Lekarzy pediatrów w Polsce zawsze brakuje, ale gdy przyjeżdżają z zagranicy, okazuje się, że nie są tu mile widziani. Swietłana Olhovik z 25-letnim doświadczeniem od dwóch lat bezskutecznie walczy o prawo wykonywania zawodu lekarza w Polsce.
53-letnia Swietłana Olhovik pracowała na Ukrainie przez 25 lat jako pediatra neonatolog. Wykładała nawet na Uniwersytecie Medycznym w Połtawie. Wieloletnie doświadczenie oraz jej nostryfikowany u nas dyplom ukończenia studiów medycznych jednak nie wystarczają. - Myślą o mnie, że jestem tępym lekarzem ze wschodu - uważa.
Egzamin, stosy dokumentów i... brak pewności
W Polsce musi zdać lekarski egzamin państwowy. To jednak nie wszystko. Jeżeli go zda, będzie musiała jeszcze przez wiele lat wiele lat ubiegać się o tytuł lekarza specjalisty. Przed emeryturą raczej nie zdąży.
Ministerstwo Zdrowia i samorząd lekarski nie chcą łatwo dopuszczać do wykonywania zawodu w Polsce lekarzy ze wschodu, ponieważ opinia o tamtejszym poziomie nauczania nie jest dobra.
- Często odbywają się tam kursy bez egzaminów - mówi dr Maciej Hamankiewicz, prezes Naczelnej Rady Lekarskiej. Dlatego, jak dodaje, nie chce "wprowadzać w błąd polskich pacjentów" mówiąc, że osoba z Ukrainy "to specjalista".
Konsul obiecał
Swietłana Olhovik chodzi po urzędach i prosi o pomoc. Jednak niewielkie są szanse, że coś się zmieni. Pomóc nie mogła nawet posłanka rządzącej koalicji Julia Pitera z PO. - Nakładanie na nią obowiązków, takich jak na początkujących lekarzy, jest wbrew interesowi polskiego systemu ochrony zdrowia - mówi. Kilka lat temu konsul w Charkowie zachęcał panią Svietlanę, żeby przyjechała do Polski. Zapewniał, że na pewno będzie mogła pracować jako lekarz. Dwa lata temu przyjachała z córką Aleksandrą Billewicz, która już wcześniej w Polsce skończyła studia, a teraz walczy o pracę dla matki. - Przyjechaliśmy z państwa, gdzie człowiek jest gnębiony, jest nikim. Tu jest gorzej - przyznała córka.
Autor: rf / Źródło: Fakty TVN