Posłowie PO Cezary Tomczyk i Joanna Kluzik-Rostkowska przedstawili kolejne dokumenty, które - jak przekonywali - świadczą o tym, że doktor Wacław Berczyński miał dostęp do dokumentów związanych z postępowaniem na zakup śmigłowców dla wojska. W piątek po raz kolejny wezwali szefa MON do dymisji.
W czwartek grupa posłów Platformy po raz kolejny odwiedziła resort obrony, gdzie przeglądała dokumenty związane z postępowaniem na zakup helikopterów dla wojska. O efektach wizyty poinformowali w piątek na konferencji prasowej: Cezary Tomczyk i Joanna Kluzik-Rostkowska.
"Wykończył caracale"
Oboje przedstawili nowe dokumenty, które - ich zdaniem - świadczą o tym, że były szef rządowej podkomisji do spraw katastrofy smoleńskiej doktor Wacław Berczyński miał wpływ na zakończenie rozmów z Airbus Helicopters na dostawę helicopterów caracal. Berczyński sam w kwietniu w wywiadzie dla "Dziennika Gazety Prawnej" mówił, że "wykończył caracale".
Pierwszy z zaprezentowanych dokumentów to pismo sygnowane przez dyrektora Centrum Operacyjnego MON, pułkownika dyplomowanego Kazimierza Bednorza do wiceszefa MON Bartosza Kownackiego. Czytamy w nim między innymi, że "dostęp do dokumentacji postępowania na pozyskanie śmigłowców wielozadaniowych (...) w okresie od 16 listopada 2015 roku do 27 kwietnia 2017 roku (...) posiadali: dyr. Bartłomiej Misiewicz, pan Kazimierz Nowaczyk, dr Wacław Berczyński".
Misiewicz to były już rzecznik MON i były szef gabinetu ministra Antoniego Macierewicza. Nowaczyk pełni obecnie funkcję szefa rządowej podkomisji badającej przyczyny katastrofy smoleńskiej. Obaj, podobnie jak Berczyński, to bliscy współpracownicy szefa resortu obrony narodowej.
Kolejne z udostępnionych dokumentów to kopie upoważnień wydanych przez Macierewicza dla Berczyńskiego, Nowaczyka i Misiewicza "do dostępu informacji niejawnych oznaczonych klauzulą 'ściśle tajne' w zakresie niezbędnym do wykonywania zadań służbowych na zajmowanym stanowisku". W każdym z trzech upoważnień znajduje się też informacja, że wobec Berczyńskiego, Nowaczyka i Misiewicza "Służba Kontrwywiadu Wojskowego prowadzi poszerzone postępowanie sprawdzające".
Tomczyk: Macierewicz kłamie
- Pan minister Macierewicz po prostu kłamie, mówiąc o tym, że pan Berczyński nie miał dostępu do tych dokumentów (związanych z postępowaniem na zakup śmigłowców - przyp. red.) - ocenił Cezary Tomczyk.
Posłowie PO zaprezentowali też kserokopie zapisów z dziennika ewidencyjnego Centrum Operacyjnego MON, z którego wynika, że doktor Berczyński miał dostęp do dokumentów dotyczących "postępowania za pozyskanie śmigłowców wielozadaniowych" w okresie od 26 stycznia do 21 września 2016 roku.
- Ta (druga) data jest ważna, dlatego że 21 września 2016 roku pan Wacław Berczyński oddaje dokumenty z toczącego się postępowania przetargowego, a dzień później - 22 września 2016 roku strona francuska zostaje poinformowana przez Ministerstwo Rozwoju oraz resort obrony, że strona polska odstępuje od przetargu, że prawdopodobnie taka będzie decyzja polskich władz - tłumaczył Tomczyk.
Według niego na wszystkie pytania i wątpliwości dotyczące okoliczności zakończenia rozmów na zakup caracali powinna odpowiedzieć prokuratura. - I na tę odpowiedź będziemy czekać - podkreślał poseł PO.
Berczyński nadal zatrudniony
Kluzik-Rostkowska zaznaczyła, że posłowie PO mieli okazję zapoznać się notatkami, z których wynikało, że Berczyński brał udział 2 lutego 2016 roku w Paryżu w rozmowach Macierewicza z francuskim ministrem obrony narodowej. - Pan Wacław Berczyński okazuje się być bardzo cennym współpracownikiem pana ministra Macierewicza" - dodała posłanka Platformy.
Jak z kolei przypominał Tomczyk, doktora Berczyńskiego, który od kilku tygodni przebywa w USA, wciąż wiąże z MON umowa-zlecenie, która wygasa dopiero 7 marca 2018 roku. - Czyli jeszcze przez minimum rok pan Wacław Berczyński będzie pracownikiem ministra obrony narodowej, za co pobiera sowite wynagrodzenie - za godzinę jego pracy wykonanej to aż 133 złote. W wymiarze stu godzin w miesiącu daje to w sumie około 13 tysięcy złotych. Nie wiadomo, ile tej pracy wykonuje Wacław Berczyński, czy może ją wykonywać z zagranicy - wyliczał poseł PO. Wezwał również Macierewicza do odpowiedzi na pytania o zatrudnienie Berczyńskiego.
Politycy Platformy po raz kolejny zwrócili się też do premier Beaty Szydło i prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego o odwołanie szefa MON. - Apelujemy do pani premier Szydło, do pana prezesa Kaczyńskiego: weźcie sobie pana Antoniego Macierewicza z powrotem. Jeżeli chcecie mieć z nim kłopot, to bardzo proszę, ale zdejmijcie go z tej funkcji, dlatego że on dzisiaj, niszcząc polską armię, stanowi zagrożenia dla nas wszystkich - przekonywała Kluzik-Rostkowska.
PiS: politycy Platformy usiłują robić hucpę
Szef sejmowej komisji obrony narodowej Michał Jach (PiS) odniósł się do wypowiedzi polityków PO.
Jach podkreślił, że nie ma żadnych wątpliwości dotyczących postępowania w sprawie śmigłowców wielozadaniowych dla armii. - Po raz kolejny politycy Platformy usiłują robić hucpę nie w tym miejscu, gdzie są jakiekolwiek wątpliwości. Tutaj nie ma żadnych wątpliwości - stwierdził poseł Prawa i Sprawiedliwości.
Jego zdaniem to poprzednie rządy przygotowały przetarg "w sposób skandaliczny". - Warto przypomnieć, że na drugi dzień po ogłoszeniu przez byłego prezydenta Komorowskiego, że wybrano Caracale, były premier Jerzy Buzek, jeden z najważniejszych przecież polityków Platformy, określił tę decyzję jako "niebywały skandal". To jest najlepszy komentarz do tego, co oni wówczas zrobili, a teraz usiłują wmówić panu ministrowi Macierewiczowi, że jest za coś odpowiedzialny - ocenił Jach.
Jak dodał, to Platforma odpowiada za to, że siły zbrojne do tej pory nie mają śmigłowców wielozadaniowych. - Ale wszystko wskazuje na to, że jeszcze w tym roku zostanie podpisany kontrakt na dostawę, może nie 70 (tyle maszyn H225 Caracal miało trafić do Polski w ramach kontraktu z Airbus Helicopters - przyp. red.), ale mniejsza liczba śmigłowców - zaznaczał szef sejmowej komisji obrony narodowej.
Polityk PiS po raz kolejny zapewnił, że Berczyński nie miał żadnego wpływu na podjęcie decyzji o zakończeniu rozmów z francuskim koncernem. - Warto ciągle przypominać, że decyzję o zerwaniu tego przetargu podjęło Ministerstwo Rozwoju, bo Airbus Helicopters nie był w stanie zrealizować zobowiązań offsetowych - podkreślił.
Zawiadomienia do prokuratury
PO w sprawie postępowania na zakup śmigłowców złożyła już kilka zawiadomień do prokuratury. Chodzi między innymi o możliwe przekroczenie uprawnień przez szefa MON i ujawnienia informacji niejawnych osobom nieuprawnionym, za które PO uważa Berczyńskiego, Nowaczyka i Misiewicza. Zdaniem Platformy, osoby te nie zostały zweryfikowane przez polskie służby specjalne i nie miały certyfikatów bezpieczeństwa.
Według MON z kolei nie jest prawdą, że Macierewicz bezprawnie udostępnił klauzulowane dokumenty. Jak twierdził wiceminister obrony narodowej Michał Dworczyk, Berczyński, Nowaczyk i Misiewicz mieli upoważnienie szefa MON do wglądu w "archiwalną dokumentację" techniczną dotyczącą zakończonego we wrześniu 2015 roku postępowania na śmigłowce i nie mieli wglądu do dokumentów negocjacji offsetowych prowadzonych przez Ministerstwo Rozwoju.
W materiałach, które dziennikarze otrzymali w piątek od posłów PO, jest także pismo sygnowane przez Macierewicza do Tomczyka, Kluzik-Rostkowskiej, Mariusza Witczaka i Marcina Kierwińskiego, w którym pisze on: "uprzejmie informuję, że w przetargu na dostawę wielozadaniowych śmigłowców dla polskiej armii pan dr Wacław Berczyński nie działał w charakterze pełnomocnika ministra obrony narodowej".
Wiceminister Dworczyk pytany w czwartek o obecność Berczyńskiego w Paryżu, przypomniał, że MON tłumaczyło już, że występował on tam w charakterze osoby, która dwa dni później została powołana na przewodniczącego podkomisji smoleńskiej.
Autor: mw//now / Źródło: PAP, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24