- To jest przykład upadku, przynajmniej niektórych, instytucji - mówił w TVN24 socjolog i kryminolog Paweł Moczydłowski o sprawie "chłopca z Cieszyna", którego rodziców odnaleziono dopiero po dwóch latach. Podkreślał, że nie ma żadnego wytłumaczenia dla tej sytuacji.
Moczydłowski tłumaczył, że w przypadku rodziny chłopca, którego ciało odnaleziono dwa lata temu w stawie w Będzinie mamy do "czynienia z absolutnym brakiem zainteresowania".
- Najprawdopodobniej ta patologiczna rodzina spowodowała, że rodzina najbliższa, dalsza i sąsiedzi utracili jakiekolwiek zainteresowanie - podkreślał.
"Przykład upadku instytucji"
Według socjologa instytucje państwa są od tego, by ludźmi, "z którymi są problemy, którym inni nie chcą pomóc, szczególnie dobrze się zająć".
- Jeżeli ktoś jest pracownikiem socjalnym i ma rozpoznać potrzeby rodziny, to poznaje te rodziny. Musi coś o tych rodzinach umieć powiedzieć. W związku z tym podmienienie (dziecka - red.) w dobrze pracującej instytucji opieki społecznej jest niemożliwe - mówił, odnosząc się do zdarzenia, kiedy to matka chłopca, Beata Ch., zamiast swojego syna, na obowiązkowe szczepienie przyszła z podstawionym dzieckiem.
Pracownicy MOPS jednak nie zauważyli oszustwa. - To jest przykład upadku przynajmniej niektórych instytucji, które powinny zająć się tym problemem czegoś, co nazywa się dobrem publicznym - stwierdził Moczydłowski.
Dwa lata śledztwa bez rezultatu
Zwłoki dziecka zauważyli 19 marca 2010 roku w stawie na obrzeżach Cieszyna dwaj przechodzący w pobliżu chłopcy. Ciało leżało tam kilka dni. Przyczyną śmierci był uraz jamy brzusznej. Miesiąc później chłopiec został pochowany w Cieszynie. Śledczy przez ponad dwa lata bezskutecznie starali się ustalić tożsamość dziecka i sprawców jego śmierci. W kwietniu bieżącego roku śledztwo ze względu na ich nie wykrycie zostało umorzone. Obecnie nastąpił przełom po anonimowym telefonie do Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Będzinie. Osoba przedstawiająca się jako sąsiadka poinformowała, że w mieszkającej obok rodzinie od dłuższego czasu nie widziała jednego z dzieci - Szymona. Podejrzani od kilku dni byli poszukiwani. W sobotę późnym wieczorem wrócili do swego mieszkania. Wówczas sąsiedzi zawiadomili policję. Domniemani rodzice chłopca zostali zatrzymani. Kobieta usłyszała zarzut zabójstwa, mężczyna zarzut nieudzielenia pomocy.
Autor: nsz / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24