Minister kultury odwołał dyrektora Studia Filmów Rysunkowych w Bielsku-Białej. Piotr Gliński sam go powołał dwa miesiące temu. Pracownicy studia skarżyli się na wątpliwe faktury, pojawiły się podejrzenia o wyprowadzanie publicznych pieniędzy i zatrudnianie ludzi bez kwalifikacji. Sam dyrektor z filmami, także rysunkowymi, za dużo wspólnego nie miał. Materiał magazynu "Polska i Świat".
O powodach odwołania Tomasza Małodobrego, dyrektora słynnego studia z Bielska-Białej, ministerstwo kultury nie chciało rozmawiać z dziennikarzami. W krótkim komunikacie pisze tylko o utracie zaufania. - Decyzje personalne są zazwyczaj na szczęście trafione, a czasami są nietrafione i pan Gliński ma prawo do podejmowania decyzji według swojej najlepszej wiedzy – tłumaczy premier Mateusz Morawiecki.
"Próba gaszenia pożaru, zanim zdążył się rozpalić"
Już przy powołaniu Tomasza Małodobrego na pełniącego obowiązki dyrektora Studia Filmów Rysunkowych lokalne media zwracały uwagę na brak doświadczenia i polityczne zaangażowanie. Nominowany skończył studia z zarządzania i popierany przez PiS ubiegał się o mandat radnego w Krakowie. - Został przywieziony "w teczce" i z dnia na dzień zastąpił wieloletniego dyrektora. Powstała atmosfera tajemniczości wokół tego studia – mówi dziennikarz "Kroniki Beskidzkiej" Kuba Jarosz.
Z odwołanym właśnie dyrektorem dziennikarze próbowali skontaktować się od tygodnia. Rozmawiać nie chce też jego zastępca, ani pracownicy, którzy boją się stracić pracę. Ale to pracownicy studia zaalarmowali premiera i ministra kultury o tym, co dzieje się w bielskim studiu. Pisali o podejrzeniu wyprowadzania publicznych pieniędzy, kolesiostwie i nieprzestrzeganiu procedur. - Decyzja o odwołaniu dyrektora Małodobrego to próba gaszenia pożaru, zanim on tak naprawdę zdążył się rozpalić – uważa Mirosław Suchoń z Koalicji Obywatelskiej.
"Pieniądze wypływały szerokim strumieniem"
Wraz z nowym dyrektorem pojawili się pracownicy bez kwalifikacji, ale za to z hojnym wynagrodzeniem. Wieloletnia księgowa miała zostać zwolniona za odmowę podpisania wysokiego rachunku za meble. Największe wątpliwości budziła natomiast faktura za ormiański dubbing do bajki "Kuba i Śruba" za ponad 70 tysięcy złotych od firmy, która wcześniej dubbingów nie robiła, za to sprzedawała papierosy i alkohol. Pieniądze zostały przesłane, ale od studia nie pobrano żadnych materiałów koniecznych do produkcji.
- Jestem właścicielem supermarketu, no z czegoś trzeba żyć, a powiem szczerze, że dubbingiem od niedawna się zajmujemy. Chodzi o to, że mamy wspólne znajomości w Armenii i tam mam możliwość, żeby wynajmować studio profesjonalne, żeby robić ten dubbing – mówi Avetis Mnoyan. Właściciel spółki Vetis przyznaje, że to jest pierwszy dubbing wykonany przez jego firmę. - Oni zgłosili się do ambasady - z tego, co ja wiem. I ambasador Armenii, który mnie zna i wie, jakie mam możliwości, przekierował studio filmowe do mnie - dodaje.
- Jesteśmy zaniepokojeni po prostu pewnymi faktami - mówi poprzednik Tomasza Małodobrego i wieloletni pracownik studia Andrzej Orzechowski. - Nie było takiej praktyki, ja nie znam w ogóle takiego rozwiązania, że wykonuje się dubbing w Polsce, po czym się film sprzedaje. Zawsze wyglądało to w ten sam sposób, że licencjobiorca kupował sobie licencje do filmu czy serialu i na własny koszt robił ten dubbing – twierdzi były dyrektor Studia Filmów Rysunkowych.
Zawiadomienie do organów ścigania po kontroli w ministerstwie planuje złożyć pochodzący z Bielska-Białej poseł Mirosław Suchoń. - Pieniądze wypływały szerokim strumieniem i kontrola idzie jak po grudzie, ponieważ cały czas czekam na dokumenty z ministerstwa – wskazuje polityk Koalicji Obywatelskiej. Ministerstwo informuje zaś, że stanowisko dyrektora zostanie obsadzone najprawdopodobniej w drodze konkursu.
Sylwia Piestrzyńska
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24