Nie milkną echa wypowiedzi ambasadora USA w Polsce Paula Jonesa dotyczące znowelizowanej ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej. - To świadczy, że dyplomacja nie działa - skomentował Ryszard Petru z Nowoczesnej. Natomiast politycy partii rządzącej z opiniami wolą poczekać na decyzję Trybunału Konstytucyjnego w sprawie sporej ustawy.
Ambasador Jones podkreślił w internetowym nagraniu, że władze Stanów Zjednoczonych rozumieją "dążenia Polski do obrony dobrego imienia".
- Obowiązkiem całego świata jest nie dopuścić nigdy więcej do wydarzeń z II wojny światowej i Holokaustu. Jesteśmy to winni ofiarom, ocalonym i przyszłym pokoleniom. Otwarte dyskusje to jedyny sposób. Bez dialogu, wolności słowa i wolności prasy, nie damy rady - podkreślił ambasador USA w Polsce.
"To bardzo sytuacja poważna"
Zdaniem Ryszarda Petru, posła Nowoczesnej, opublikowanie internetowego przesłania przez ambasadora USA jest groźnym sygnałem dla polskich władz.
- Przecież ambasador USA nie kontaktuje się z polskim rządem za pośrednictwem mediów czy internetu. Zwykle kontaktuje się, rozmawiając. Jeżeli takie oświadczenie miało miejsce, to znaczy, że nie rozmawiają normalnie. To jest bardzo mocny sygnał - ocenił Petru.
Zdaniem założyciela Nowoczesnej nagranie amerykańskiego dyplomaty sugeruje, że "rząd amerykański nie jest w stanie wejść w normalny dialog z Polską w tej sprawie".
Petru skomentował, że spór o nowelizację ustawy o IPN wpisuje się w całą złą politykę zagraniczną rządu PiS. - To bardzo sytuacja poważna. Mamy w tym momencie popsute relacje z Izraelem, z Komisją Europejską złe relacje, wyraźnie nadszarpnięte ze Stanami Zjednoczonymi - ocenił.
"USA nie będą tolerować w Polsce łamania wolności słowa"
Rafał Grupiński, poseł Platformy Obywatelskiej, ocenił internetowe nagranie ambasadora Jonesa jako podkreślenie wartości ważnych dla władz USA. - Amerykanie wyraźnie podkreślają przywiązanie do wolności słowa i do podstawowych wartości, które są łamane ustawą o IPN - komentował Grupiński.
Polityk PO podkreślił, że jest kolejny sygnał ostrzegawczy. - Nasz najważniejszy strategiczny sojusznik, czyli Stany Zjednoczone, nie będą tolerować w Polsce łamania wolności słowa i ograniczania na przykład opowiadania przez ofiar ofiar Holokaustu i ich potomków o tym, co wydarzyło się podczas II wojny światowej - ocenił Grupiński.
"Pozostawmy czas dla Trybunału Konstytucyjnego"
Pytani o nagranie ambasadora Jonesa politycy PiS, unikali bezpośredniej odpowiedzi.
- Ustawa o IPN trafiła już do Trybunału Konstytucyjnego. Teraz pozostawmy czas dla Trybunału, żeby rozpatrzył tą ustawę i stwierdził, czy jest zgodna z polską konstytucją czy nie. Z tego punktu widzenia dyskusja na temat ustawy jest przedwczesna do czasu, jak nie poznamy stanowiska Trybunału - wskazywał Jan Maria Jackowski, senator PiS.
Wcześniej do słów ambasadora USA odniósł się Jacek Czaputowicz, minister spraw zagranicznych. Jego zdaniem "wszystkie wątpliwości zgłaszane przez stronę amerykańską, przez stronę izraelską, co do interpretacji, mogą być rozwiane".
- Poczekajmy, jestem dobrej myśli - mówił szef MSZ.
Krytyka ze strony Izraela, USA i Ukrainy
Zgodnie z nowelizacją ustawy o IPN każdy, kto publicznie i wbrew faktom przypisuje polskiemu narodowi lub państwu polskiemu odpowiedzialność lub współodpowiedzialność za zbrodnie popełnione przez III Rzeszę Niemiecką lub inne zbrodnie przeciwko ludzkości, pokojowi i zbrodnie wojenne, będzie podlegał karze grzywny lub pozbawienia wolności do lat trzech.
Taka sama kara grozi za "rażące pomniejszanie odpowiedzialności rzeczywistych sprawców tych zbrodni".
Nowela ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej - która wejdzie w życie 1 marca - wywołała krytykę między innymi ze strony Izraela, USA i Ukrainy. Rozczarowanie decyzją prezydenta Andrzeja Dudy o jej podpisaniu wyraził sekretarz stanu USA Rex Tillerson.
W czwartek prezydent Andrzej Duda skierował do Trybunału Konstytucyjnego wniosek o zbadanie noweli ustawy o IPN w sprawie zgodności z konstytucją.
Autor: PTD//now / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24