu i aresztowany na podstawie amerykańskiego amerykańskiego nakazu aresztowania z 1978 roku, który zarzuca mu, że w roku 1977 w willi aktora Jacka Nicholsona w Hollywood uwiódł 13-letnią wówczas Samanthę Gailey.
Źródło: Rzeczpospolita
Źródło zdjęcia głównego: TVN24