Anna Walentynowicz, Alina Pieńkowska, Henryka Krzywonos oraz Ewa Osowska - to najbardziej znane kobiety dawnej Solidarności. Wspólnie zapobiegły załamaniu się strajku w Stoczni Gdańskiej i przeszły do historii. Ale wydarzenia sprzed 30 lat mają też wiele bezimiennych bohaterek, które wspierały stoczniowców w walce o ich pracownicze prawa.
Poczet kobiet Solidarności otwiera Anna Walentynowicz (zginęła w katastrofie prezydenckiego samolotu). Przez wielu nazywana matką "Solidarności". Kiedy pięć miesięcy przed przejściem na emeryturę została zwolniona z pracy, w jej obronie stanęła cała stocznia.
- To stało się taką iskrą zapalną, która spowodowała, że Bogdan wraz z grupa z Wolnych Związków Zawodowych podjęli decyzje, że to jest moment, w którym można podjąć strajk – mówi Andrzej Drzycimski, działacz opozycji w czasach PRL.
W podręcznikach do historii poczesne miejsce zajmuje Henryka Krzywonos. Tramwajarka, pewnego sierpniowego poranka wsiadła jak codzień do "15" - i zatrzymała cala komunikację w Trójmieście.
- Byłam zielona, jak przysłowiowy ogórek. Moi koledzy znali się na polityce, ja nie. Ale byłam zawsze zadziorna, wiec nie dawałam sobie w kaszę nadmuchać – mówi.
Alina Pieńkowska - autorka 16. sierpniowego postulatu dotyczącego służby zdrowia, zajmowała się kolportażem ulotek i prasą niezależną. To ona zawiadomiła Jacka Kuronia o toczącym się już strajku. Podobno była jedyną kobietą, z której zdaniem liczył się Lech Wałesa. Zmarła 8 lat temu. Owdowiła męża - organizatora strajku Bogdana Borusewicza.
Bezimienne bohaterki
Annę Walentynowicz, Alinę Pieńkowska, Henrykę Krzywonos oraz Ewę Osowską połączył dzień, w którym wspólnie zapobiegły załamaniu się strajku w stoczni.
Przebiegły przed bramę zakładu, aby zatrzymać wychodzących ze stoczni robotników. Wezwanie wydawałoby się słabych kobiet do silnych mężczyzn poskutkowało - strajk trwał nadal.
Mówiono o nich "bohaterki". Ale po latach uczestnicy strajku rozciągają to miano na kobiety, które nie znajdą się na kartach historii. - Te kilkanaście kucharek, które gotowały dla dwunastu tysięcy ludzi, te które robiły kanapki, rozlewały mleko. Te bohaterki są bezimienne – mówi Jerzy Borowczak, organizator strajku w Stoczni Gdańskiej.
To m.in. Aleksandra Olszewska. Od lat sprzedaje pamiątki przy historycznej bramie Stoczni. Gorącego lata 1980 r. godzinami godzinami przesiadywała przed bramą. - Nosiłam im tu jedzenie, miałam tu znajomych na stołówce. Pielęgniarki, one gotowały, a ja dawałam to stoczniowcom tam za murkiem – wspomina Olszewska.
Kobiety były po obu stronach płotu. Te na zewnątrz, kiedy mężowie okupowali zakład wychowywały dzieci i walczyły o przetrwanie w niełatwym czasie. - Przychodziły z bielizną , jedzeniem, no i z dobrym słowem. Takim "siedź tutaj do domu nie wracaj" – mówi Borowczak.
Losy kobiet Solidarności potoczyły się różnie. Nie obyło się bez aresztów i internowania, ale trud tych kobiet nie poszedł na marne.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: Polska i Świat TVN24