Paciorkowcem mogła zarażać osoba z personelu

Dwa kolejne przypadki paciorkowca
Dwa kolejne przypadki paciorkowca
Źródło: TVN24/ fot. PAP Jerzy Ruciński

Wyniki badań pacjentów i personelu szpitala MSWiA w Krakowie wykazały, że nosicielem paciorkowca była jedna osoba z personelu - poinformowała prokuratura. Nie przesądza to jednak, że ta osoba była źródłem zakażenia, bo nosicielami paciorkowców jest do 20 proc. populacji.

TVN24
Dowiedz się więcej:

TVN24

Kolonie paciorkowca wykryto dziś u dwóch kolejnych pacjentów szpitala MSWiA w Krakowie (mężczyzny i kobiety), leczonych na oddziale chirurgii. Są to chorzy bez objawów sepsy i opuścili już placówkę. W szpitalu trwa dochodzenie w sprawie źródła zakażenia.

- Chorych poddano terapii antybiotykami. Objawy miejscowe infekcji cofnęły się - poinformował Piotr Płaskociński ze szpitala MSWiA.

Dwa szpitalne oddziały - chirurgii oraz ginekologiczno-położniczy są zamknięte. Nie wiadomo, na jak długo. Na razie nie ma też odpowiedzi, jaki był mechanizm przenoszenia zakażenia.

Kilka dni temu u czterech pacjentek szpitala MSWiA w Krakowie, które rodziły przez cesarskie cięcie, stwierdzono posocznicę wywołaną zakażeniem paciorkowcem ropnym. Znane są już wyniki badań wymazów pobranych od 130 osób – pacjentów i personelu szpitala. - Wynika z nich, że nosicielem paciorkowca była jedna osoba z personelu - powiedziała rzeczniczka krakowskiej prokuratury okręgowej Bogusława Marcinkowska. Opinię tę potwierdza kierownik Katedry Mikrobiologii CM UJ prof. Piotr Heczko. - Nosicielstwo nie jest takie rzadkie. Z samego faktu, że ktoś ma w gardle czy w nosie paciorkowca ropnego nie można wnosić, że on był źródłem zakażenia – uważa profesor.

Ustalenie, kto był źródłem zakażenia, pozwoli na prześledzenie, kiedy osoba ta miała kontakt z pacjentami i jak doszło do zakażenia, czy podczas operacji, czy przed nią. Jednak możliwa jest i taka sytuacja, że nie da się jednoznacznie ustalić źródła zakażenia.

Prokuratura przesłuchała dotąd inspektora sanitarnego, który prowadził kontrolę w szpitalu i ordynatora jednego z oddziałów. - Będziemy starali się dotrzeć także do poszkodowanych i ich rodzin – zapowiedziała Marcinkowska.

Z powodu zakażenia, trzy z czterech pacjentek oddziału ginekologiczno-położniczego z powodu zakażenia trafiły do Szpitala Uniwersyteckiego, gdzie musiały przejść powtórne operacje. Jak powiedziała rzeczniczka szpitala Anna Niedźwiedzka, stan jednej z kobiet poprawia się. Dwie pozostałe nadal są utrzymywane w śpiączce farmakologicznej, a ich stan lekarze określają jako bardzo ciężki. - Jedną z pacjentek lekarze próbowali wybudzić, ale pełne wybudzenie nie jest obecnie możliwe – mówiła Niedźwiedzka.

Czwarta pacjentka pozostaje w szpitalu MSWiA i - jak poinformował dr Płaskociński - jej stan jest dobry. - Rozmawiałem z nią, nie gorączkuje. Wszystkie objawy związane z zakażeniem u niej ustąpiły – powiedział lekarz.

Źródło: PAP

Czytaj także: