Aleksander Kwaśniewski i Włodzimierz Cimoszewicz spotkają się 12 września w Stanach Zjednoczonych. Były prezydent chce namówić ekspremiera startu w wyborach do Parlamentu Europejskiego - pisze "Dziennik". Z kolei szef SLD Grzegorz Napieralski przyznał w TVN24, że będzie przekonywał Kwaśniewskiego, by to on otworzył listę Sojuszu.
Politycy nie kontaktowali się ze sobą od końca kampanii prezydenckiej w 2005 r. Osoby z otoczenia byłego prezydenta oraz byłego premiera próbowały od wielu miesięcy doprowadzić do spotkania. Jednak bezskutecznie.
Zbliżenie na pogrzebie
Dlaczego teraz się udało? Przełom – jak pisze "Dziennik" - nastąpił pod koniec lipca na pogrzebie prof. Bronisława Geremka. To wtedy Kwaśniewski i Cimoszewicz zamienili kilka zdań. - Doszli wówczas do wniosku, że dobrze byłoby się spotkać i poważnie porozmawiać - relacjonuje osoba, która też uczestniczyła w pogrzebie. I dodaje: - Akurat tak się złożyło, że obaj w podobnym czasie planowali wyjazd do Stanów. Dlatego ustalili, że właśnie tam się spotkają.
Politycy najprawdopodobniej spotkają się w piątek w Charlotte na Florydzie. Głównym celem ich rozmowy mają być czerwcowe wybory do Parlamentu Europejskiego. - Kwaśniewski będzie namawiał Cimoszewicza do startu w tych wyborach - mówi gazecie polityk SLD. Ale zastrzega jednocześnie: - Nikt nie powinien się spodziewać, że Cimoszewicz się do czegoś Kwaśniewskiemu zdeklaruje. On nikomu nie powie, czy startuje, czy nie, do momentu, aż sam nie będzie mieć silnego poparcia ze strony jakiegoś komitetu wyborczego, najlepiej centrolewicowego.
"Chciałby, ale się waha"
Chciałbym, żeby pan premier Cimoszewicz znalazł się na listach SLD Szef SLD Grzegorz Napieralski
Na strat Cimoszewicza bardzo liczą politycy, którzy budują nową centrolewicową formację - m.in. Dariusz Rosati i Marek Balicki. Bo Cimoszewicz mógłby być czarnym koniem w tych wyborach. - Byłby dla nas dużą wartością - przyznaje europoseł SLD Andrzej Szejna. CZYTAJ WIĘCEJ
SLD też przyjęłoby Cimoszewicza z otwartymi ramionami. - Chciałbym, żeby pan premier Cimoszewicz znalazł się na naszych listach – mówił radiu RMF szef SLD Grzegorz Napieralski.
"Kwaśniewski mógłby pełnić ważne funkcje w UE"
Szef Sojuszu nie ukrywa jednocześnie, że jeszcze lepszym rozwiązaniem byłby start Aleksandra Kwaśniewskiego. - To polityk wielkiej klasy, mąż stanu. Gdyby stanął na czele listy wyborczej SLD do Parlamentu Europejskiego, byłoby to dobre nie tylko dla naszej partii, ale także Polski. Mógłby się bowiem ubiegać o ważne funkcje w PE - przekonuje w rozmowie z TVN24 szef SLD.
Napieralski pytany, czy nie boi się schorzeń byłego prezydenta (podczas konwencji wyborczej SLD w Szczecinie Kwaśniewski miał niedyspozycję, media sugerowały, że po alkoholu, on sam zdecydowanie temu zaprzeczył - red.), odpowiedział: - Nie boję się, każdy ma od czasu do czasu, jakieś infekcje.
Ale czy się zdecydują?
Napieralski przyznaje jednak, że nie wie, czy Kwaśniewski na start w wyborach by się zdecydował. Sprawa nie jest również przesądzona w przypadku Cimoszewicza.
Jeden ze współpracowników byłego premiera Mariusz Edgaro mówi wprost: - Cimoszewicz na pewno zastanawia się nad startem. Ale waha się ze względu na swoich wyborców, dzięki którym dostał się do Senatu. I dodaje: - Bo on ma takie wrażenie, że więcej może zrobić dla Podlasia, będąc w Senacie niż w Parlamencie Europejskim.
Wybaczą sobie kampanię?
Cimoszewicz na pewno zastanawia się nad startem. Ale waha się ze względu na swoich wyborców, dzięki którym dostał się do Senatu. Bo on ma takie wrażenie, że więcej może zrobić dla Podlasia, będąc w Senacie niż w Parlamencie Europejskim Były współpracownik byłego premiera Mariusz Edgaro
Spotkanie w Ameryce – jak pisze "Dziennik" - będzie też doskonałą okazją do wyjaśnienia sobie starych spraw. Kwaśniewski w kampanii prezydenckiej w 2005 r. wspierał kandydaturę Cimoszewicza. - Oni zawsze się lubili. Reprezentują ten sam poziom inteligencji. Mówili do siebie skrótami i zawsze się świetnie rozumieli - wspomina jeden z polityków lewicy.
Jednak ich stosunki skomplikowały się w końcówce kampanii. Cimoszewicz wycofał się z niej po tym, jak jego asystentka Anna Jarucka oskarżyła go, że ten rzekomo kazał jej zmienić swoje oświadczenie majątkowe, by ukryć akcje Orlenu. - Miał poczucie, że został sam. I że przeciwko niemu jest również Kwaśniewski – relacjonuje rozmówca "Dziennika".
Ale obóz Kwaśniewskiego po "ucieczce" Cimoszewicza już nie mógł się pozbierać. Były premier był jedyną szansą na sukces lewicy. Przez większą część kampanii plasował się w ścisłej czołówce - był tuż za Donaldem Tuskiem i Lechem Kaczyńskim. Po jego rezygnacji było pewne, że lewica w wyborach prezydenckich z kandydaturą Marka Borowskiego poniesie druzgocącą klęskę. Górę wzięły też względy osobiste. Bo w kampanię Cimoszewicza zaangażował się prezydent Kwaśniewski. A szefem komitetu wyborczego była jego żona, Jolanta.
Źródło: "Dziennik", TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24