W teczce są dwa szczegóły, które skończyłyby polityczny żywot Jarosława Kaczyńskiego - stwierdził Janusz Palikot (PO). Poseł nie wyjaśnił jednak o jakie "szczegóły" chodzi. Zdradził za to inne - że zatrzymany w stanie wojennym J. Kaczyński tłumaczył, iż na pewno chodzi o jego brata oraz że doniósł na Ludwika Dorna, iż ten jest Żydem. Palikot na konferencji prasowej przytaczał informacje z - jak twierdzi - teczki SB założonej Jarosławowi Kaczyńskiemu.
Palikot zaapelował do Instytutu Pamięci Narodowej o zbadanie teczki Jarosława Kaczyńskiego. On sam - jak zaznaczył - dysponuje jedynie kserokopiami dokumentów na temat prezesa PiS, które - o ile są prawdziwe - mogą być dla niego kompromitujące.
Poseł pokazał dziennikarzom koperty, w których - jak twierdzi – znajdują się kserokopie dokumentów z IPN zawierające informacje na temat Jarosława Kaczyńskiego. - To są materiały ubeckie skserowane, podrzucone mi, być może są nieprawdziwe. Być może sfałszowali je sami ubecy. Ja tego nie rozstrzygam - podkreślił.
Poseł nie ujawnił dziennikarzom treści dokumentów, przytoczył jedynie kilka informacji.
Zasłaniał się bratem, doniósł na Dorna
Kopie dokumentów z IPN wskazują, że Jarosława Kaczyńskiego nie zatrzymano tuż po ustanowieniu stanu wojennego 13 grudnie 1981 r., kiedy - jak podkreślił Palikot - zatrzymano dziesiątki tys. innych osób. - Widocznie nie był on uznany za na tyle ważnego opozycjonistę - domyślał się poseł. Dodał, że dopiero po dwóch dniach w drzwiach mieszkania J. Kaczyńskiego zostawiono mu karteczkę żeby sam się stawił. – Traktowano go niepoważne - stwierdził Palikot.
Kiedy jednak po kilku dniach, 17 grudnia, go zatrzymano, Jarosław Kaczyński zbulwersowany sugerował, iż zaszła pomyłka i być może chodzi o jego brata, Lecha Kaczyńskiego - relacjonował Palikot. - To wstyd tak się wypierać i zasłaniać bratem - skomentował polityk PO. Zgodnie z tym, co jak twierdzi jest w teczce J. Kaczyńskiego, w trakcie przesłuchania jednak zmienił ton - przestał być agresywny, zgadzał się na rozmowy, opowiadał o swojej działalności opozycyjnej i innych sprawach.
Wtedy też doniósł na swojego bliskiego współpracownika, Ludwika Dorna - mówiąc o jego żydowskim pochodzeniu - poinformował Palikot.
A zapytany o swój stosunek wobec kobiet - kontynuował poseł - stwierdził, że kobiety go nie interesują i nie zależy mu na założeniu rodziny. – Miał wtedy 32 lata - podkreślił Palikot, dodając że akurat w tej kwestii prezes PiS okazał konsekwencję.
"Osobowość Kaczyńskiego jak Hitlera i Stalina"
W ocenie Palikota, z zapisków SB-ków wyłania się obraz osobowości autorytarnej – to człowiek tchórzliwy, niepewny siebie, który buduje do siebie szacunek przez autorytarne poglądy. - Według Fromma, podobną strukturę osobowości miał Hitler i Stalin - stwierdził.
Jak dodał, kopie dokumentów, które zdobył, zawierają jeszcze jeden czy dwa szczegóły, które "skończyłyby polityczny żywot Jarosława Kaczyńskiego". - To szokujące, że ta sprawa jest nadal niewyjaśniona, tym bardziej, że chodzi o politykę zagraniczną Polski - mówił Palikot. Dodał też, że powstrzyma się od zacytowania pewnej opinii na temat J. Kaczyńskiego, która "byłaby szokiem dla jego wyborców".
Podkreślił, że w teczce jest o wiele więcej "pikantnych szczegółów", ale są granice walki politycznej. Dlaczego ich nie ujawnił? - Dobrze jest zostawić to niedokończone. To jest w stylu Jarosława Kaczyńskiego: "wiem, ale nie powiem do końca" - tłumaczył.
"Nie wierzę tym ubeckim zapisom"
Sam Palikot zastrzegł, że "nie wierzy tym ubeckim zapisom". Wyjaśnił, że celem jego wystąpienia jest udowodnienie, jaki obraz człowieka można zbudować preparując fragmenty materiałów o kimś, bo akurat miało się dostęp do tych dokumentów. - Chcę pokazać, że ta metoda zastosowana do Jarosława Kaczyńskiego daje te same rezultaty, co w przypadku materiałów publikowanych przez Cenckiewicza i Gontarczyka (o Lechu Wałęsie - przyp. red.) - tłumaczył. Podkreślił też, że "brzydzi się tą metodą" i zmierza do jej ośmieszenia.
Palikot jest przekonany, że "prędzej czy później ktoś to puści w rynek", ale - jak zaznaczył - to nie on będzie źródłem tego przecieku.
Kontrowersyjny polityk zaproponował, by zlikwidować IPN, a wszystkie materiały umieścić w internecie, także te dotyczące spraw intymnych.
PiS: To żenujące i niepoważne
Pytany o komentarz Mariusz Błaszczak z PiS stwierdził, że happeningi polityka PO osądzi przede wszystkim społeczeństwo. - Moim zdaniem, to jest niepoważne - ocenił.
Jak przekonywał, Palikot kompromituje PO, dlatego dziwnym jest, że Donald Tusk nie reaguje na tak niskie standardy polityczne w swojej partii. - To jest żenujące, co mówi Palikot - oburzał się poseł PiS. Jego zdaniem, swoimi "dywagacjami" Palikot udowodnił, że "nie można go traktować jako poważnego polityka". To przez m.in. takie zachowania - dowodził - debata polityczna w PO stoczyła się tak nisko. - Przede wszystkim wyjaśnijmy, jak była finansowania kampania Palikota - poradził Błaszczak.
Tego samego domagał się również szef klubu PiS Przemysław Gosiewski. Pytany o opinię na temat wystąpienia posła PO, Gosiewski stwierdził, że nie będzie komentował działań Palikota. Dodał, że jedyną sprawą, jaką warto w tym kontekście poruszyć jest kwestia podejrzeń o nieprawidłowości przy finansowaniu kampanii wyborczej Palikota w 2005 roku i zaapelował o wyjaśnienie tej sprawy.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24, PAP/Mirosław Trembecki