Ta nominacja dosypuje kamyczek do naszego międzynarodowego, bardzo niekorzystnego wizerunku - tak powołanie Tomasza Greniucha, byłego działacza ONR na pełniącego obowiązki szefa wrocławskiego Instytutu Pamięci Narodowej oceniła politolog doktor Barbara Brodzińska-Mirowska. W TVN24 mówiła o możliwych konsekwencjach tej decyzji.
9 lutego Tomasz Greniuch zaczął pełnić obowiązki dyrektora Oddziału Instytutu Pamięci Narodowej we Wrocławiu. Wcześniej był naczelnikiem Delegatury IPN w Opolu. Greniuch w przeszłości działał w skrajnie prawicowym Obozie Narodowo-Radykalnym, był jednym z jego liderów. Na zdjęciach z 2005 i 2007 roku widać, jak unosi rękę w nazistowskim pozdrowieniu. W ostatnich dniach Greniuch przepraszał i przyznał, że używanie takiego gestu było "nieodpowiedzialne i złe". Tłumaczył, że wpłynęła na to "młodzieńcza brawura, bezkompromisowość".
Piotr Cywiński, historyk i dyrektor Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau w sobotę zwracał uwagę w TVN24, że nominacja Greniucha na dyrektora oddziału wrocławskiego Instytutu Pamięci Narodowej "to jest coś, co kompromituje IPN wewnątrz, w naszym społeczeństwie i poza granicami".
"To kwestia pewnej newralgicznej warstwy"
O tym, jak szerokie kręgi zataczać może wspomniana kompromitacja, mówiła w niedzielę we "Wstajesz i weekend" w TVN24 doktor Barbara Brodzińska-Mirowska, politolog z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika.
Oceniła, że słowa Piotra Cywińskiego "bardzo dobrze obrazują, jak poważne są konsekwencje tej nominacji". - One są bardzo poważne w wymiarze zewnętrznym i wewnętrznym. My w ogóle mamy w ostatnich latach dosyć nadszarpniętą reputację międzynarodową. Ta nominacja jest, lekko mówiąc, bardzo dyskusyjna i dosypuje kamyczek do naszego międzynarodowego, bardzo niekorzystnego wizerunku, który się utrwala od kilku lat - powiedziała.
Brodzińska-Mirowska przypomniała, że celem działań Instytutu Pamięci Narodowej jest "kwestia badawcza, pewna prawda historyczna". - Taka nominacja musi powodować, że zapala się czerwona lampka, jak teraz będą się te procesy odbywały i na ile naukowcy w ramach IPN-u będą mogli sobie pozwalać - skomentowała.
Według niej to także "kwestia pewnej newralgicznej warstwy, czyli prawdy historycznej, badań historycznych". Odwołała się przy tym do cytatu George'a Orwella, który pisał, że "kto rządzi przeszłością, w tego rękach jest przyszłość".
Brodzińska-Mirowska zwróciła uwagę, że w Polsce "mamy znakomitych historyków". - Myślę, że znalazłoby się co najmniej kilku kandydatów, którzy mogliby spokojnie to stanowisko piastować i mają pełne naukowe dyspozycje do pełnienia tej funkcji - oceniła.
Kandydatura "bardzo trudna do wybronienia"
Politolog w TVN24 powiedziała, że nominacja Tomasza Greniucha jest "szkodliwa, także dla obozu PiS". - Bardzo trudno jest wybronić tę kandydaturę. Niestety, nadszarpniętą reputację bardzo trudno jest odbudować, więc w tej sytuacji, mimo że pochodzi ona sprzed kilku lat, to te związki z ONR-em i działalność w ramach tych struktur były - tłumaczyła.
Brodzińska-Mirowska przypomniała, że sekretarz stanu w kancelarii prezydenta Andrzeja Dudy Wojciech Kolarski poinformował w sobotę, że rozmawiał zarówno z prezesem IPN, jak i z członkami kolegium Instytutu. "Przekazałem jednoznaczne stanowisko Prezydenta Andrzeja Dudy w sprawie nominacji we wrocławskim oddziale. Dyrektorem w IPN może być wyłącznie osoba o nieposzlakowanej opinii" - napisał Kolarski w mediach społecznościowych.
- To pewny element, który idzie na konto szczególnie Prawa i Sprawiedliwości - powiedziała Brodzińska-Mirowska we "Wstajesz i weekend".
Źródło: TVN24