Zobacz cały materiał "Faktów TVN".
Studenci Politechniki Krakowskiej wciąż mają zajęcia z wykładowcą, który pracę austriackiego uczonego przetłumaczył, przepisał i przedstawił jako swoją.
Dr Marek Wroński, który tropi i piętnuje plagiaty, nie kryje oburzenia. - To bandytyzm akademicki, gdzie wytrawny nauczyciel akademicki przejmuje pracę doktorską obcego fizyka i co więcej rozlicza tym grant na 270 tys. zł - uważa dr hab. Marek Wroński z Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Kaliszu.
Plagiat
Wroński zgłosił ten przypadek do Centralnej Komisji do Spraw Stopni i Tytułów (CKSST), a ta zleciła Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie wznowienie procesu przyznania tytułu. Między innymi za przepisaną pracę Jerzy S. otrzymał tytuł profesora. Właśnie teraz Rada Wydziału AGH uznała, że za plagiat profesura mu się nie należy. - Doszło tam do naruszeń i bezprawnego przywłaszczenia sobie cudzej pracy - mówi Bartosz Dembiński z AGH w Krakowie. Jeśli tę opinię podtrzyma CKSST, to ostateczną decyzję podejmie prezydent RP Andrzej Duda. Może on zakazać naukowcowi posługiwania się tytułem profesora. Sam zainteresowany jest o tym świadomy. - Tak najprawdopodobniej będzie - mówił Jerzy S. "Faktom TVN". - Zawdzięczam to sobie i państwu - dodał.
Wzór dla studentów?
Na ślad plagiatu wpadł pewniej student. Powiadomił o tym dr Agnieszkę Chrzanowską z Politechniki Krakowskiej, która nagłośniła sprawę. - Studenci, którzy obserwują to, co się dzieje, muszą czuć gigantyczny dysonans - komentuje dr hab. Agnieszka Chrzanowska z Politechniki Krakowskiej.Politechnika Krakowska udzieliła Jerzemu S. nagany i zwolniła z funkcji kierowniczych, ale nie zwolniła z wykładów i ćwiczeń dla studentów. - To na nim spoczywa główna odpowiedzialność za grzech, który popełnił - uważa Małgorzata Sydra-Śliwa z Politechniki Krakowskiej.
Autor: msz/mtom / Źródło: Fakty TVN