Ośrodek dla bezdomnych w kwarantannie. Policja nie miała adresu w wykazie przez "kłopoty techniczne"

1104N304XST SMARUJ BEZDOMNI
Ośrodek dla bezdomnych w kwarantannie. Policja nie miała adresu w wykazie przez "kłopoty techniczne"

Trudna sytuacja bezdomnych i organizacji, które niosą im pomoc pogorszyła się dramatycznie przez koronawirusa. Jacek Smaruj, reporter "Czarno na białym" TVN24 pokazuje sytuację w jednej z warszawskich noclegowni, skąd osoby w kwarantannie wychodzą m.in. do pobliskich sklepów.

OGLĄDAJ TVN24 W INTERNECIE NA TVN24 GO >>>

KORONAWIRUS - NAJWAŻNIEJSZE INFORMACJE. RAPORT TVN24.PL >>>

Wystarczyło kilka chwil, żeby reporter "Czarno na białym" TVN24 Jacek Smaruj przekonał się jak wygląda przestrzeganie kwarantanny w warszawskiej noclegowni Siekierki, prowadzonej przez organizację pozarządową, a dotowanej przez urząd miasta.

- W ostatnich dwóch tygodniach marca przebywała tam osoba, która 1 kwietnia opuściła noclegownię. Mamy informację od służb sanitarnych, że ten pan, który przebywał dwa tygodnie w tej noclegowni, znalazł się w szpitalu w Pruszkowie z potwierdzonym COVID-19 - mówi Karolina Gałecka, rzeczniczka prasowa Urzędu Miasta Warszawy.

W dwóch budynkach placówki od 16 marca obowiązuje kwarantanna, w trzecim budynku jest prowadzone schronisko dla bezdomnych. Tu kwarantanny nie ma.

"Byłem świadkiem, że ta kwarantanna była łamana"

Dziennikarz rozmawiał z Maciejem - bezdomnym, który na stałe korzysta ze schroniska. - Jest przyzwolenie na łamanie kwarantanny - przyznaje mężczyzna.

- Byłem świadkiem, że ta kwarantanna była łamana - poinformował pan Maciej. Po krótkiej rozmowie wskazał reporterowi osobę, która powinna być objęta kwarantanną, a która wyszła właśnie poza teren ośrodka.

Jak się okazało mężczyzna, który opuścił miejsce izolacji, jest osobą niepełnosprawną.

Trzy budynki ośrodka stoją tuż obok siebie, nie są od siebie odgrodzone - w sumie przebywa tu około stu osób. Te objęte kwarantanną swobodnie opuszczają budynki i spacerują po terenie ośrodka, choć nie zostały poddane testom na obecność koronawirusa.

"Nie pasuje tobie albo mi, to się pakuję, wychodzę i w p***u"

Dużo wyjaśnia amatorski film nagrany przez Macieja. Jest to zapis jego rozmowy z wolontariuszem, który ma kontakt z szefostwem ośrodka i jednocześnie sam w nim przebywa. Rozmówca Macieja jest odpowiedzialny między innymi za pilnowanie panujących w ośrodku zasad. Nagrana wymiana zdań odbyła się w budynku, w którym nie ma kwarantanny.

Wolontariusz: Tu nie masz kwarantanny na trzecim budynku. Dwa budynki tamte są.

Maciej: To dlaczego daliście nam tutaj ludzi z "jedynki"?

Wolontariusz: Jak to z "jedynki"?

Maciej: No z "jedynki" przyszli tu ludzie.

Wolontariusz: Bo pracują na kuchni...

Maciej: Ale to nie ma znaczenia...

Wolontariusz: Ma znaczenie! Na c**j się ze mną droczysz, k***a!? Nie pasuje tobie albo mi, to się pakuję, wychodzę i w p***u.

Zakupy w pobliskim sklepie z alkoholem

Jak się przekonał reporter TVN24, niektórzy wychodzą zupełnie poza teren ośrodka.

- Ci ludzie, którzy tu przebywają, mają inny światopogląd. Dla nich czy ktoś kichnie na kogoś, czy coś, to nie ma znaczenia - relacjonował Maciej.

Oznacza to, że potencjalnie zakażeni mogą stykać się z mieszkańcami jednej z warszawskich dzielnic.

To , że kwarantanna jest łamana, dziennikarz potwierdził w najbliższym sklepie z alkoholem.

Sprzedawcy od reportera dowiedzieli się o kwarantannie w pobliskim ośrodku, choć sami doskonale znają bezdomnych z noclegowni.

- No wczoraj był X., mówił właśnie, że ma kwarantannę, że uciekł sobie - powiedział sprzedawca. Dodał, że myślał, że bezdomny, który do niego przyszedł, żartuje. - I jeszcze się śmiał z tego - rzucił sprzedawca.

- Jak się jest alkoholikiem, to się chce pić, a dla osoby uzależnionej nie ma przeszkód - tłumaczy Maciej pytany, czy osoby przebywające w schronisku wychodzą po alkohol.

"Nie będę z panem rozmawiał"

Obecnie na terenie ośrodka jest trzech wychowawców, nie ma nikogo z kierownictwa, kto mógłby interweniować w tej sytuacji.

- Nie ma kierownictwa, nie ma komu złożyć zażalenia, bo już bym to zrobił - stwierdził wolontariusz na nagraniu pana Macieja.

Reporter próbował skontaktować się z fundacją, która prowadzi noclegownię. Bezskutecznie. Dzwonił też do samego ośrodka, aby porozmawiać z osobą decyzyjną.

- Przykro mi, nie będę z panem rozmawiał - usłyszał dziennikarz.

Ośrodek poza wykazem miejsc do kontroli

Rzeczniczka warszawskiego ratusza, który dotuje ośrodek, zadeklarowała, że przyjrzy się sprawie. W tym przypadku liczy też na współpracę.

- Jeśli ktoś ma wiedzę, że te osoby faktycznie opuszczają ten ośrodek, proszę to zgłaszać, bo my ściśle współpracujemy z policją. W takich sytuacjach bardzo nam zależy, żeby jak najszybciej taką osobę znaleźć czy spowodować, że taka osoba zostanie zatrzymana - mówiła w piątek (10 kwietnia) Karolina Gałecka.

Z ostatnich informacji, do jakich dotarł reporter TVN24 wynika, że mimo trwającej tu kwarantanny, policja nie miała adresu ośrodka w wykazie miejsc do kontroli.

- Na tej ulicy były przypadki kwarantanny, policjanci mieli zgłoszone przypadki osób, które trzeba kontrolować do kwarantanny, ale nie pod tym adresem - poinformowała dyżurna stołecznej policji.

W sobotę reporter powiadomił o tym fakcie miejskich urzędników. - Inspekcja Sanitarna jest odpowiedzialna za przesłanie informacji o decyzji w związku z kwarantanną danego miejsca, danych osób i przekazaniu takich informacji do Komendy Stołecznej Policji. Natomiast my jako miasto, kiedy powzięliśmy taką informację o tym, że policja nie ma w wykazie tych noclegowni, ze swojej strony natychmiast powiadomiliśmy Centrum Operacyjne Komendy Stołecznej Policji. Ze swojej strony potwierdzam, że organizacja pozarządowa, która odpowiada za te dwie noclegownie przy ulicy Polskiej, otrzymała od Powiatowego Inspektora Sanitarnego informację i pismo mówiące o tym, że dwa budynki, gdzie mieszczą się noclegownie, są objęte kwarantanną - wyjaśniła Gałecka.

Sanepid przesłał dane policji pięć dni przed końcem kwarantanny

Co na to sanepid? Joanna Narożniak, rzeczniczka prasowa Mazowieckiego Państwowego Wojewódzkiego Inspektora Sanitarnego, mówi, że policja nie miała informacji o tym adresie "z bardzo prozaicznego powodu: kłopotów technicznych".

Jak się okazało, sanepid czekał na przesłanie przez ośrodek pełnych danych ponad stu osób. Dopiero teraz, pięć dni przed zakończeniem kwarantanny, przesłał dane policji. Wcześniej nie mógł rozczytać danych osób przesłanych przez ośrodek, a system wymagał wprowadzenia m.in. numerów PESEL.

- Może mieli trudność z pozyskaniem ich PESEL-i. Wie pan, mamy do czynienia z osobami bezdomnymi o różnym stopniu zaniedbania może - powiedziała Narożniak.

Teoretycznie za złamanie kwarantanny grozi kara nawet do 30 tysięcy złotych. Dla osoby bezdomnej, często bez dochodów, to kara, której nie da się wykonać.

Infolinia NFZ dotycząca koronawirusa
Infolinia NFZ dotycząca koronawirusa
Źródło: Kancelaria Prezesa Rady Ministrów
Czytaj także: