- Mamy do czynienia od dawna z olbrzymim zamieszaniem informacyjnym co do tego, co się właściwie z tym człowiekiem działo podczas odbywania kary pozbawienia wolności - ocenił we "Wstajesz i wiesz" w TVN24 kryminolog i socjolog dr Paweł Moczydłowski, komentując przeszłość zabójcy Pawła Adamowicza.
Stefan W., który 13 stycznia w czasie finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy w Gdańsku śmiertelnie ranił nożem Pawła Adamowicza, odsiadywał wyrok 5 lat i 6 miesięcy pozbawienia wolności za napady na placówki bankowe z bronią w ręku. Z więzienia wyszedł w grudniu 2018 roku. Miesiąc później zabił prezydenta Gdańska.
Mężczyzna w czasie odbywania wyroku - na początku 2016 roku - spędził około półtora miesiąca na oddziale psychiatrycznym aresztu śledczego. Rozpoznano u niego schizofrenię. Według lekarzy doszło do remisji choroby, czyli przejściowego ustąpienia lub zahamowania objawów chorobowych. Do końca pobytu w więzieniu, do 8 grudnia 2018 roku, Stefan W. był pod stałą medyczną kontrolą.
"Odbywanie kary w pojedynczej celi zawsze jest dolegliwością"
O sytuacji Stefana W. w czasie jego pobytu w więzieniu mówił we "Wstajesz i wiesz" w TVN24 kryminolog i socjolog dr Paweł Moczydłowski.
- Mamy do czynienia od dawna z olbrzymim zamieszaniem informacyjnym co do tego, co się właściwie z tym człowiekiem działo podczas odbywania kary pozbawienia wolności - stwierdził. Dodał, że "wiemy coraz więcej i to są informacje mocno niepokojące".
Kryminolog, analizując sposób w jaki Stefan W. odbywał karę, zwrócił uwagę na informację, że Stefan W. dwa lata odbywał karę w celi pojedynczej, a potem nastąpiło jego przeniesienie do zakładu półotwartego, czyli takiego w którym osadzani są więźniowie młodociani lub tacy, którzy odbywają karę po raz pierwszy.
- W naszej kulturze odbywanie kary w pojedynczej celi zawsze jest, w sensie psychologicznym, dolegliwością - ocenił Moczydłowski.
Kryminolog tłumaczył, że jak chce się w więzieniu karać, to zabiera się więźniów do izolatki, a "ci po jakimś czasie miękną".
- On miał dwa lata siedzieć w celi pojedynczej? To jest niebywała sprawa - dziwił się Moczydłowski i dopytywał, "dlaczego nagle ktoś, kto z jakichś względów bezpieczeństwa przebywa w celi dwa lata sam (...) potem nagle przechodzi do zakładu półotwartego"? - Awans za gwałtowny - ocenił.
"Mamy do czynienia (...) z radykalizacją więźniów"
Dr Moczydłowski komentował również informacje o poglądach Stefana W. Jak wynika z dokumentu, który dyrekcja więzienia w Gdańsku przesłała policji dzień przed wyjściem na wolność Stefana W., miał on antydemokratyczne poglądy, planował opuścić "siedlisko Platformy", jak określał województwo pomorskie i mówił, że "chciałby, by Jarosław Kaczyński został dyktatorem".
- Mamy do czynienia w polskich więzieniach z radykalizacją więźniów - stwierdził. Mówił także, że w pewnym momencie zauważono, że więźniowie, głównie we Francji, wychodzą (na wolność - red.) i są politycznie zradykalizowani. Tuż po wyjściu zasilili grono zradykalizowanych ludzi, są gotowi wziąć ten pas szahida i wysadzać się w powietrze, zabijając innych ludzi - wskazywał Moczydłowski.
Kryminolog odniósł tę analizę do sytuacji Stefana W.
- Jest gdzieś gniew wynikający z jego położenia życiowego, na który sobie sam zapracował. Definiuje to sobie (więzień - red.) jako krzywdy, które poniósł od instytucji, a potem się dowiaduje, że to jest (jego pobyt w więzieniu - red.) dlatego, że te instytucje są jakieś niesprawiedliwe i on doznaje sakralizacji swoich motywów - wyjaśniał kryminolog.
Autor: mjz/adso / Źródło: tvn24