Zawieszony ordynator oddziału ginekologiczno-położniczego szpitala we Włocławku pracuje łącznie w trzech miejscach, m.in. współprowadzi prywatną klinikę - ustalił NFZ. - Teoretycznie rzecz biorąc, grafiki się nie nakładają. Natomiast jak się okazuje, i to dotyczy tego feralnego dnia, nie zawsze w praktyce to zawsze wygląda tak, jak wyglądać powinno - powiedział w "Uwadze" TVN Jan Raszeja, rzecznik kujawsko-pomorskiego oddziału NFZ.
Program "Uwaga" transmitowany był na żywo sprzed szpitala we Włocławku, w którym zmarły nienarodzone bliźnięta.
Szereg niewiadomych
Raszeja odniósł się do doniesień, według których ordynatora nie było w czasie dyżuru w szpitalu. Powiedział, że kontrola NFZ nadal trwa, ale z ustaleń wynika, że pomiędzy godz. 20 a 3 rano nie pracował. Wyjaśnił, że to, czy lekarz w tym czasie spał w swoim gabinecie, czy opuścił szpital, będzie badane.
Dodał, że w toku kontroli ustalono także, że z niezależnie działających urządzeń do badań USG zniknęły zapisy badań z tej nocy. - Nie ma zapisów tych zapisów USG, a być powinny. Co więcej, brakuje nie tylko zapisów w pamięci wewnętrznej tych aparatów. Brakuje także wydruków papierowych z badań przeprowadzonych na USG, które obligatoryjnie winny być za każdym razem. Tych także nie udało się w szpitalu odnaleźć - powiedział.
Dyrektor szpitala Krzysztof Malatyński powiedział, że to biegli ustalą, czy doszło do czyszczenia pamięci urządzeń i kto mógł się tego dopuścił. - Jestem przekonany, że uda się odtworzyć te zapisy, bo dzięki dzisiejszej technice to jest możliwe. I wtedy będziemy mieli pewność, dlaczego i kto to zrobił - powiedział Malatyński.
"Na początku czułam się bezpiecznie"
W programie wzięła udział także kobieta, która straciła bliźniaczą ciążę w tym szpitalu, Ewa Szydłowska. Powiedziała, że do 25-26 tygodnia ciąża przebiegała bez komplikacji. Potem trafiła ona do szpitala z podejrzeniem cukrzycy ciążowej.
- Na początku czułam się bezpiecznie, bo znałam personel, znałam lekarzy - powiedziała Szydłowska. Dodała, że położne były zaangażowane i rzetelnie wykonywały swoje obowiązki, złe zdanie ma natomiast o lekarzach. - Brak kontaktu między nimi, brak porozumiewania się. Każdy lekarz mówił co innego - wyjaśniła.
Traci dzieci przed cesarką
Śmierć bliźniąt nastąpiła w nocy z czwartku na piątek. Sekcję zwłok dzieci przeprowadzono we wtorek w Zakładzie Medycyny Sądowej w Bydgoszczy. Jak poinformowała włocławska prokuratura, wstępnie wskazano niewydolność oddechowo-krążeniową jako bezpośrednią przyczynę śmierci.
Jednocześnie patolodzy ocenili, że dzieci do 35. tygodnia ciąży, gdy nastąpił zgon, rozwijały się prawidłowo. Nie stwierdzono żadnych poważnych wad rozwojowych, ani śladów ewentualnych urazów, które mogły przyczynić się do śmierci dzieci.
Śledztwo w tej sprawie wszczęła już prokuratura. Prawidłowość postępowania personelu medycznego bada też - na wniosek ministra zdrowia - prof. Stanisław Radowicki, krajowy konsultant w dziedzinie ginekologii i położnictwa.
Własne postępowanie zapowiedział już także samorząd lekarski. Dyrekcja szpitala zawiesiła w czynnościach ordynatora oddziału położniczo-ginekologicznego. Takiej decyzji domagał się w poniedziałek od zarządu i właściciela szpitala minister zdrowia.
Autor: pk//gak / Źródło: Uwaga TVN
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24