Od wczoraj oglądamy kulminację patologii w telewizji publicznej - komentowała w "Rozmowie Piaseckiego" w TVN24 wiceministra kultury Joanna Scheuring-Wielgus. Posłanka Lewicy w rozmowie mówiła o zmianach w mediach publicznych.
Gościem Konrada Piaseckiego w środę była wiceministra kultury i dziedzictwa narodowego, posłanka Lewicy Joanna Scheuring-Wielgus. Pytana była o przyjętą wczoraj przez Sejm uchwałę w sprawie "przywrócenia ładu prawnego oraz bezstronności i rzetelności mediów publicznych oraz Polskiej Agencji Prasowej".
- Sejmowa uchwała, którą wczoraj przegłosowaliśmy, jest symbolem, pokazaniem tego, co się przez osiem lat rządów Prawa i Sprawiedliwości w mediach publicznych wydarzyło, ale również jest drogowskazem dla rządu, co powinno się wydarzyć w kwestii mediów publicznych - wyjaśniła.
Jak zapewniła, resort kultury i członkowie rządu są "przygotowani do tego, w jaki sposób" dokonać zmian w mediach publicznych. - Na pewno nie będzie to sytuacja, że będziemy łamali prawo, tak jak robiło to Prawo i Sprawiedliwość. Nie chcemy wprowadzać metod PiS-bis, wszystko będzie zgodnie z prawem - mówiła.
- To wszystko się wydarzy zgodnie z prawem, krok po kroku. W uchwale mówimy o bardzo ważnej rzeczy, ustawie, która wprowadziła organ niekonstytucyjny, Radę Mediów Narodowych. Od ustawy, nad którą głosowaliśmy w 2016 roku, ja byłam wtedy przeciw, rozpoczęła się cała demolka w mediach publicznych. Wszystkie decyzje, które wtedy zapadały od 2016 roku, są niekonstytucyjne i bezprawne - zaznaczyła.
Dopytywana, czy jest przekonana, że istnieje koncepcja na to, by wprowadzić zmiany w mediach publicznych, wiceministra odparła, że "jest kilka koncepcji, kilka scenariuszy, które będą realizowane w zależności od tego, którym scenariuszem rozpoczniemy".
- Nad całą koncepcją i odpowiedzialnym za to w ministerstwie jest (minister kultury - red.) Bartłomiej Sienkiewicz. Ma oczywiście wsparcie nas, wiceministrów. To się wszystko wydarzy, prędzej czy później. Nie mogę powiedzieć kiedy, bo nie chcę zdradzać planów, natomiast to się wydarzy - zapewniała.
Odnosząc się do obietnicy Donalda Tuska z kampanii wyborczej o zmianach w telewizji rządowej w ciągu doby od przejęcia władzy, zwracała uwagę, że Lewica "mówiła jasno i wyraźnie, że zmiany trzeba wprowadzić, że nie da ich się zrobić w 24 godziny".
Scheuring-Wielgus: od wczoraj oglądamy kulminację patologii w telewizji publicznej
W tym kontekście posłanka mówiła o ostatnich wydarzeniach w budynkach telewizji rządowej, w których politycy PiS przez całą noc bronili swojej propagandy u boku dziennikarzy tej telewizji.
- To, co się dzieje od tego tygodnia w kwestii mediów publicznych, to, co oglądamy od wczoraj, te obrazki, które pokazujemy, są dodatkowym argumentem do tego, żeby te zmiany, które chcemy wprowadzić, żeby je wprowadzić, są dodatkowymi argumentami do tego, żeby pokazać, że jest łamane prawo - mówiła.
Scheuring-Wielgus oceniła, że "oglądamy od wczoraj kulminację patologii w telewizji publicznej". - Widzimy cyrk, który nie jest cyrkiem Monty Pythona, z którego możemy się śmiać, oglądając kolejne odcinki, tylko jest nam pokazywane coś, co w zasadzie wydarza się tylko w państwach, gdzie rządzi jakiś autokrata - mówiła.
Podkreślała tu, że 109 posłów PiS "zamiast być na głosowaniu i wykonywać swój mandat poselski, do czego po prostu są zobligowani, wchodzi nie do programu telewizyjnego telewizji publicznej, tylko wchodzi na teren telewizji publicznej po to, żeby tam siedzieć". Oceniła, że to "totalna kompromitacja".
"Ostateczność"
Pytana, czy wobec wspólnego protestu pracowników telewizji rządowej oraz polityków PiS wyobraża sobie scenariusz metod siłowych, wiceminister odparła, że "to oczywiście ostateczność".
- Funkcjonariusze polityczni, którzy teraz koczują w telewizji publicznej, marzą o sytuacji, że będą wyciągani za fraki i będą mogli protestować i pokazywać, że są siłą wyciągani z telewizji. My nie chcemy tak robić. To, jak powiedziałam, jest ostateczność - zaznaczyła.
Dopytywana, czy jest to ostateczność rzeczywiście brana pod uwagę, Scheuring-Wielgus uściśliła, że "scenariuszy jest kilka i w ostateczności trzeba być może będzie tak zrobić".
- Zwrócę uwagę na to, co robił Macierewicz jeszcze niedawno. On również czekał na moment, żeby być wyprowadzony siłą. Skończyło się, jak się skończyło, w końcu po prostu odstawił te zabawki i wyszedł z komisji, którą prowadził - przypomniała, nawiązując do likwidacji podkomisji smoleńskiej prowadzonej przez Antoniego Macierewicza.
"Nie będzie to rewolucja, a ewolucja"
Scheuring-Wielgus w rozmowie mówiła także o finansowaniu mediów publicznych. - Donald Tuk zapowiedział, że nie będzie finansowania mediów publicznych w przyszłym budżecie. My chcemy, żeby w którymś momencie finansowanie przyszło, ale ono musi być wtedy, kiedy do telewizji publicznej będzie zaufanie ze strony widzów - tłumaczyła.
Przypomniała przy tym, że Najwyższa Izba Kontroli złożyła dwa zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstw związanych z funkcjonowaniem TVP. - Dzieje się dużo różnych rzeczy i scenariusz, który zostanie wybrany przez Bartłomieja Sienkiewicza, będzie scenariuszem, który będzie odpowiadał na te wszystkie sytuacje, o których teraz tutaj rozmawiamy - podsumowała.
Pytana o to, czy ma poczucie, że w ministerstwie kultury musi nastąpić rewolucja w finansowaniu, wiceminister uściśliła, że w resorcie odpowiada za Departament Mecenatu Państwa i Departament Funduszy Unijnych. - Jest tam gorzej niż sobie wyobrażałam, natomiast nie będzie to rewolucja, a ewolucja - wyjaśniła.
- Bardzo mi zależy na tym, żeby rozdział pieniędzy nie był rozdziałem, który wrzuca nas w jakieś skrajności, czy w prawo, czy w lewo. Kultura jest naprawdę różnorodna, artyści są różnorodni i żaden minister, żadna ministra nie ma prawa do tego, żeby kogokolwiek dyskredytować - przekazała.
Dopytywana, czy podpisze się zarówno pod decyzjami o progresywnych przedstawieniach teatralnych, jak i sztuce motywowanej religijnie, wiceministra potwierdziła. - Oczywiście, że tak. Tylko zanim Joanna Scheuring-Wielgus to podpisze, to najpierw będzie miała grupę ekspertów, którzy będą to sprawdzali. Te osoby akurat są kluczowe i bardzo ważne - mówiła.
Scheuring-Wielgus: od 15 października do 12 grudnia 130 najróżniejszych decyzji na około 500 milionów
Przyznała przy tym, że "nie wyobraża sobie kontynuowania patologii, która funkcjonowała w ministerstwie kultury, że jednoosobowo będzie miała wpływ na gigantyczne rozdawnictwo pieniędzy, chociażby na inwestycje w kulturę".
- To mnie strasznie zszokowało, że minister (Piotr) Gliński mógł usiąść sobie z (byłym już wiceministrem kultury Jarosławem) Selinem na kawę i zdecydować, że 50 milionów dadzą na teatr w Toruniu, a 40 milionów na bibliotekę w Nakle albo gdziekolwiek. Dla mnie to patologia, bo jeżeli takie decyzje podejmuje się jednoosobowo, to znaczy, że w ministerstwie nie było żadnej strategii, w ogóle myślenia o kulturze przyszłościowo i to jest patologia i ja na pewno nie będę tak robiła - zapewniała.
Wiceminister zrelacjonowała, że pierwszego dnia pracy sprawdziła, jakie decyzje zostały wydane od 15 października po wyborach do 12 grudnia, "również przez dwutygodniową ministrę (Dominikę) Chorosińską". - Zapadło około 130 najróżniejszych decyzji. Jedne dobre, drugie niedobre. To było około 500 milionów na wszystkie decyzje - dodała.
Zauważyła przy tym, że przez resort przepływają "bardzo duże pieniądze". - Trzeba przyznać Glińskiemu, będzie pochwała, że w ministerstwie kultury na działania kulturalne pojawiło się bardzo duże pieniędzy i budżet wzrósł, ale według mnie był on wydawany w sposób niegospodarny, bezsensowny czasami na organizacje typu fundacje pana Bąkiewicza, faszystowskie, narodowe, które nigdy nie powinny dostać finansowania - mówiła.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24