Niekiedy przed wyborami, ale najczęściej po wydarzeniach takich, jak te z Kamienia Pomorskiego temat kar dla pijanych kierowców wraca. Wciąż jednak niewiele się zmienia. Recydywiści częściej niż za kraty trafiają znów na fotel kierowcy. Przed świętami Polaków rozemocjonował przypadek Izabelli C., która pijana wjechała do przejścia podziemnego. Wtedy na chodniku nie było pieszych. W Kamieniu Pomorskim byli. Rząd po raz kolejny chce zmienić przepisy, aby takich kierowców karać "bardziej realnie". Co to oznacza?
Październik. Ulica Żeromskiego w Łodzi, przejście dla pieszych. Miejsce na konferencję prasową nietypowe, ale przykuwające uwagę. Lider Solidarnej Polski Zbigniew Ziobro tłumaczy, dlaczego pijani kierowcy zabijający ludzi powinni być traktowani jak sprawcy zabójstw w zamiarze ewentualnym, czyli jak osoby, które przewidują, że wsiadając za kierownicę w takim stanie mogą zabić.
Dwa dni wcześniej na tym samym przejściu 32-latek potrącił śmiertelnie 63-letnią kobietę i 10-letniego chłopca. Miał dwa promile alkoholu we krwi. O 0,7 promila więcej od innego łodzianina, który w tym samym tygodniu wjechał w grupę pieszych zabijając jedną osobę.
Zabrać auto, pokazać twarz
Takie wydarzenia najbardziej napędzają dyskusje o karach dla pijanych kierowców, którzy powodują wypadki. Solidarna Polska chciała już zabierać im auta, publikować zdjęcia, piętnować poprzez ujawnianie ich nazwisk, a nawet wprowadzać nowe pojęcie - "stanu nietrzeźwości w stopniu wysokim". Ale w kwietniu tego roku Sejm odrzucił te propozycje.
- Projektodawca strzela za daleko sankcją - tłumaczył wtedy, podczas sejmowej debaty, wiceminister sprawiedliwości Michał Królikowski. Przytaczał policyjne statystyki, bardziej optymistyczne, od kiedy jazda po pijanemu stała się przestępstwem, a nie tylko wykroczeniem. - Obecne przepisy stosowane wobec pijanych kierowców powinny pozostać w niezmienionym kształcie - przekonywał wiceminister.
Ministerstwo pracuje. "Kary bardziej realne"
Z policyjnych danych wynika, że w 2012 roku w wypadkach spowodowanych przez pijanych kierowców zginęły 584 osoby. Rok wcześniej 300 osób. Po wypadkach w Łodzi ministerstwo poinformowało, że jednak pracuje nad nowym projektem, który zaostrzałby kary dla pijanych kierujących.
- Zależy nam na tym, żeby kary były bardziej realne. Dzisiaj tacy kierowcy często dostają kary w zawieszeniu, a to nie pełni wystarczającej funkcji wychowawczej - tłumaczyła wtedy rzeczniczka ministerstwa Patrycja Loose.
"Bardziej realne", czyli na przykład dotkliwe dla kieszeni. W projekcie ministerstwa mowa jest o wysokich grzywnach, które w najcięższych przypadkach mogłyby wynieść nawet milion złotych. Wsiadający za kółko pod wpływem alkoholu mieliby też częściej fizycznie odpracowywać społeczeństwu swoje winy.
Pijani recydywiści za kółkiem
O tym, jak skuteczne w przypadku pijanych recydywistów są obecne przepisy też najwięcej mówią statystyki. Kierowców złapanych na jeździe pod wpływem alkoholu po raz drugi, trzeci czy czwarty sądy mogą karać bezwzględnym więzieniem już od ponad trzech lat. Ale z tego prawa, nawet wobec recydywistów, korzystają średnio w jednym przypadku na cztery. Najczęściej ograniczają się do wymierzania kar w zawieszeniu.
Bo skuteczna walka z pijanymi recydywistami to sprawa nie tak łatwa, jak mogłoby się wydawać. Okazuje się, że nawet w sytuacjach, w których takim kierowcom udowodniono już winę, ciężko zmusić ich do tego, by nie wsiadali za kółko.
Przykład dała kilkanaście dni temu potrójna pijana recydywistka Izabella C., która z jednym promilem we krwi wjechała do przejścia podziemnego w centrum Warszawy. Zatrzymałaby się na drzwiach kierowcy innego auta, ale na szczęście dla niego jechała o kilka kilometrów na godzinę za wolno.
Chwilę po tym, gdy kobieta zawzięcie broniła przed sądem swojego paszportu, bo jego oddanie "kolidowałoby z jej planami na święta", okazało się, że miesiąc wcześniej ten sam sąd pozbawił ją możliwości kierowania pojazdami mechanicznymi na dwa lata. Za to samo przestępstwo, popełnione w sierpniu tego samego roku. Wyrok jednak wciąż nie jest prawomocny i dlatego Izabella C. mogła prowadzić auto.
Gdy jej mercedes wpadał do przejścia podziemnego na schodach nie było żadnych przechodniów.
Tragedia w Kamieniu Pomorskim
Chodnikiem, na który w środę wjechało BMW kierowane przez pijanego 26-latka z Kamienia Pomorskiego, spacerowało natomiast osiem osób. Sześć z nich nie żyje. Dwie są w szpitalu. Obok pijanego kierowcy siedziała jego trzeźwa dziewczyna. Według świadków 26-latek nie hamował.
Autor: ŁOs//kdj / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24