W Polsce zawodzi system kontroli na rynku żywności w Polsce. Choć w sumie jest aż pięć instytucji odpowiedzialnych za sprawdzanie tego, co ostatecznie trafia na nasz talerz, nie gwarantuje to bezpieczeństwa. Powód? Zamiast współpracy jest niejasny podział kompetencji między tymi instytucjami. Dochodzi do absurdu: kto inny kontroluje mięso w zwykłym sklepie, a kto inny, jeśli sklep jest z garmażerką. Jest jednak pomysł, jak ten bałagan uporządkować i powołać "policję żywieniową".
To, że w Polsce nie działa kontrola żywności, pokazuje niechlubna historia jednej ze smażalni ryb w Kołobrzegu, którą w ub. roku nagłośniła reporterka TVN24.
Nieświeże ryby myte brudną ścierką
Po zatrudnieniu się w jednej ze smażalni ryb w Kołobrzegu, ukrytą kamerą nagrała to, jak było tam przygotowywane jedzenie.
Okazało się, że mrożone, nieświeże ryby były myte brudną ścierką i smażone w starym oleju. Artykuły spożywcze, z których przygotowano potem potrawy, były przetrzymywane w brudzie i wysokich temperaturach, a klienci otrzymywali np. hamburgery ze spleśniałym serem.
Mimo to prokuratura umorzyła postępowanie przeciwko właścicielowi smażalni. Jedynym dowodem było nagranie TVN24, bo sanepid nie pobrał żadnych próbek.
"Widzieliśmy jak było"
- No jeśli nagranie z TVN nie jest dowodem, to też trzeba się zastanowić... Czy sanepid zadziałał za późno? Musiałbym czytać uzasadnienie prokuratury, żeby się do tego odnosić, ale wszyscy widzieliśmy jak było - podkreślił główny inspektor sanitarny Jan Bondar.
A widzieliśmy w mediach. Polską ostatnio wstrząsają afery żywnościowe, o których odpowiedzialne służby dowiadują się od dziennikarzy. A tych służb nie brakuje.
Pięć różnych inspekcji
Rośliny, które w paszy zjada krowa, kontroluje inspekcja ochrony roślin i nasiennictwa. Nad zdrowiem krowy czuwa inspekcja weterynaryjna, która, gdy z krowy powstanie już stek, kontroluje też przetwórnię.
Tam też zaglądają inspektorzy z inspekcji jakości handlowej produktów rolno-spożywczych, którzy wąchają, próbują i sprawdzają ile jest mięsa w mięsie. Gdy nasz stek trafia na sklepowe półki, jego jakość bada inspekcja handlowa. Za ladę zagląda też inspekcja sanitarna.
"Policja od bezpieczeństwa żywności"
Nielegalną masarnię inspekcja weterynaryjna w Ostrowie Wielkopolskim odkryła dzięki anonimowemu donosowi. Tak właśnie instytucje sanitarne wpadają na trop nielegalnych wytwórni, bo według nich nie mają innych narzędzi, by je znajdować.
Oczywiście mięso w niej produkowane bez pozwoleń trafiało do sklepów i restauracji. By uniknąć takich sytuacji proponowany jest pomysł, zresztą nie po raz pierwszy, połączenia wszystkich inspekcji w jedną.
- Powinno być coś w rodzaju jednej policji od bezpieczeństwa żywności, która to ma prawo wejść o każdej porze dnia i nocy do każdego zakładu produkującego żywność. Wtedy jest szansa, że to wszystko jest w jednym ręku, a co najważniejsze, jest jedna odpowiedzialność - zaznaczył prof. Krzysztof Krygier z wydział nauk o żywności SGGW.
Pytanie tylko co zadziała skuteczniej - po jednym urzędniku z pięciu instytucji, czy pięciu urzędników z jednej?
Autor: kris//gak / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: tvn24