Policjanci w całym kraju są zmuszani przez przełożonych, by z własnej kieszeni płacić za ubezpieczenie pokrywające koszty wypadków i stłuczek radiowozów – wynika z informacji tvn24.pl. – Zasada, o której kandydatom do służby nie powiedzą, jest prosta: nie płacisz, to szlifujesz bruk w pieszym patrolu – mówi nam jeden z funkcjonariuszy.
Policyjna flota to około 22 tysięcy pojazdów. A te ulegają różnym stłuczkom i wypadkom. Według raportu Najwyższej Izby Kontroli do szkody dochodzi średnio niemal co godzinę, a blisko połowa jest spowodowana przez funkcjonariusza.
- Niewiele osób wie, że ten koszt jest przerzucany na policjantów. Musimy sami wykupić swoje ubezpieczenie – mówi nam oficer służący na Dolnym Śląsku.
Dobrowolne, obowiązkowe ubezpieczenie
Na poparcie swoich słów przekazał dziennikarzom tvn24.pl dokument - jawny – który w 2021 roku podpisał komendant miejski policji we Wrocławiu. Najważniejszy fragment decyzji „w sprawie zasad eksploatacji i nadzoru nad sprzętem transportowym” ujęty jest w punkcie 1.
"Sprzęt może zostać powierzony do prowadzenia policjantom/pracownikom cywilnym, którzy wykażą się co najmniej dwuletnim doświadczeniem w prowadzeniu pojazdów (…) i posiadają opłacone dobrowolne ubezpieczenie od odpowiedzialności cywilnej”
- Czyli dobrowolne ubezpieczenie jest obowiązkowym ubezpieczeniem – komentuje nasz rozmówca.
Ten sam dokument pokazuje, dlaczego tak często dochodzi do kolizji i wypadków z udziałem radiowozów: komendanci nie wymagają przejścia specjalnych szkoleń by jeździć pojazdami "uprzywilejowanymi". Nie wymagają, ponieważ policja oszczędza na doszkalaniu swoich funkcjonariuszy, na co już w 2018 roku zwrócili uwagę kontrolerzy Najwyższej Izby Kontroli.
Szybkie pieniądze
Ubezpieczenie – kosztujące od około 30 do nawet ponad 40 złotych miesięcznie – przejmuje za policjantów koszt napraw. Zgodnie z przepisami policjanta-sprawcę, który nie jest ubezpieczony, przełożeni mogą obciążyć do wysokości trzech pensji, co dziś w praktyce oznacza od 15 do 18 tysięcy.
Nie można mu jednak całej pensji zająć, windykacja trwa więc w nieskończoność, a naprawy się przecież same nie zrobią. W nowych radiowozach stłuczona lampa oznacza wymianę całych modułów i kwotę daleko ponad 15 tysięcy
Według niego przełożeni dlatego tak naciskają na ubezpieczanie się funkcjonariuszy: pieniądze z ubezpieczenia wpływają niemal natychmiast, radiowóz szybko wraca do służby.
Milczenie policji
Pytania o „dobrowolne, obowiązkowe ubezpieczenie” dziennikarz tvn24.pl przesłał do pionu prasowego komendy wojewódzkiej policji we Wrocławiu 30 lipca. W trzy dni później, zamiast odpowiedzi, przyszedł sms: „jutro zostanie wysłana odpowiedź w tej sprawie”.
Dzień później, czyli 3 sierpnia kolejny: „Niestety, nie uda nam się dziś udzielić odpowiedzi na zadane pytania, bardzo proszę o cierpliwość jak tylko będzie to możliwe odpowiemy”.
Do chwili publikacji tego materiału nie otrzymaliśmy jednak żadnych wyjaśnień.
Zapytaliśmy także Komendę Główną Policji, czy wymóg kupowania ubezpieczenia dotyczy całego kraju i dlaczego policja nie wzięła tego ciężaru finansowego na siebie. Dostaliśmy od rzecznika Mariusza Ciarki jednozdaniową odpowiedź: Komenda Główna nie wydała żadnych wytycznych dotyczących ubezpieczenia OC funkcjonariuszy.
Walka z MSWiA
Jednak fakt, że w takiej samej sytuacji mogą być policjanci w innych częściach kraju potwierdza tvn24.pl wiceprzewodniczący Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego młodszy inspektor Andrzej Szary: – Jako związek próbujemy z taką patologiczną sytuacją walczyć. Nasze apele do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji pozostają bez żadnych odpowiedzi. Nie składamy jednak broni - mówi.
Odmowa zapłacenia "dobrowolnego" ubezpieczenia oznacza poważne konsekwencje dla funkcjonariuszy. Redakcja tvn24.pl posiada kopię dokumentacji jednego z funkcjonariuszy, który odmówił zapłacenia ”dobrowolnego” ubezpieczenia. Został przeniesiony ze swojej jednostki, w której służył bez żadnych wpadek dyscyplinarnych do innej i skierowany do patrolu pieszego.
- Większość z nas dla świętego spokoju się godzi. Koledzy nie rozumieją, że to objaw tej samej choroby która niedawno pozwoliła komendantowi miejskiemu policji w Bydgoszczy podpisać rozkaz, by policjanci oddali czajniki do parzenia wody na herbatę i kawę. Cały kraj się śmiał z mojej firmy. My policjanci też, ale przez łzy: bo my wiemy, że wszystkie czajniki zostały kupione przez nas samych – mówi nasz rozmówca.
Sprawa dla Biura Spraw Wewnętrznych?
Policjanci z różnych części kraju informują też związkowców i Biuro Spraw Wewnętrznych o jeszcze jednym problemie związanym z „obowiązkowymi-dobrowolnymi ubezpieczeniami”.
- Mamy sygnały od swoich członków, że może dochodzić do nadużyć finansowych. Kolega przeciął jedną oponę a faktura opiewała na wymianę czterech opon – mówi nam związkowiec z południa kraju.
Inny opowiada podobną historię: - Policjant zarysował zderzak a z faktury wynikało, że zmieniono też lampy i czujniki parkowania.
Zgodnie z przyjętą praktyką policjanci upoważniają kolegów z logistyki do kontaktów z ubezpieczycielem. Co do zasady nie widzą więc żadnych dokumentów.
- Sygnałów, że mogą być zawyżane koszty, jest tyle, że powinno to zbadać Biuro Spraw Wewnętrznych – mówi funkcjonariusz komendy głównej policji.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Policja Mazowiecka