Od czasu kiedy wystąpiłam w spocie PiS dostaję wulgarne, obraźliwe pogróżki. Są wśród nich i takie z których można wyczytać, iż grozi mi się śmiercią - mówi tvn24.pl aktorka Anna Cugier-Kotka. I dodaje: - Jest mi bardzo przykro, nie zasłużyłam na takie traktowanie.
Pani Anna chce zgłosić sprawę policji i prokuraturze, ale najpierw - jak mówi - musi namierzyć adresatów anonimowych maili. Nie ma wątpliwości, że są to zwolennicy Platformy Obywatelskiej. - Podobno partia ma dużo wspólnego z tolerancją, tymczasem to, co się dzieje świadczy zupełnie o czymś odwrotnym - mówi aktorka. - Piszą do mnie fanatycy i frustraci, którzy dają upust swoim złym emocjom. Nie sądziłam, że ludzie mogą być tak mściwi i pełni nienawiści - dodaje.
I podkreśla, że jest jej bardzo przykro. - To wstrętne i obrzydliwe. Obraża się mnie i dorabia ideologię do mojego życiorysu - mówi Cugier-Kotka, przyznając jednocześnie, że nie żałuje, iż wystąpiła w spocie PiS.
Piszą do mnie fanatycy i frustraci, którzy dają upust swoim złym emocjom. Nie sądziłam, że ludzie mogą być tak mściwi i pełni nienawiści Anna Cugier-Kotka
Poseł PiS o serii dziwnych przypadków
O groźbach karalnych wobec aktorki mówił wcześniej poseł PiS Jacek Kurski. Nie ma wątpliwości, że to, co się dzieje wokół osób związanych z wyborczą kampanią PiS nie jest przypadkowe.
- W momencie kiedy wyprodukowany zostaje spot w kampanii na temat niespełnionych obietnic Platformy Obywatelskiej, producent tego spotu trafia natychmiast do więzienia, a główna aktorka tego spotu pani Anna Cugier-Kotka dostaje pięćdziesiąt gróźb karalnych, grożono jej nawet śmiercią - powiedział Kurski.
Producent, o którym wspomniał poseł PiS to aresztowany Michał B. Pracował on razem z Kurskim przy filmie "Nocna Zmiana" opowiadającym o kulisach upadku rządu Jana Olszewskiego, a także brał udział w kampanii wyborczej PiS. Był ścigany listem gończym przez sąd rejonowy w Malborku za oszustwo.
Jak dowiedziało się radio RMF FM, po zatrzymaniu B. na policyjnym komisariacie stawił się Kurski i dowiadywał się jakie są możliwości, by B. został zwolniony.
- Sprawa nie jest śmieszna. Wygląda na szytą politycznie – stwierdził poseł PiS. I jednocześnie przyznał, iż firma B. wygrała w przetargu internetowym i obsługuje technicznie kampanię PiS. Jednak od czasu, gdy to się stało, B. miał „serię dziwnych przypadków". - Było włamanie do jego domu, gdzie ukradziono jego laptopy i dokumenty - wyliczył Kurski.
Kurski: Bo byłem naiwny
Poseł PiS pytany dlaczego zaczął publicznie mówić o sprawie B. dopiero po tym, jak pojawiła się ona w mediach, a nie po jego zatrzymaniu. - Bo byłem naiwny i wierzyłem, że to jest rutynowe zatrzymanie - tłumaczył.
Podkreślił, że prokuratorzy w Malborku powiedzieli mu, że B. będzie przewieziony z Warszawy do Malborka i niezwłocznie zwolniony.
W poniedziałek rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Gdańsku Grażyna Wawryniuk powiedziała portalowi tvn24.pl, że B. zostanie ze stolicy (gdzie został aresztowany) przetransportowany do Malborka, gdzie odbywa się proces, w którym jest oskarżony o oszustwo na kwotę 35 tys. zł.
Prokurator krajowy Edward Zalewski powiedział z kolei w Radiu ZET, że sprawa B. pochodzi z 2005 r., i dotyczy zarzutu doprowadzenia innej osoby do niekorzystnego rozporządzania mieniem. Grozi za to od pół roku do ośmiu lat więzienia.
Zalewski dodał, że od 2007 roku prokurator starał się ustalić miejsce pobytu B. Okazało się, że od 2002 r. nie jest on nigdzie zameldowany. W związku z tym w marcu sąd zastosował wobec B. areszt, a prokuratura wydała za nim list gończy.
Źródło: tvn24.pl, RMF FM
Źródło zdjęcia głównego: TVN24