Na 20 lat więzienia Sąd Rejonowy w Opolu skazał mężczyznę, który wystawiał na jednym z portali aukcyjnych telefon i oszukał około 150 osób. Według części prawników to wyrok zdecydowanie zbyt surowy. Sąd tłumaczy natomiast, że "zaoszczędził" skazanemu 10 lat odsiadki.
Problemy 28-letniego obecnie Mateusza L. zaczęły się cztery lata temu. Od kilku lat studiował metalurgię na Akademii Górniczo-Hutniczej. Uczył się na tyle dobrze, że przyznano mu stypendium naukowe. Do Krakowa przyjechał z Rzeszowa, gdzie skończył jedno z lepszych liceów w mieście. Nigdy wcześniej nie miał problemów z prawem.
W czasie studiów mocno wciągnął się w sportowe zakłady bukmacherskie. Pasja w pewnym momencie stała się nałogiem. Na obstawianie głównie wyników meczów piłkarskich wydawał wszystkie pieniądze. Zapożyczał się też wśród znajomych. W pewnym momencie wpadł na pomysł nielegalnego zarobku: oszustw w internecie.
iPhone sprzedany około sto pięćdziesiąt razy
W maju 2015 roku na jednym z portali aukcyjnych Mateusz L. umieścił ogłoszenie: "sprzedam telefon Apple iPhone 6". Obiecywał przesłanie aparatu po wpłaceniu umówionej kwoty.
Po zainkasowaniu pieniędzy urywał kontakt z potencjalnym kupcem, a anons znikał z oferty portalu. Takie ogłoszenie L. umieszczał w sieci przez kolejne dwa lata. Zmieniał tylko kwoty, za jakie chciał sprzedać iPhone'a. Ze względu na atrakcyjną cenę chętnych na zakup telefonu nie brakowało. Od maja 2015 roku do czerwca 2017 roku Mateusz L. oszukał w ten sposób około 150 osób na około 250 tys. złotych. Najwięcej jednorazowo udało mu się wyłudzić 4000 złotych, najmniej 100 złotych.
Ponieważ Mateusz L. mieszkał i działał w Krakowie, sprawa trafiła do tamtejszych śledczych. Mężczyzna przyznał się do oszustw, tłumaczył się uzależnieniem od hazardu. Obiecał naprawienie wyrządzonych szkód. Na jego korzyść działał młody wiek i brak konfliktów z prawem.
Dlatego w śledztwie, które wtedy dotyczyło oszukania ponad 90 osób na ponad 150 tys. złotych, prokuratura zgodziła się na karę dwóch lat więzienia w zawieszeniu na pięć lat. Taki wyrok zapadł przed krakowskim sądem w sierpniu 2016 roku.
Wyroki w całej Polsce
Na nieszczęście Mateusza L. część oszukanych przez niego osób zgłaszała przestępstwo w komendach policji na terenie swojego miejsca zamieszkania. Klienci chętni na okazyjnego iPhone’a pochodzili z całej Polski.
Teoretycznie te sprawy powinny trafić do Krakowa i zostać dołączone do tamtejszego śledztwa. Ale w 59 przypadkach śledczy przeprowadzili postępowania u siebie, a akty oskarżenia przeciwko Mateuszowi L. kierowali do lokalnych sądów. Zazwyczaj wydawały one zaoczne wyroki bez udziału oskarżonego.
Jego kartoteka zaczęła puchnąć w imponującym tempie. Część sądów, sugerując się m.in. poprzednimi skazaniami, wydawała wyroki bezwzględnego więzienia. Swój wyrok odwiesił też sąd w Krakowie. W czerwcu 2017 r. Mateusza L. zatrzymała policja. Przewieziono go do Aresztu Śledczego w Krakowie przy ul. Montelupich.
W tym czasie w całej Polsce zapadały kolejne wyroki. Z każdym kolejnym zwiększał się okres, który L. miał w sumie do odsiedzenia: 5, 10, 15 lat. W lipcu 2018 r., gdy z akt wynikało, że Mateusz L. ma odsiedzieć ponad 20 lat, dyrektor aresztu wystąpił o wydanie wyroku łącznego.
Tego typu karę można orzec, gdy sprawca popełnił dwa lub więcej przestępstw tego samego rodzaju. Ma być to swoiste podsumowanie działalności przestępcy. "Orzekając karę łączną, sąd bierze pod uwagę przede wszystkim cele zapobiegawcze i wychowawcze, które kara ma osiągnąć w stosunku do skazanego, a także potrzeby w zakresie kształtowania świadomości prawnej społeczeństwa" - mówi artykuł 85a Kodeksu karnego. Wyrok łączny powinien wydać sąd, który ostatnio skazywał przestępcę.
Latem 2018 r. wniosek o "łączkę" (jak w slangu więziennym nazywa się taki wyrok) trafił do sądu w Ostrołęce. Wtedy część spraw L. była jeszcze w toku. Gdy kończył się kolejny proces, dany sąd stawał się władny do wydania wyroku łącznego. W ten sposób akta Mateusza L. zaczęły krążyć po Polsce. Kolejne sądy zaczęły się przerzucać dokumentami. Obecnie akta dotyczące wydania wyroku łącznego liczą siedem tomów.
Na setkach stron trwa wymiana korespondencji między sądami. Jelenia Góra wysyła akta do Białegostoku. Puławy do Łowicza. Kraków do Rybnika. Rybnik do Gniezna. Gniezno do Mogilna. Trzcianka informuje Bydgoszcz, że nie wyśle akt, bo wysłała je już do Warszawy. Wieliczka przekazuje Bydgoszczy, że akta przesłano do Olsztyna. W pewnym momencie Bydgoszcz zebrała wszystko i przesłała do Wrocławia.
Ostatecznie całość akt trafiła do Sądu Rejonowego w Opolu, który w styczniu 2019 r. wydał ostatni wyrok w sprawie iPhone’a sprzedawanego w sieci przez Mateusza L.
W czerwcu opolski sąd decyduje, że to on wyda wyrok łączny. Zaczyna się zbieranie akt z całej Polski. Sąd w Nysie odpowiada, że nie może zrealizować prośby o przekazanie akt, bo akta już do Opola dawno wysłał. Sucha Beskidzka informuje, że swoje akta przesłała do Konina, a Konin oddał je do Warszawy.
Ostatecznie udaje się zebrać komplet akt i 7 listopada Sąd Rejonowy w Opolu, a dokładnie sędzia Amanda Leśniewska, zastępca przewodniczącego VII Wydziału Karnego wydała wyrok łączny dla Mateusza L.: 20 lat pozbawienia wolności.
"To musi być pomyłka"
Według informacji tvn24.pl wysokość wyroku wywołała poruszenie nawet w areszcie, gdzie przebywa Mateusz L. Przed mężczyzną początkowo ukrywano wysokość kary. Dopiero po przeniesieniu do dozorowanej celi poinformowano go o wyroku. Z obawy przed ewentualną próbą samobójczą zapewniono mu też opiekę psychologa.
Wyrok wraz z uzasadnieniem pokazaliśmy kilku adwokatom, prokuratorom, sędziom. Nikt bez zobaczenia dokumentu na własne oczy nie chciał uwierzyć w wymiar kary. - Niewiarygodne. Kuriozum. To musi być pomyłka. Ludzie nie dostają takich wyroków za morderstwo. Przecież Marcin P. za Amber Gold, oszukanie kilku tysięcy ludzi na kilkaset milionów, dostał mniej - to były powtarzające się opinie.
- Tu jak w soczewce skupiają się patologie polskiego wymiaru sprawiedliwości. Po pierwsze, gdyby istniał system informatyczny, pozwalający wymieniać się prokuraturom w całym kraju, to wszystkie sprawy Mateusza L. trafiłyby do Krakowa. Ale takiego systemu nie ma. Sąd też powinien mieć wiedzę na etapie procesu o wszystkich czynach popełnionych przez tego człowieka i osądzić go, przyjmując, że to czyn ciągły - mówi w rozmowie z tvn24.pl doświadczony prokurator.
Z wyrokiem nie zgadza się obrońca Mateusza L. - Jest on szokująco wysoki, biorąc pod uwagę charakter popełnionych przestępstw, wiek sprawcy i jego przeszłość - uważa adwokat Janusz Furgała. Zauważa, że podczas ogłoszenia wyroku nie było ani skazanego, ani przedstawiciela prokuratury. - Jeśli skazuje się człowieka na 20 lat więzienia, to wypadałoby go najpierw wysłuchać, zapytać, dlaczego to zrobił, co nim kierowało, co robi dziś, jak się zmienił - stwierdza mecenas Furgała.
- Wyrok Sądu Rejonowego w Opolu jest wyrokiem surowym i jakkolwiek wydaje się mieścić w granicach ustawowych wymiaru kary łącznej, to jednak w mojej ocenie, biorąc pod uwagę wysokość kar łączonych, czas trwania przestępstw, liczbę osób pokrzywdzonych, wartość wyrządzonej szkody, a także wiek sprawcy, to ten wyrok jest zdecydowanie nazbyt rygorystyczny - uważa adwokat dr Łukasz Chojniak z Uniwersytetu Warszawskiego.
Surowy wyrok za dobre zachowanie
Dlaczego sąd w Opolu tak surowo potraktował Mateusza L.?
Sędzia Amanda Leśniewska w uzasadnieniu wyroku przyznaje, że jego wysokość powinna zależeć od zachowania skazanego w zakładzie karnym i przebiegu procesu resocjalizacji. Po czym zauważa, że "Mateusz L. przestrzega porządku i dyscypliny w stopniu dobrym, dba o ład i porządek w celi mieszkalnej. Nie sprawia żadnych problemów natury dyscyplinarnej. Skazany był dotychczas sześć razy nagradzany, głównie za rzetelne wywiązywanie się z obowiązków w ramach zatrudnienia. Karany dyscyplinarnie nie był. (...) W stosunku do popełnionych przestępstw werbalizuje krytyczny stosunek. Deklaruje motywację do spłaty zobowiązań". A mimo to wymierza najwyższy możliwy wymiar kary.
Pytany o to prezes Sądu Rejonowego w Opolu Hubert Frankowski odpowiedział w mailu do tvn24.pl: "Wysokość kary orzeczonej przez sąd jest kwestią objętą niezawisłością sędziowską, niemniej należy wskazać, że przez wydanie wyroku karnego skazany 'zaoszczędził' około 10 lat pozbawienia wolności".
- Sąd niczego nie zaoszczędził mojemu klientowi. Przepisy Kodeksu karnego mówią, że w tym przypadku górną granicą kary wyroku łącznego było 20 lat i sąd taką karę zastosował - ripostuje Janusz Furgała, obrońca Mateusza L. Rzeczywiście, chociaż wszystkie wyroki Mateusza L. sumowały się do 29 lat i jednego miesiąca, to artykuł 86 Kodeksu karnego mówi o 20 latach jako maksymalnej karze w takim przypadku.
Wyrok opolskiego sądu nie jest prawomocny. Obrońca złożył już apelację.
Autor: Szymon Jadczak szymon_jadczak@tvn.pl / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock