- Myślę, że to będzie tak: PSL stanie na swoich pozycjach, będzie stroszył piórka i jak zwykle pokazywał pazury, a premier Tusk przepchnie to jakoś głosami Palikota i cała koalicja będzie zadowolona - taki scenariusz wprowadzania zmian w ustawie emerytalnej przewiduje Leszek Miller. Temu stanowczo sprzeciwił się w "Faktach po Faktach" Jan Krzysztof Bielecki, który liczy na porozumienie koalicjantów.
Według Millera, ani Donald Tusk, ani Waldemar Pawlak nie ustąpią ze swoich stanowisk w sprawie podwyższenia wieku emerytalnego. Żeby więc przegłosować wprowadzenie pułapu wiekowego 67 lat premier będzie musiał szukać wsparcia w szeregach Ruchu Palikota.
- Jakiś wariant zostanie opracowany na zasadzie: Pawlak, jak nie ty, to Janusz Palikot. Jakoś to przepchniemy, a potem pogadamy - wróżył szef SLD. - Premier będzie szczęśliwy, że przeprowadził sprawę i wybaczy wiarołomstwo koalicjantowi, a Pawlak będzie szczęśliwy, że postawił się i przed kongresem swojej partii zdobędzie jakieś punkty - mówił były premier, a obecnie szef SLD.
W opinii Millera, koalicja będzie trwała, bo żadnemu z partnerów nie opłaca się jej rozpad. - My pożegnaliśmy się z PSL, bo nie mogliśmy znieść sytuacji, gdzie chcieli być jednocześnie w rządzie i w opozycji - przypomniał.
Przeciwnego zdania był natomiast Jan Krzysztof Bielecki. - Nie sądzę, żeby styl Tuska był taki, że koalicjant i rząd mówią coś innego. Premier chce uzyskać efekt wspólnego działania, bo po to jest koalicja - tłumaczył były premier. - Ta koalicja może jeszcze szereg dobrych rzeczy zrobić - zapewnił.
Reforma jak arlekinada
Według Millera, całe zamieszanie z reformą systemu emerytalnego przypomina arlekinadę: - Premier mówi, że gdyby wystąpił z tym przed wyborami, to by przegrał. Wicepremier mówi, że nie wierzy w emerytury, a minister finansów - że reforma powinna polegać na tym, by czas od przejścia na emeryturę do śmierci nie był zbyt długi - wyliczał polityk SLD.
Przypomniał, iż większość mężczyzn w Polsce umiera wcześnie, dlatego po podwyższeniu granicy wieku wielu nie dożyje emerytury. W dodatku, jak zauważył, rząd proponuje podwyższenie wieku w sytuacji, gdy na rynku brakuje pracy, zwłaszcza dla osób 50+. - Większość kobiet ciężko pracuje na kilku etatach – dla nich praca do 67 roku życia także jest nie do przyjęcia - dodał. Poza tym, jego zdaniem, tak ważna decyzja wymaga poważnej konsultacji społecznej, dlatego właśnie SLD proponuje referendum w tej sprawie.
"W 2040 roku będziemy w innym świecie"
Bielecki, jeden z doradców premiera, przekonywał z kolei, że reforma emerytalna w kształcie proponowanym przez rząd jest konieczna. - Polityka to nie jest ogłaszanie planów, ale zmienianie rzeczywistości. Premier Tusk z Pawlakiem zrobią tę zmianę - zapewniał.
Podkreślił, że od 1989 roku kobiety żyją przeciętnie dłużej o około 3,5 roku, a mężczyźni - o 3 lata. Co do trudnej sytuacji na rynku pracy, to Bielecki przypomniał, że obecnie mamy w Polsce wyż demograficzny.
- My musimy przenieść się wyobraźnią do innego świata. W 2040 roku (wtedy długość pracy osiągnie docelowe 67 lat - red.) będziemy w innym świecie. Będzie 4 miliony mniej rąk do pracy, bo będzie nas mniej - tłumaczył były premier.
Przypomniał też, że zmiany w emeryturach są konieczne, bo w przeciwnym razie będą one bardzo niskie.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24