|

"Jeśli Donald Tusk nie poprze naszych postulatów, protestów będzie więcej"

Protest Ostatniego Pokolenia w Warszawie. Blokowanie skrzyżowania ul. Świętokrzyskiej i Marszałkowskiej
Protest Ostatniego Pokolenia
Źródło: Ostatnie Pokolenie

- Jeśli kilkanaście dni naszych akcji nie wywoła żadnej reakcji, podniesiemy stawkę. Akcji będzie więcej, na większą skalę, a ich przekaz będzie ostrzejszy. Każdy nasz kolejny krok musi oddziaływać z większą siłą. Nasze zakłócenia rzeczywistości muszą być odczuwalne - mówi tvn24.pl Julia Keane, jedna z liderek ruchu Ostatnie Pokolenie. Czym jest i o co walczy ta organizacja?

Artykuł dostępny w subskrypcji
  • Członkowie Ostatniego Pokolenia deklarują, że walczą o lepszą politykę klimatyczną w Polsce.
  • Na razie zasłynęli blokadami dróg w centrum stolicy, przerwaniem koncertu w Filharmonii Narodowej i oblaniem pomnika warszawskiej Syrenki. Zapowiadają, że będą działać także w innych miejscach Polski.
  • Ich dotychczasowe akcje pokazały, że aktywiści i aktywistki Ostatniego Pokolenia świetnie radzą sobie z nagłaśnianiem swoich działań w mediach.
  • Niemiecki sąd w Monachium pod koniec 2023 roku uznał Ostatnie Pokolenie za organizację przestępczą.

Postulat numer jeden: "Skokowe zwiększenie inwestycji w kolej i komunikację zbiorową poprzez przekazanie 100 proc. środków z budowy nowych dróg ekspresowych i autostrad na regionalne i lokalne połączenia kolejowe i autobusowe od 2025 roku".

Postulat numer dwa: "Stworzenie biletu miesięcznego za 50 zł na transport regionalny w całym kraju. Chcemy jednolitego systemu honorowania biletów".

Ostatnie Pokolenie (OP) działa w Polsce od lutego 2024 roku. 4 marca przedstawiło swoje postulaty premierowi Donaldowi Tuskowi w liście otwartym i zażądało od szefa rządu publicznej deklaracji ich spełnienia. Czas: do wyborów samorządowych. "Zignorowani, przystąpimy do kampanii obywatelskiego oporu" - zapowiadali.

3 marca dwie aktywistki OP przerwały koncert w Filharmonii Narodowej. Cztery dni po liście do premiera, 8 marca, kolejne dwie aktywistki oblały pomnik warszawskiej Syrenki pomarańczowym barwnikiem spożywczym.

Minęły wybory samorządowe, Tusk na ultimatum nie zareagował, więc aktywiści OP zaczęli prawie codziennie blokować mosty i ulice w stolicy, przyklejając się do jezdni. Dwóch zakłóciło rozpoczęcie sezonu wyścigów konnych na torze Służewiec. 27 kwietnia w korku spowodowanym protestem OP utknęła karetka. Policja poinformowała, że to zdarzenie zostanie skierowane do "oceny prawnokarnej przez prokuraturę". Aktywiści bronili się, że szybko stworzyli tzw. korytarz życia i przepuścili karetkę.

Dlaczego OP postanowiło walczyć o klimat w taki sposób?

- Zaczyna ci się palić dom. Włącza się alarm przeciwpożarowy. Nie jest przyjemny, bo wybija cię z normalnego życia, ale tylko tak możesz w porę zareagować. My jesteśmy tym alarmem. Nasze działania muszą być niewygodne, bo wszystkie inne formy alarmowania o katastrofie klimatycznej zawiodły - przekonują aktywiści i aktywistki, z którymi rozmawialiśmy.

ostatnioepokolenie
Aktywiści na moście Poniatowskiego
Źródło: Ostatnie Pokolenie

Rekrutacja

W kółku siedzimy w 10 osób. Połowa to nowi, którzy chcą się zapisać. Spotykamy się w Centrum Aktywizmu Klimatycznego "Gniazdo" w centrum Warszawy. Działają tutaj m.in. Młodzieżowy Strajk Klimatyczny, Extinction Rebellion i Rodzice dla Klimatu. Teraz działa tu także Ostatnie Pokolenie (OP). Od kilku miesięcy co czwartek OP robi tutaj spotkania wprowadzające, na które każdy może przyjść (informacje o spotkaniach OP udostępnia w swoich mediach społecznościowych).

Pod Gniazdem, po drugiej stronie ulicy, stoi radiowóz. Aktywiści przekonują, że policja jest tutaj cały czas, od kiedy zaczęli robić akcje. Policjanci mają od czasu do czasu także legitymować ludzi, którzy stąd wychodzą.

Tymczasem w salce zaczyna się spotkanie. Jest kawa, herbata i paluszki w szklance. Atmosfera bardzo luźna, ale to nie jest chaotyczna pogadanka - spotkanie ma ściśle zaplanowany przebieg.

Najpierw każdy mówi parę słów o sobie i o tym, co go tutaj sprowadziło. Mówią zarówno osoby działające w organizacji, jak i nowicjusze - w sumie trzech chłopaków i siedem dziewczyn, od kilkunastu do 30-kilku lat.

- Mam poczucie, że dzieje się coś złego. Wiedziałam, że powinnam coś zrobić, a mimo to dalej to akceptowałam. Postanowiłam w końcu się zaangażować.

- Pierwszy raz o katastrofie klimatycznej dowiedziałam się w liceum. Teraz studiuję fizykę, robię licencjat. Stwierdziłam, że sama nauka nie wystarczy, więc muszę działać dodatkowo.

- Po kilku miesiącach w Ostatnim Pokoleniu mam wrażenie, że zyskałam sprawczość, ludzi, poczucie celu, motywację. Widzę jakieś światełko w tunelu. Chodziłam na młodzieżowe strajki klimatyczne, ale nie miałam poczucia, że to cokolwiek zmienia. Tutaj jest inaczej.

- Bezsilność i złość. To jest to, co czuję najbardziej. Ale też napęd, żeby coś zrobić.

Po rundzie zapoznawczej krzesło na podeście rozstawia Julia Keane. 19 lat, okulary, ubranie w kolorach ziemi, znoszone trampki. Robi miniwykład o najczarniejszych scenariuszach katastrofy klimatycznej. Jest o wojnach klimatycznych, walce o zasoby, wielkich migracjach, braku żywności. To nie jest płomienne przemówienie typu hollywoodzkiego. Raczej szkolny referat, żeby podciągnąć ocenę.

Potem rozsiadamy się w dwóch grupach i opowiadamy, jak się czujemy z tym, co usłyszeliśmy. Później kolejny miniwykład z podestu. Tym razem inna aktywistka mówi, co i jak można w sprawie katastrofy klimatycznej zrobić.

- Problemem nie jest nauka, tylko polityka. Dobra informacja jest taka, że na polityczne problemy możemy szukać politycznych rozwiązań. Od wieków różne grupy doświadczały opresji tak ogromnej, że w tamtym momencie nie wyobrażano sobie, że to się może kiedyś skończyć. Sufrażystki, ruch praw obywatelskich w USA, który wywalczył zakończenie segregacji rasowej. Te ruchy wywalczyły to dzięki bezprzemocowemu obywatelskiemu nieposłuszeństwu. W swojej walce musieli posunąć się do łamania prawa. Byli też gotowi przyjąć konsekwencje prawne i społeczne, które za tym szły - mówi.

Nagle ktoś wchodzi do sali i rzuca w naszym kierunku: - To wy jesteście Ostatnie Pokolenie? Chciałem powiedzieć, że wasze akcje są do dupy i tylko oczerniają akcje klimatyczne. Jestem za klimatem, ale wasze akcje są do dupy, do widzenia - mówi szybko mężczyzna i wychodzi z budynku.

ostatniepokolenie
Ostatnie Pokolenie protestuje w centrum
Źródło: Artur Węgrzynowicz / tvnwarszawa.pl

Po wykładzie dowiadujemy się, że mamy trzy drogi zaangażowania się. Pierwsza to wsparcie finansowe, a dokładnie zbiórka na portalu Zrzutka. Na razie jest raczej krucho. Mimo codziennych akcji na mieście i mimo dziesiątków artykułów w mediach OP udało się zebrać 9,8 tys. zł ze 132 wpłat, część z nich to płatności cykliczne (stan na 1 maja).

Druga opcja zaangażowania to wsparcie organizacyjne: rozdawanie ulotek, prowadzenie spotkań takich jak to, malowanie banerów - policja je zwykle zabiera na każdej akcji.

Trzecia forma to akcje uliczne. Żeby wziąć w nich udział, trzeba przyjść na spotkanie treningowe.

Potem przy stolikach wypełniamy karty, w których podajemy dane kontaktowane oraz zaznaczamy TAK lub NIE przy kilku wymienionych formach wsparcia: ulotkowanie, organizacja spotkań, wsparcie finansowe, kolejne spotkanie, trening akcyjny.

Na treningu osoby, które chcą wziąć udział w akcji, uczą się jak bezpiecznie protestować, co im grozi, jak postępować z agresywnymi kierowcami i policją. Przynajmniej tak wynika z tego, co mówią działacze OP. Sami się o tym nie przekonamy, bo dziennikarze na spotkaniach treningowych nie są mile widziani.

Ile osób działa w Ostatnim Pokoleniu? Według Tytusa Kiszki, jednego z założycieli OP, to ok. 100 osób, ale drugie tyle zapisało się już na stronie internetowej na spotkania otwarte. W rozmowie z Kiszką przywołujemy jeden z koronnych zarzutów pod adresem członków OP: że to rozpieszczone dzieciaki z Warszawki, które bawią się w rewolucję.

- To po kolei. Ostatnie Pokolenie nie jest młodzieżowym ruchem. Faktycznie, na razie jest u nas przewaga młodych osób, ale im więcej robimy spotkań otwartych, tym średnia wieku się zawyża. Były takie spotkania, na których nie było osób przed trzydziestką, mamy osoby po czterdziestce, jest kilka pań po sześćdziesiątce. A rozpieszczone? Nasi koledzy, którzy wbiegli na tor wyścigów konnych - jeden pracuje w kawiarni, drugi na infolinii. Co do miejsca działań, to na razie ze względów organizacyjnych jest to Warszawa, ale na akcjach blokad mostów były osoby ze Śląska, z Olsztyna, chłopak z Siedlec. Szybko się rozwijamy, planujemy działać także w innych miastach - przekonuje Kiszka.

Ostatnie Pokolenie na moście Świętokrzyskim w Warszawie
Ostatnie Pokolenie na moście Świętokrzyskim w Warszawie
Źródło: Ostatnie Pokolenie

Motywacja

- Miałam około 16 lat, kiedy dowiedziałam się o katastrofie klimatycznej. Nie mogłam przejść nad tym do porządku dziennego. Zawsze byłam wrażliwą osobą, nie mogłam patrzeć na krzywdę osób ludzkich i wszystkich żyjących istot. Wtedy zaczęłam bardziej świadomie żyć, zdałam sobie sprawę, że moje osobiste wybory są ważne, ale to za mało, potrzebne są systemowe zmiany - mówi Julia Pruszyńska. 21 lat, studiuje zooantropologię na Uniwersytecie Warszawskim.

To ona, razem z inną aktywistką OP, oblały 8 marca warszawską Syrenkę. Prokuratura Rejonowa Warszawa-Śródmieście Północ prowadzi obecnie w tej sprawie postępowanie w kierunku uszkodzenia zabytku. Aktywistkom jeszcze nie postawiono zarzutów. - Prokuratura oczekuje na wydanie opinii biegłego z zakresu ochrony zabytków - mówi nam rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Warszawie Szymon Banna.

Syrenka nie była wybrana przypadkowo. Jak mówią nam osoby z OP, chodziło o dwie rzeczy. Raz o symbolikę - Syrenka to silna kobieta, a to kobiety są najbardziej dotknięte skutkami katastrofy klimatycznej, dwa - to był dopiero początek cyklu akcji OP, więc protest miał narobić szumu.

WhatsApp Video 2024-03-08 at 11
Pomnik Syrenki Warszawskiej został oblany żółtą farbą
Źródło: Artur Węgrzynowicz/tvnwarszawa.pl

Jak opowiada nam Julia, w OP jest od początku. Wcześniej działała w antygazowym kolektywie Bombelki (głównym postulatem ruchu jest odejście od spalania gazu ziemnego i inwestowania w nową infrastrukturę gazową), w Ruchu Solidarności Klimatycznej i Młodzieżowych Strajkach Klimatycznych.

- W ubiegłym roku dowiedziałam się o międzynarodowej konferencji gazowej w Wiedniu, czyli wydarzeniu, podczas którego spotykają się lobbyści gazowi z całego świata. Nie mogłam pogodzić się z tym, że kilku facetów w garniturach kierujących się wyłącznie zyskiem ma wpływ na życie milionów osób. Pojechałam na blokadę tej konferencji, to była moja pierwsza akcja. Wtedy zrozumiałam, że to jest sposób, w jaki chcę się angażować, poczułam sprawczość - mówi Pruszyńska.

Kolejna aktywistka OP, Martyna Leśniak, ma 22 lata. Niedawno skończyła politologię, teraz pracuje. - Zaczęłam działać, kiedy miałam 17 lat. Najpierw trochę w Greenpeace, potem w Młodzieżowym Strajku Klimatycznym. Kiedy wyjechałam na studia do Amsterdamu, brałam udział w akcjach Extinction Rebellion, a potem w Just Stop Oil w Londynie. Wróciłam do Polski między innymi dlatego, żeby działać w Ostatnim Pokoleniu - mówi.

Dołączyła do OP, bo jej zdaniem pokojowe działania i protesty nie dały efektu. - Chociaż panuje konsensus naukowy co do tego, że powinniśmy maksymalnie ograniczyć emisje i jak najszybciej dążyć do neutralności klimatycznej, rząd inwestuje w autostrady, czyli w wysokoemisyjną infrastrukturę. Stąd nasz postulat, żeby 300 miliardów złotych zamiast na autostrady poszło na transport publiczny.

- Rolą naszego ruchu jest przesuwanie spektrum tego, co jest radykalne i jak się o czymś mówi. Radykalne nie jest przerwanie koncertu w filharmonii, tylko polityka klimatyczna, która skazuje miliony ludzi na śmierć - mówi Martyna.

Julia przekonuje, że ich działania nie są wymierzone przeciwko kierowcom albo innym osobom, którym uprzykrzają życie. - Robimy to dla nich, bo rządzący nie podejmują adekwatnych działań, które mogłyby ich ochronić. Wywołując zakłócenia, chcemy, żeby katastrofa klimatyczna stała się głównym tematem w debacie publicznej i żeby w końcu politycy zaczęli działać. Ludzie mówią nam: dlaczego nie możecie działać inaczej. Problem w tym, że już próbowaliśmy. Przez lata organizowaliśmy legalne demonstracje, pisaliśmy petycje i nie wywołało to takiego rozgłosu jak tydzień blokady mostów w Warszawie - mówi.

Żeby walkę o klimat trochę skonkretyzować, OP postanowiło, że najpierw skupi się na dwóch postulatach dotyczących transportu. Przypomnijmy: pieniądze planowane na drogi szybkiego ruchu rząd ma przeznaczyć na transport lokalny, a także ma zostać stworzony miesięczny bilet za 50 zł, na którym będzie można podróżować transportem publicznym po całym kraju. Dlaczego akurat takie postulaty?

- W sektorze transportu emisje dwutlenku węgla rosną najszybciej. Nawet w energetyce powoli spadają, bo rośnie udział OZE [odnawialne źródła energii, m.in. słońce, wiatr - red.]. Tymczasem rząd przeznacza rekordowe środki, 300 mld złotych, na rozwój dróg ekspresowych i autostrad. Transport samochodowy to jest dogmat w polskiej polityce. Dogmat, że drogi szybkiego ruchu trzeba budować - mówi Kiszka.

Na jakiej podstawie OP stwierdziło, że właśnie tak sformułowane postulaty są najpilniejsze? Na podstawie rozmów z ekspertami. Jakimi? Tego Kiszka nie chce zdradzić.

A co, jeśli Donald Tusk nie zadeklaruje poparcia tych postulatów? Działacze OP przekonują, że "przekaz akcji będzie ostrzejszy". Pytamy Kiszkę, co to znaczy.

- Akcji na pewno będzie więcej, chodzi bardziej o ich liczbę. Na pewno pozostaną bezprzemocowe - mówi. Na czym miałoby polegać ich "zaostrzenie"? - Nie potrafię w tej chwili odpowiedzieć - stwierdza po chwili namysłu.

"Bezprzemocowe" to szerokie pojęcie. Czy - teoretycznie - wysadzenie pustej, nowo otwartej kładki pieszo-rowerowej w Warszawie też się mieści w tym pojęciu?

- Z tym bym dyskutował. Bezprzemocowość to wartość, wedle której działania nie mają na celu wyrządzenia komuś szkody, czy to fizycznej, czy psychicznej. Walka o klimat to przede wszystkim walka z widmem przemocy na masową skalę na skutek masowej migracji czy zapaści systemu żywieniowego. Tej przemocy chcemy zapobiec, więc nigdy nie będziemy stosować przemocy, niezależnie od tego, jak dramatyczna będzie sytuacja. To nie jest opcja. Owszem, zakłócenia są uciążliwe, ale narzędziem działań są przede wszystkim nasze ciała - mówi Kiszka.

- Zresztą nasze ostatnie działania niespecjalnie były radykalne, raczej były to podręcznikowe działania z praktyk bezprzemocowych ruchów społecznych. Zwyczajnie wyszliśmy na ulice - dodaje.

Zakłócenie koncertu w Filharmonii Narodowej przez aktywistki
Zakłócenie koncertu w Filharmonii Narodowej przez aktywistki
Źródło: Ostatnie Pokolenie, Facebook

Organizacja

Ostatnie Pokolenie założyły cztery osoby, które wcześniej działały w antygazowym kolektywie Bombelki. We wrześniu 2023 roku postanowili zadziałać na większą skalę. Okazją było to, że jedna z działaczek Bombelków Nawojka Ciborska ma sprawę w sądzie za to, że w artykule dla "Zielonych Wiadomości" nazwała jedną ze spółek gazowych "zbrodniarzami". Proces sądowy w tej sprawie wciąż trwa. - Upubliczniliśmy wtedy ten pozew, żeby pokazać, jak gazowy gigant ściga dziewczynę, która po prostu mówi o nich prawdę. Zrobiliśmy spotkanie dla osób, które ten temat zainteresował i to zadziałało. Osoby przychodziły na kolejne spotkania, przez następne miesiące intensywnie się przygotowywaliśmy - mówi Julia Keane, jedna z założycielek OP.

Ostatnie Pokolenie na moście Świętokrzyskim
Ostatnie Pokolenie na moście Świętokrzyskim
Źródło: Ostatnie Pokolenie

Skąd OP ma pieniądze na działalność? Czy są wspierani przez zagraniczne organizacje? Keane twierdzi, że ruch utrzymuje się ze zbiórki na Zrzutce. Oprócz tego trzy osoby zatrudnione są na pół etatu - dostają miesięcznie po 2,2 tys. zł. Pieniądze pochodzą z grantu międzynarodowej antygazowej organizacji Gastivists. Przedstawicielką tej organizacji w Polsce jest Ciborska, aktywistka od sprawy z gazową spółką.

Keane odżegnuje się od organizacji o tej samej nazwie działających w innych krajach - pod koniec 2023 roku sąd w Monachium uznał niemieckie Ostatnie Pokolenie (niem. Letzte Generation) za organizację przestępczą. Zdaniem sądu grupa była nastawiona na popełnianie przestępstw. Sąd powołał się między innymi na przeprowadzane przez aktywistów klimatycznych blokady dróg i lotnisk. Zdaniem sądu dochodziło do nękania uczestników ruchu drogowego, w szczególności poprzez przyklejanie się i uszkadzanie mienia. "Gdy jakakolwiek grupa przy użyciu nielegalnych środków próbuje, być może z poczuciem wyższości moralnej, wynieść się ponad porządek prawny i demokratyczne procedury, dochodzi do zakłócenia dialogu społecznego. Przestępstwa nie są narzędziem wolnego, demokratycznego i opartego na praworządności dyskursu, ale wyrazem przestępczej energii i jako takie powinny być oceniane zgodnie z zasadami prawa" - pisze "Deutsche Welle" o uzasadnieniu decyzji sądu.

Kiedy pytamy Tytusa Kiszkę, czy nie boi się, że OP tak samo skończy w Polsce - metody działania są przecież identyczne - Kiszka stwierdza, że w tym przypadku to kryminalizacja ruchów społecznych jest problemem i odwołuje się do podsłuchiwania Martina Luthera Kinga przez amerykańskie służby w drugiej połowie XX wieku i brutalnego zwalczania sufrażystek w wieku XIX.

Jak przekonuje Keane, z OP w Niemczech organizację o tej samej nazwie w Polsce łączy tylko to, że jest częścią ruchów skupionych w sieci A22 (nazwa odnosi się do daty założenia - kwiecień, z ang. April, 2022 roku). Generalną cechą tych ruchów jest walka z katastrofą klimatyczną w sposób bezprzemocowy, ale przy zastosowaniu metod charakterystycznych dla obywatelskiego nieposłuszeństwa.

- Model działania ruchów w A22 zakłada tzw. sociability (z ang. towarzyskość), czyli tworzenie więzi na tyle mocnych, żeby ludzie zostali z nami ze względu na pozytywne doświadczenia, jakie mają w ruchu. Staramy się też, żeby treści, które publikujemy w sieci, były jak najbardziej angażujące. Zachęcające do dyskusji, do wzięcia udziału w naszych spotkaniach i tak dalej. Wszystko to ma maksymalizować szanse na to, że z szumu i uwagi, które teraz są wokół nas, jak najwięcej osób się do nas zgłosi i zaangażuje w działania. Powiem trochę patetycznie: to maraton, a nie sprint. Ludzie muszą mieć silną podstawę, aby zostawać w ruchu jak najdłużej, czując, że to ich miejsce, i działając wytrwale na rzecz zmiany społecznej - mówi nam jedna z założycielek OP.

Jak opowiada, teraz są w fazie mobilizacji. Akcji jest dużo, za akcjami idą publikacje i komentarze w mediach. Wszystko po to, żeby przyciągnąć jak najwięcej osób. Potem akcji będzie mniej, OP skupi się na szkoleniu nowych osób i budowaniu sieci aktywistów i aktywistek w całej Polsce, po czym znowu zacznie się mobilizacja. Przynajmniej taki jest plan.

Protest Ostatniego Pokolenia w centrum Warszawy
Protest Ostatniego Pokolenia w centrum Warszawy
Źródło: tvnwarszawa.pl

Członkowie OP często powtarzają nazwisko Eriki Chenoweth, amerykańskiej politolożki i badaczki z Harvardu, która w książce "Why Civil Resistance Works" ("Dlaczego opór obywatelski działa") wydanej w 2011 roku opisała ruchy społeczne, które działały na świecie w ostatnim stuleciu. Jak pisał o książce tygodnik "Przegląd", Erica Chenoweth stwierdza w niej, że najskuteczniejszą metodą przeprowadzenia dużej społecznej zmiany jest nieposłuszeństwo obywatelskie. A żeby z jego pomocą wygrać sprawę, trzeba przyciągnąć i aktywnie w nią zaangażować ok. 3,5 proc. społeczeństwa.

- To nie jest nasze hobby, nie jesteśmy kolejnym kolektywem anarchistycznym, który rozkleja wlepki - mówi Keane.

Akcja

Na szyfrowanej aplikacji Signal dostajemy wiadomość: "jutro 7:30, McDonald's na Świętokrzyskiej."

Siedzimy zaspani nad herbatą i frytkami. Kilka osób spóźnia się na odprawę, nie można się z nimi skontaktować, bo zasada jest taka, że na akcję nie można brać telefonów. To powoduje też, że nie ma czym się zająć, czekając na resztę, więc trochę się nudzimy. Każda kolejna osoba witana jest pytaniem: jak się czujesz? My, na górze, to jedna grupa, druga siedzi na dole. Żeby nie budzić podejrzeń.

Dziewczyny na górze, bo to one będą się dzisiaj przyklejać do jezdni, piszą flamastrem na rękach słowo "klej", żeby policja nie próbowała ich na siłę odrywać od asfaltu. Sprawdzają banery, czy są dobrze ukryte i małe, sprawdzają bezprzewodowe mikrofony, które potem wykorzystują w nagraniach z akcji.

Kto wymyśla akcje i wyznacza ich cele? - Syrenka i filharmonia zostały wybrane dlatego, że to były pierwsze dni naszego działania, więc miało być o nich jak najgłośniej. Akcje zawsze są długo wymyślane, robimy risercz prawny i symboliczny - mówi nam jeden z aktywistów, ale więcej szczegółów nie zdradza.

W końcu wychodzimy. Idziemy na pobliskie skrzyżowanie ulic Świętokrzyskiej i Marszałkowskiej, to samo centrum Warszawy. Pięć niebudzących podejrzeń osób przechodzi kilka razy przez ulicę na światłach, po czym w jednej chwili wyjmują schowane w torbach i pod kurtkami banery, wkładają odblaskowe kamizelki, siadają na jezdni i przyklejają ręce do asfaltu. Wszystko trwa może 30 sekund. Kolejna osoba stoi kilka metrów przed nimi, żeby ostrzegać kierowców, którzy za chwilę, po zmianie świateł, będą chcieli tędy przejechać. Nagle, nie wiadomo skąd, pojawia się druga grupa aktywistów z kamerami i aparatami, która od razu zaczyna relacjonować protest.

Protest Ostatniego Pokolenia w Warszawie. Blokowanie skrzyżowania ul. Świętokrzyskiej i Marszałkowskiej
Źródło: Ostatnie Pokolenie

Kierowcy ruszają, zaczynają trąbić. Protest nie jest wyjątkowo uciążliwy, samochody, które chcą go ominąć, jadą albo przez chodnik, albo wjeżdżają na przeciwny pas ruchu. Jest 8.37. O 8.44 słychać policyjne syreny. Na skrzyżowanie wpada na sygnale pięć furgonetek, które paraliżują ruch. Dowódca pyta grzecznie przyklejonych: - Odklejacie się, państwo, sami? Nie? W porządku.

Policjanci przynoszą z samochodu spryskiwacz z acetonem, to środek, który rozpuszcza klej. Zaczynają spryskiwać ręce aktywistom. Odklejone osoby są przenoszone na chodnik i legitymowane. W tego typu protestach zwykle są karani z art. 90 Kodeksu wykroczeń, który mówi o tamowaniu lub utrudnianiu ruchu. Grozi za to nagana lub 500 złotych grzywny. Aktywiści nie przyjmują mandatów i sprawę rozstrzyga sąd. Jak mówi nam Kiszka, do tej pory żadne rozstrzygnięcia w ich sprawach nie zapadły.

IMG_2653
Aktywiści przykleili się do asfaltu na moście Świętokrzyskim
Źródło: Ostatnie Pokolenie

- Od razu aresztować i na dołek, głupie lewaki! - krzyczy około 50-letni mężczyzna, który przechodzi obok. Zatrzymuje się, robi zdjęcia i zaczyna rzucać najgorsze bluzgi w stronę aktywistów. - Kupię karabin i będę strzelał, tak to się skończy - mówi. Policjanci proszą, żeby się uspokoił.

Czasami w przejeżdżającym samochodzie odsuwa się szyba. Najczęstsze hasło: "Do roboty, a nie…!". Z drugiej strony kilku pieszych pokazuje kciuki w górę i rzuca parę słów wsparcia. Generalnie jednak na ruchliwym skrzyżowaniu mało kto w ogóle interesuje się całą akcją.

Kwadrans po przyjeździe policji wszystkie protestujące osoby są już na chodniku, a ruch uliczny odbywa się normalnie. Pół godziny później policja puszcza aktywistów.

Na żywo akcja wygląda mizernie, dużo lepiej wypada w mediach. OP wie, jak o to zadbać. Zdjęcia i filmy z akcji, wraz z informacją prasową i wypowiedziami aktywistów, błyskawicznie trafiają na skrzynki mailowe redakcji. Nie mija wiele czasu, a największe portale publikują teksty o proteście. Wiele akcji społecznych może tylko pomarzyć o takim zainteresowaniu mediów.

Członkowie Ostatniego Pokolenia deklarują, że walczą o lepszą politykę klimatyczną w Polsce.

Na razie zasłynęli blokadami dróg w centrum stolicy, przerwaniem koncertu w Filharmonii Narodowej i oblaniem pomnika warszawskiej Syrenki. Zapowiadają, że będą działać także w innych miejscach Polski.

Ich dotychczasowe akcje pokazały, że aktywiści i aktywistki Ostatniego Pokolenia świetnie radzą sobie z nagłaśnianiem swoich działań w mediach.

Niemiecki sąd w Monachium pod koniec 2023 roku uznał Ostatnie Pokolenie za organizację przestępczą.

Czytaj także: