Kampanijne spotkania nie zawsze są dla polityków wygodne i łatwe. Platforma Obywatelska podejmuje rękawice w miejscach, które sprzyjają bardziej partii władzy – między innymi w Stalowej Woli. Materiał magazynu "Polska i Świat".
W środę doszło do politycznego boju o Hutę Stalowa Wola, jeden z największych zakładów przemysłu obronnego w Polsce. - Tutaj stoję i będę stała po stronie prawdy i nie dam się zakłamać temu człowiekowi – mówi Renata Butryn z Platformy Obywatelskiej.
O tej samej porze odbyła się konferencja prasowa PO i w kontrze manifestacja zorganizowana przez prezydenta Stalowej Woli i polityka PiS Lucjusza Nadbereżnego. - Huta Stalowa Wola po trudnych momentach swojej historii w końcu ma olbrzymie wsparcie rządu Prawa i Sprawiedliwości – zapewniał.
- Premier Morawiecki kilka tygodni temu groził przemocą fizyczną, jeżeli tutaj przyjedziemy. I co, panie Morawiecki? – powiedział w Stalowej Woli były minister obrony narodowej Tomasz Siemoniak z PO.
To reakcja na słowa premiera sprzed trzech tygodni. - Mi tam robotnicy powiedzieli, że jakby tu przyjechali ci z PO, to żebym im powiedział, żeby ubrali takie bardzo grube waciaki, bo ich kijami obiją – stwierdził szef rządu.
- Są miejsca trudne, ale wszędzie tam mieszkają ludzie, którzy zasługują na prawdę i w tych trudnych miejscach trzeba odkłamywać to, co mówi Morawiecki – podkreśla Borys Budka z Platformy Obywatelskiej.
PiS wysyła polityczne wsparcie do Stalowej Woli
Wizyta PO w Stalowej Woli była wyraźnie nie po myśli PiS-owi. Dlatego polityczne wsparcie w Stalowej Woli prezydent miasta dostał już rano z Ministerstwa Aktywów Państwowych.
- Czas rządów Platformy Obywatelskiej i Donalda Tuska to koszmarny czas pod względem tego, jak wyglądała sytuacja społeczna w Stalowej Woli – twierdzi Lucjusz Nadbereżny.
- Bym się wstydził, żeby przyjechać do Huty Stalowa Wola, jakbym był Siemoniakiem czy (b. wiceministrem skarbu Zdzisławem) Gawlikiem i innymi politykami PO, którzy doprowadzili hutę na skraj upadłości – mówi, stojący obok prezydenta Stalowej Woli, wiceminister aktywów państwowych Andrzej Śliwka.
Obecność Platformy Obywatelskiej na Podkarpaciu to nie przypadek. - Jak premier mówi komuś, że ma gdzieś nie jechać i się obawiać, to może brzmieć jak groźba. My nie boimy się Morawieckiego i jego gróźb, bo to jego, mam wrażenie, będą wywozić na taczkach – mówi Robert Kropiwnicki z Platformy Obywatelskiej.
"Tusk robi coś, co Kaczyński uważa za imposybilizm"
Niektóre spotkania w terenie bywają trudne - na przykład kiedy do Jeleniej Góry przyjechali związkowcy z kopalni Turów.
- Taktyka reaktywna. Albo się wygra, albo się nie wygra, ale do tej pory, jeśli jest na plus, to będą to robić dalej – stwierdza ekspert ds. wizerunku i marketingu politycznego Mirosław Oczkoś. - Ludzie mogą zobaczyć, że znowu pojechał i nie bał się albo pojechał tam, gdzie miał nie jeździć – dodaje Mirosław Oczkoś.
Tusk spontanicznie przyjmował zaproszenia od rolników. Rękawice chciał podjąć też, kiedy spotkał się ze związkowcami w raciborskim Rafako. – Na pewno nie wyniknie zmiana poglądów. Każdy z was ma własny pogląd na Polskę i na to, co się dzieje dziś – powiedział na miejscu były premier.
Kiedy PiS zarzucał mu, że zła kondycja spółki to była jego wina, stwierdził: "Czuję się współodpowiedzialny za to, co się dzieje z Rafako w ostatnich latach, choćby dlatego, że jak byłem premierem, to uczestniczyłem w przygotowaniu zamówień".
- Donald Tusk wybrał metodę, która się sprawdza, czyli robi coś, co Jarosław Kaczyński uważa za imposybilizm, że tego się nie da – podkreśla Mirosław Oczkoś. – Na spotkania mogą przyjść ludzie z ulicy – zauważa. Konfrontacji podobnych do tej w Stalowej Woli w czasie kampanii może więc być więcej.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24