Karetka jechała do pilnego zgłoszenia w Ostrowie Wielkopolskim. Na skrzyżowaniu kierowca ambulansu chciał jechać prosto i wyprzedzał auto, które próbowało skręcić w lewo. Doszło do zderzenia, w którym zginął 71-letni mężczyzna. Kierujący karetką właśnie został skazany na 10 miesięcy więzienia w zawieszeniu na dwa lata. Wyrok nie jest prawomocny.
Do wypadku doszło w niedzielę 2 grudnia 2018 roku w Ostrowie Wielkopolskim. Na skrzyżowaniu ulic Staroprzygodzkiej i Dekarskiej zderzyły się auto osobowe i ambulans. Karetka jadąca do pacjenta ulicą Staroprzygodzką - na podwójnej ciągłej linii i na skrzyżowaniu - zaczęła wyprzedzać opla. Kierowca osobówki chciał skręcić w lewo w ulicę Dekarską. Wtedy doszło do zderzenia obu pojazdów.
Drzewo złamało się jak zapałka
Wypadek zarejestrowała kamera monitoringu. Na filmie widać było, jak karetka uderza w lewy bok auta, po czym wpada na pas rozdzielający jezdnie i przodem uderza w drzewa. Siła uderzenia była tak duża, że pierwsze z nich złamało się. Karetka zatrzymuje się dopiero na drugim. Samochód, w który uderzyła, zatrzymał się kilkadziesiąt metrów za skrzyżowaniem.
Kierowca osobówki był zakleszczony w pojeździe. 71-letniego mężczyzny nie udało się uratować, zmarł w szpitalu.
W sprawie wypadku śledztwo wszczęła prokuratura. Zdaniem śledczych, winę za spowodowanie wypadku ponosił kierowca karetki, który jechał za szybko i zbyt późno włączył sygnalizację. Mężczyzna usłyszał zarzut spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym, za co grozi kara od trzech miesięcy do ośmiu lat pozbawienia wolności.
We wtorek (28 września) sąd ogłosił wyrok w tej sprawie. Jak podkreślił sędzia, kierowca karetki "rażąco naruszył przepisy ruchu drogowego" i skazał 45-latka na 10 miesięcy więzienia w zawieszeniu na dwa lata.
Sędzia podkreślił, że w tej konkretnej sprawie strony mają do czynienia z "okrutnym paradoksem". - Kierowca ambulansu jadąc ratować inne życie, jednocześnie nieumyślnie spowodował śmierć innej osoby - powiedział sędzia Sądu Rejonowego w Ostrowie Wielkopolskim Marek Urbaniak.
Oskarżony kierowca: nie jestem mordercą z karetki
Orzeczona kara ma niższy wymiar niż ta, o którą w sądzie wnioskowała prokuratura. Śledczy chcieli roku więzienia dla 45-letniego kierowcy ambulansu, zakazu prowadzenia pojazdów przez dwa lata oraz zakazu wykonywania zawodu na okres dwóch lat. Dodatkowo - zdaniem prokuratury - oskarżony powinien zapłacić po 10 tysięcy złotych oskarżycielkom posiłkowym. - Wina oskarżonego nie budzi wątpliwości. Pokazał to przewód sądowy. Oskarżony zawiódł i jako kierowca, i jako ratownik medyczny - mówiła prokurator Alina Poczta.
O jeszcze wyższy wymiar kary wnioskowała rodzina zmarłego. Żądała dla kierowcy dwóch lat więzienia, pięcioletniego zakazu pracy w pogotowiu ratunkowym, odebrania mu prawa jazdy na sześć lat i zadośćuczynienia finansowego w wysokości 60 tysięcy złotych.
Obrońca kierowcy karetki wnioskował z kolei o uniewinnienie oskarżonego podkreślając, że tego dnia jechał na pilne wezwanie, a wobec jego pracy nigdy nie było żadnych zastrzeżeń. Według obrony był to nieszczęśliwy wypadek. Oskarżony Jacek A. nie przyznał się do winy. Rodzinę zmarłego przeprosił za to, co się stało. - Nie ma dnia, żebym nie myślał o tym, co się stało. Ale był to bardzo nieszczęśliwy wypadek, na który złożyło się wiele okoliczności. Ten wypadek zmienił także moje życie, i prywatne, i zawodowe. Żałuję tego, co się stało i przykro mi z powodu straty, jaką poniosła rodzina pana Romana. Ale ja nie jestem "mordercą" z karetki. A tak przez niektórych zostałem nazwany – powiedział oskarżony.
Oprócz kary więzienia w zawieszeniu, oskarżony ma zapłacić po pięć tysięcy złotych na rzecz córek zmarłego. Sędzia nie przychylił się natomiast do wniosków prokuratury i oskarżycieli posiłkowych, zakazujących wykonywania zawodu ratownika medycznego, czy kierowania pojazdami mechanicznymi.
Sąd: jest to sprawa, która budzi emocje po obu stronach
Sąd uznał, że kierowca karetki umyślnie naruszył zasady bezpieczeństwa ruchu drogowego, ale nieumyślnie spowodował wypadek że skutkiem śmiertelnym.
Jak wyjaśniał Urbaniak, zadaniem sądu było przede wszystkim ustalenie, czy kierowca ambulansu włączył sygnał dźwiękowy w odpowiednim momencie, powodując jego uprzywilejowanie na drodze. - Gdyby tak było, to kierowca może naruszać przepisy ruchu drogowego przy zachowaniu szczególnej ostrożności – powiedział sędzia Urbaniak. Sąd nie dał wiary zeznaniom oskarżonego, jakoby sygnał był włączony wcześniej. Z zeznań świadków wynikało jednak, że został włączony w ostatniej chwili. Tym samym ambulans nie był pojazdem uprzywilejowanym i nie miał prawa naruszać zasad prawa ruchu drogowego. Z ustaleń wynika, że tuż przed hamowaniem kierowca poruszał się z prędkością 120 kilometrów na godzinę, czasem nawet 150 kilometrów na godzinę w miejscu, gdzie było ograniczenie tylko do 50. Sędzia podkreślił, że strona oskarżycielska podczas procesu patrzyła na kierowcę karetki jak na zabójcę, który "celowo zabił pokrzywdzonego". - Tymczasem tak nie było. Oskarżony jest osobą niekaraną, która wykonuje swoje obowiązki zawodowe. Trzeba pamiętać, że oskarżony jechał, naruszając zasady bezpieczeństwa, bo jechał do pacjenta, który wymagał niezwłocznej pomocy, co do której istniało podejrzenie, że ma zawał. To jest istotna okoliczność łagodząca. Gdyby włączył sygnał dźwiękowy, dzisiaj też by siedział na ławie oskarżonych, ale byśmy inaczej na to patrzyli – oświadczył sędzia. Jak zauważył Urbaniak, "jest to sprawa, która budzi emocje po obu stronach". - Strona pokrzywdzona straciła osobę najbliższą. Emocje związane z wypadkiem będą towarzyszyć też oskarżonemu przez całe życie. Natomiast sąd musi rozstrzygnąć sprawę, kierując się aspektami prawnymi, poczuciem sprawiedliwości i bez emocji – zauważył sędzia. Sędzia poinformował, że do spowodowania wypadku przyczynił się też pokrzywdzony. - Są orzeczenia, które mówią, że skręcający w lewo nie ma obowiązku oglądania się za siebie i sprawdzania w lusterku, co się za nim dzieje. Ale jest też druga linia orzecznictwa, według której obowiązkiem kierowcy jest upewnić się przed wykonaniem skrętu w lewo, czy nie ma przeszkód, które uniemożliwiłyby manewr – powiedział sędzia. Zdaniem Urbaniaka pokrzywdzony powinien był upewnić się, czy może skręcić w lewo. Wyrok jest nieprawomocny.
Źródło: TVN 24 Poznań, PAP
Źródło zdjęcia głównego: monitoring