- Na efekty pracy nowych ministrów nie mamy co czekać. Cztery miesiące liftingu niczego nie dadzą - mówiła w "Kropce nad i" w TVN24 Beata Kempa (Zjednoczona Prawica), komentując zmiany w rządzie Ewy Kopacz. Jarosław Wałęsa (PO) bronił decyzji premier, mówiąc, że rząd będzie mógł w końcu spokojnie pracować, choć przyznał, że "wrzód", jakim była afera podsłuchowa, należało przeciąć wcześniej.
Zdaniem Beaty Kempy (Zjednoczona Prawica) ostatnie zmiany w rządzie Ewy Kopacz to "rozpaczliwa próba ratowania tonącej PO".
- Część z tych panów nie zdąży dobrze poznać korytarzy w ministerstwie, a co dopiero zdiagnozować sytuację i rozpocząć jakąkolwiek pracę. To jest za krótko. Na efekty tej pracy nie mamy co czekać - mówiła.
Jej zdaniem Platforma "pozjadała swoje rozumy i dzisiaj słusznie zbiera za to cięgi." - Cztery miesiące liftingu niczego nie dadzą - dodała.
Jarosław Wałęsa, który ma być szefem Instytutu Obywatelskiego PO, przyznał natomiast, że do dymisji powinno dojść w ubiegłym roku, kiedy tzw. afera podsłuchowa została ujawniona. - Należało przeciąć ten wrzód już wtedy, gdy taśmy zostały ujawnione, nie mielibyśmy tego, co się wydarzyło ostatnio (upublicznienie akt ze śledztwa - red.) - powiedział Wałęsa. Dodał, że dzięki zmianie ministrów praca rządu może się odbywać w spokoju.
"Warto zejść na ziemię"
Wałęsa stwierdził też, że największym kłamstwem minionej kampanii wyborczej było mówienie, że "Polska jest w ruinie". Przekonywał, że gołym okiem widać, jak bardzo Polska zmieniła się w ciągu ostatnich ośmiu lat, gdy rządziła Platforma.
- Dziwię się, że tak łatwo hasło "Polska w ruinie" zostało przyjęte przez część wyborców - dodał.
Wałęsa wyliczał, że przez ostatnie lata udało się Polsce wykorzystać m.in. szansę, jaką dała jej Unia Europejska.
- Udało nam się rozwinąć kraj w niespotykany dotąd sposób i na tym musimy budować nasz wizerunek - mówił. Zaznaczył, że PO powinna bardziej eksponować swoje sukcesy. Wśród nich wymieniał wzrost płacy minimalnej, spadek bezrobocia czy podwojenie liczby miejsc w żłobkach.
- Jeżeli jest tak dobrze, to czemu jest tak źle? - pytała z kolei Beata Kempa. Jak mówiła, przez ostatnie osiem lat Platforma miała czas by poprawić sytuację m.in. w służbie zdrowia, a tymczasem jedynie wymienia kolejnego ministra. - Warto zejść na ziemię i posłuchać ludzi - przekonywała.
Kempa podkreśliła, że młodzie ludzie chcą mieć nadzieję, iż jeśli skończą studia w kraju, to będą pracować za godziwe pieniądze, a ich oburzenie wynika z braku szans na normalne funkcjonowanie. Jej zdaniem minimalna pensja dla młodego człowieka tuż po studiach powinna wynosić 3 tys. zł netto.
Wałęsa: PO nie odczytała w porę sygnału
Jarosław Wałęsa przyznał, że Platforma nie odczytała w porę sygnału, jaki wysyłali jej młodzi wyborcy i przyszło jej za to zapłacić podczas wyborów prezydenckich. Podkreślał, że młodzi ludzie oczekują czegoś nowego, ruchu, z którym będą mogli się utożsamiać. Dodał, że jeśli PO odniesie sukces podczas jesiennych wyborów parlamentarnych, wówczas będzie to dowodem potwierdzającym silne przywództwo Ewy Kopacz. Zaznaczył jednak, że siła PO tkwiła w tym, że jej członkowie byli różnorodni i potrafili ze sobą dyskutować. - Teraz musimy do tego wrócić - powiedział.
Wałęsa tłumaczył, że nagrania z afery podsłuchowej "niczym samym w sobie, niczego nie reprezentują". Natomiast należy wyjaśnić nielegalny proceder, w wyniku którego zostały pozyskane.
Autor: db/j / Źródło: tvn24