Wykorzystywanie protestu do ataku na opozycję jest kompletnie nieodpowiedzialne - powiedział poseł Nowoczesnej Jerzy Meysztowicz. Skomentował w ten sposób wypowiedź premiera, który zarzucił opozycji, że próbowała "zbić kapitał polityczny na tym ludzkim nieszczęściu". Agnieszka Ścigaj z Kukiz'15 podkreśliła, że politycy opozycji przychodzili do protestujących w Sejmie opiekunów i ich podopiecznych, bo "nie było możliwości, aby ktokolwiek inny wyprowadził osoby niepełnosprawne na spacer czy przyniósł jedzenie".
Premier Mateusz Morawiecki podczas poniedziałkowego briefingu oświadczył, że "cieszy się, iż protest w Sejmie się zakończył". Dodał, że rząd jest otwarty i chce dalej prowadzić dialog z różnymi środowiskami osób niepełnosprawnych. - Jesteśmy rządem najbardziej wrażliwym społecznie ze wszystkich rządów (...) już wolnej Polski - podkreślił.
Morawiecki przekonywał, że przez dwa i pół roku rząd zrobił dla osób niepełnosprawnych znacznie więcej niż poprzednicy. Szef rządu zwrócił się też do "drugiej strony sceny politycznej", "tych, którzy próbowali zbić kapitał polityczny na tym ludzkim nieszczęściu". - Nas na pewno nie będziecie w stanie szantażować w ten sposób. My jesteśmy rządem bardzo wrażliwym społecznie, a przedstawiciele turboliberalnej opozycji, która bardzo niewiele, czy prawie nic nie zrobiła dla poprawy losu osób niepełnosprawnych, na pewno teraz zobaczą jak szerokie działania już zrobiliśmy i jak szerokie działania - w zakresie wsparcia różnych grup społecznych - robimy - mówił szef rządu.
"Rząd oszukał społeczeństwo"
Do słów premiera odniósł się w rozmowie z dziennikarzami poseł Nowoczesnej Jerzy Meysztowicz, nazywając je "totalnym nieporozumieniem". Jego zdaniem, rząd w sprawie protestu niepełnosprawnych w Sejmie "był w kropce i nie wiedział, jak do tego podejść".
- Rząd oszukał w zasadzie społeczeństwo, twierdząc że oba postulaty protestujących zostały spełnione, został spełniony tylko jeden - ocenił. Meysztowicz zauważył, że "protest jest zawieszony, a nie odwołany".
- Będziemy wspierać osoby niepełnosprawne i opiekunów osób niepełnosprawnych, aby rzeczywiście wywalczyły te 500 złotych – zadeklarował poseł Nowoczesnej.
Jego zdaniem, "wykorzystywanie protestu do ataku na opozycję jest kompletnie nieodpowiedzialne".
- Trzeba przypomnieć, że w 2014 roku, to Prawo i Sprawiedliwość za wszelką cenę chciało wykorzystać protest (niepełnosprawnych - red.) politycznie. Dziwię się, że (prezes PiS - red.) Jarosław Kaczyński, tak jak poprzednim razem w 2014 roku, nie przyszedł całować po rękach protestujących. To były te same osoby – dodał Meysztowicz.
Zapytany, czy Nowoczesna jest gotowa rozmawiać ponad podziałami politycznymi z rządem o rozwiązaniach dla osób niepełnosprawnych, Meysztowicz odpowiedział, że "premier i rząd pokazał, jak rozmawia z protestującymi, widzieliśmy jak to wyglądało". Dodał jednocześnie, że "rozmowa może być rzeczywiście prowadzona, jeśli rząd uzna, że to żądanie i ten apel o przyznanie 500 złotych dodatku rehabilitacyjnego, to jest to, o co rzeczywiście się będziemy upominać".
"PiS ten protest niczego nie nauczył"
Podczas briefingu przed gmachem Sejmu rzecznik Platformy Obywatelskiej Jan Grabiec powiedział, że "ze strony premiera nie mamy żadnej refleksji, widać, że PiS ten protest niczego nie nauczył". - Słyszymy takie buńczuczne wypowiedzi chełpiące się z tego, że PiS, premier Morawiecki przepędzili osoby niepełnosprawne z Sejmu, pokrzykujące na opozycję - mówił rzecznik. Jak ocenił, zakończony w niedzielę protest osób niepełnosprawnych i ich opiekunów był upomnieniem się o to, co PiS jako opozycja cztery lata temu im obiecała. Grabiec podkreślił, że protest osób niepełnosprawnych "jest zobowiązaniem dla nas wszystkich, dla parlamentarzystów, do tego, żeby szukać środków w budżecie państwa i po prostu przesunąć je tam, gdzie powinny trafić, tam, gdzie powinny być priorytety budżetu państwa".
"Byłam po to, by towarzyszyć i pomagać protestującym"
Odnosząc się do słów Mateusza Morawieckiego, że opozycja próbowała "zbić kapitał polityczny na tym ludzkim nieszczęściu", Agnieszka Ścigaj z Kukiz'15 powiedziała, że protest nie był polityczny.
- Był skierowany na słuszne postulaty. Chyba nie ma w Polsce osoby, która nie rozumie tego, że 1300 złotych na przeżycie osoby niepełnosprawnej w znacznym stopniu to jest absolutna konieczność - podkreśliła.
Przyznała, że w trakcie protestu pojawiali się politycy. - Mogę powiedzieć o sobie. Ja tam byłam po to, by im (protestującym - red.) towarzyszyć i pomagać. To nie był mój protest, to był ich protest, słuszny protest. Absolutnie zgadzam się z ich postulatami - powiedziała.
Podkreśliła, że "nie było możliwości, aby ktokolwiek inny wyprowadził osoby niepełnosprawne na spacer, czy przyniósł jedzenie, pomógł im w codziennym funkcjonowaniu".
- Obywatele, a takimi są bez wątpienia osoby niepełnosprawne, nie mogą do nikogo innego przyjść, tylko do posłów, do ludzi, którzy reprezentują ich interesy, więc jeżeli mówimy o tym, że przychodzi obywatel i domaga się wykonania obietnic wyborczych od polityków i to jest polityczne, to tak, to jest polityczne - tłumaczyła Ścigaj.
"Niesamowita lekcja wrażliwości"
- Szłam rano około godziny 8. do protestujących po prostu na kawę (...) Rozmawialiśmy - powiedziała posłanka niezrzeszona Joanna Scheuring-Wielgus. Dodała, że "nie siedziała tam non stop". - My się wymienialiśmy. W pewnym momencie nawet byliśmy taką zgraną drużyną. Jeden wychodził z kimś na spacer, drugi coś przynosił - opowiadała.
- Dla mnie to była niesamowita lekcja wrażliwości. Bardzo chciałbym tym wszystkim protestującym podziękować, bo ja teraz zupełnie inaczej na to patrzę. Absolutnie rozumiałem, że jeżeli komuś pomagać, to przede wszystkim tym osobom najbardziej potrzebującym, natomiast po tym doświadczeniu z dużo większą wrażliwością do tego podchodzę - powiedział z kolei Adam Szłapka z Nowoczesnej.
"Obawialiśmy się o nasze życie i zdrowie"
W niedzielę rodzice i opiekunowie osób niepełnosprawnych po 40 dniach protestu opuścili Sejm. Jak powiedziała podczas konferencji prasowej przed Sejmem Iwona Hartwich z Komitetu Protestacyjnego Rodziców Osób Niepełnosprawnych, protest został zawieszony między innymi ze względu na to, że - jak mówiła - po decyzjach marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego i straży marszałkowskiej, protestujący obawiali się o swoje "życie i zdrowie, a przede wszystkim o zdrowie i życie ich dzieci".
Protestujący informowali w sobotę, że zostali odcięci od windy i prysznica. Jak mówiła Iwona Hartuch, nie mogli także schodzić schodami, ani otwierać okna. W czwartek w budynku Sejmu doszło do przepychanek pomiędzy protestującymi, a strażą marszałkowską w związku z próbami wywieszenia za oknem przez Iwonę Hartwichtransparentu informującego w języku angielskim o prowadzonym przez nich proteście.
Marszałek "ma kompetencje na dyrektora więzienia"
Szefowa Nowoczesnej Katarzyna Lubnauer skomentowała w poniedziałek, że marszałek Sejmu Marek Kuchciński pokazał, iż "ma kompetencje na dyrektora więzienia".
- Potrafi zorganizować "osadzonym" izolatkę, potrafi "osadzonym" zapewnić brak dostępu do prysznica. Co więcej, potrafi w ramach kary skazać ich na brak spacerów. Rozumiem, że to są typowe kompetencje dla osoby, która pilnuje osadzonych w więzieniu - mówiła.
Podkreśliła, że "marszałek powinien być człowiekiem, który umie współpracować z innymi, jest w stanie przeprowadzić uczciwą debatę i jest otwarty na ludzi, a nie zamknięty".
Postulaty
Protest opiekunów osób niepełnosprawnych i ich podopiecznych trwał od 18 kwietnia. Zgłaszali dwa postulaty - zrównania renty socjalnej z minimalną rentą z tytułu niezdolności do pracy oraz wprowadzenia dodatku "na życie", zwanego też "rehabilitacyjnym" dla osób niepełnosprawnych niezdolnych do samodzielnej egzystencji po ukończeniu 18. roku życia w kwocie 500 złotych miesięcznie.
Protestujący przekonywali, że zrealizowano jeden ich postulat - podniesienie renty socjalnej. Zgodnie z opublikowaną ustawą wzrośnie ona z 865,03 złotych do 1029,80 złotych.
Opublikowano również ustawę wprowadzającą szczególne uprawnienia w dostępie do świadczeń opieki zdrowotnej, usług farmaceutycznych i wyrobów medycznych dla osób ze znacznym stopniem niepełnosprawności. Zdaniem jej autorów (posłowie PiS) spełnia ona drugi postulat protestujących i przyniesie gospodarstwom z osobą niepełnosprawną miesięcznie około 520 złotych oszczędności. Protestujący uważali jednak, że ta ustawa to "wydmuszka" i nie realizuje ich żądań w sprawie dodatku.
Autor: JZ,js/adso / Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24