Dziennikarze Onetu dotarli do zeznań zmarłego boksera Dawida Kosteckiego, który składał wyjaśnienia w sprawie tzw. afery podkarpackiej. - Kostecki mówi wprost, że znani politycy, urzędnicy państwowi i inni funkcjonariusze byli nagrywani w agencjach towarzyskich - wskazuje w rozmowie z TVN24 dziennikarz portalu Mateusz Baczyński.
2 sierpnia nad ranem w celi Aresztu Śledczego w Warszawie Białołęce znaleziono ciało byłego boksera Dawida Kosteckiego. Miał się powiesić na pętli wykonanej z prześcieradła, leżąc w łóżku pod kocem. W tej sprawie pojawiło się jednak wiele kontrowersji i hipotez, wedle których do śmierci Kosteckiego miały przyczynić się osoby trzecie. Na początku sierpnia posłowie PO-KO poinformowali, że skierowali do ministra sprawiedliwości, prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobry pytania o okoliczności śmierci Kosteckiego. Ich zdaniem istnieją poważne przesłanki, że doszło do zabójstwa świadka w sprawie afery obyczajowej na Podkarpaciu.
Z zeznań Kosteckiego "wynika coś przeciwnego" do informacji prokuratury
Nazwisko Kosteckiego pojawiało się w mediach w związku z tzw. aferą podkarpacką. Na podstawie jego wpisu w mediach społecznościowych i późniejszych zeznań został rozbity układ pomiędzy lokalnymi policjantami Centralnego Biura Śledczego i właścicielami agencji towarzyskich, braćmi Aleksandrem i Jewgienijem R.
W sierpniu Prokuratura Krajowa poinformowała, że sam Kostecki "nigdy nie wskazał, aby znani politycy i urzędnicy państwowi korzystali z usług podkarpackich agencji towarzyskich".
Dziennikarze portalu Onet dotarli jednak do zeznań boksera w tej sprawie, z których - jak twierdzą - "wynika coś przeciwnego" do informacji prokuratury.
Jedną z osób, o których wspominał bokser w kontekście afery podkarpackiej, jest oficer CBŚ Daniel Ś. Wedle zeznań Kosteckiego to właśnie Daniel Ś. miał współtworzyć układ z ukraińskimi braćmi prowadzącymi na Podkarpaciu sieć agencji towarzyskich i zlecać nagrywanie ich klientów.
"Potajemny podsłuch i monitoring mógł być pomysłem oficera CBŚ Daniela Ś."
Jak pisze Onet, "po raz pierwszy o tym, że spotkania z prostytutkami pracującymi dla braci R. mogły być nagrywane, Kostecki wspomniał w trakcie pierwszego przesłuchania", które odbyło się w 2012 roku. Kostecki miał sugerować, że "potajemny podsłuch i monitoring mógł być pomysłem oficera CBŚ Daniela Ś".
"W Krakowie pracuje na domówce niejaka Paula. Tak się ogłasza na stronie internetowej Roksa (...) To prywatna nałożnica Daniela Ś. Bardzo atrakcyjna, młoda kobieta. Jestem przekonany, że zbiera ona informacje dla Ś., a w miejscu, w którym przyjmuje swoich klientów, zainstalowane są podsłuchy i monitoringi służące Danielowi do zbierania haków na różne osoby wywodzące się z każdego środowiska. Na pewno było tak, gdy pracowała w Rzeszowie" – cytuje zeznania Kosteckiego Onet.
"Jeżeli chodzi o nielegalne podsłuchy lub monitoringi montowane przez Daniela Ś. i związanych z nim ludzi to na pewno słyszałem o lokalu Bara Bara w Budziwoju i o tzw. domówce u Pauli w Rzeszowie" - mówił według portalu na kolejnym przesłuchaniu.
"Nie chodzi wyłącznie o przestępców, ale również o osoby wywodzące się z kręgów polityki, biznesu, władzy lokalnej"
Onet zwraca uwagę, że w trakcie przesłuchań Kostecki "zaznaczał, że co prawda nigdy osobiście nie bywał w pokojach, w których były świadczone usługi, ani nie szukał podłożonego podsłuchu, ale jest przekonany, że zgromadzono haki na wielu ludzi". "Z otoczenia dochodziły do mnie słuchy, że Ś. ma praktycznie na wszystko haki i nie chodzi wyłącznie o przestępców, ale również o osoby wywodzące się z kręgów polityki, biznesu, władzy lokalnej. Nie mam wiedzy, o jakie konkretnie osoby może chodzić" – to kolejne zeznania boksera, które publikuje Onet.
Portal przywołuje także twierdzenie Kosteckiego o tym, że podsłuchy montowane przez lub na polecenie Daniela Ś. "służą zbieraniu informacji nie tylko na potrzeby prowadzonych postępowań, ale również mają na celu zbieranie informacji w stosunku do osób związanych z władzami i polityką".
"Znam bądź wiem o istnieniu wielu osób, których nie chcę wskazywać z imienia i nazwiska, a które są zastraszone i boją się zeznawać w sprawie Daniela i jego grupy" – tłumaczył na przesłuchaniu. "Te osoby boją się konsekwencji. Trzeba pamiętać, że wywodzą się one także z kręgów władzy, służb mundurowych itd. Nie są to sami przestępcy" – wyjaśniał Kostecki.
"Prokuratura mija się z prawdą"
Jeden z autorów publikacji Onetu, Mateusz Baczyński, w rozmowie z TVN24 zwrócił uwagę, że "Dawid Kostecki wspomina co najmniej kilka razy w tych zeznaniach, mówiąc wprost, że według niego za to nagrywanie odpowiadał Daniel Ś".
Odnosząc się do sierpniowych wyjaśnień Prokuratury Krajowej, Baczyński stwierdził, że "prokuratura mija się z prawdą". - My oficjalnie dostaliśmy dostęp do akt i do zeznań Kosteckiego i on w kilku miejscach mówi wprost, że znani politycy, urzędnicy państwowi i inni funkcjonariusze byli nagrywani w agencjach towarzyskich na Podkarpaciu(...) Faktem jest, że on o tym mówił i od jego zeznań ta cała sprawa ruszyła - wskazywał Baczyński. Zaznaczył jednocześnie, że zbadanie, czy Kostecki mówił prawdę należy do organów ścigania.
Dziennikarz Onetu zwrócił także uwagę, że w sprawie związanej z badaniem afery podkarpackiej są także akta tajne. Poinformował, że z jego nieoficjalnych informacji wynika, że w utajnionej części akt są "jakieś materiały audiowizualne", które mogłyby potwierdzać lub obalać zeznania Kosteckiego.
Prokuratura: cytowane przez Onet zeznania świadka są wyrwane z kontekstu
Do doniesień Onetu odniosła się w czwartek Prokuratura Krajowa. "Po raz kolejny prokuratura informuje, iż nie zabezpieczono żadnych nagrań, o których rzekomym istnieniu informują media" - napisano w oświadczeniu. Podkreślono przy tym, że prokuratorzy nie dysponują żadnym dowodem, że w ogóle takie nagrania powstały.
"W toku postępowań nie odnaleziono urządzeń nagrywających, zeznający w tej sprawie świadkowie nie przedstawili żadnych wiarygodnych informacji na ten temat" - wyjaśniono. Jak zaznaczono, dotyczy to również zeznań Dawida Kosteckiego. "Cytowane przez Onet zeznania świadka są wyrwane z kontekstu. Dalsza część jego wypowiedzi jednoznacznie wskazuje, że nie miał on żadnej wiedzy na temat ewentualnych nagrań, a przytaczał jedynie krążące w jego środowisku plotki" - wskazano.
Mecenas Giertych: Kostecki dysponował przy sobie określonymi nagraniami
O doniesienia Onetu i informacje prokuratury był pytany w "Tak jest" w TVN24 jeden z pełnomocników rodziny Dawida Kosteckiego, mecenas Roman Giertych. Mówił, że od rodziny Kosteckiego uzyskał informacje, że bokser "dysponował przy sobie określonymi nagraniami". - Podejrzewam, że te nagarnia znajdują się w aktach postępowania - dodał. Poinformował jednocześnie, że "parę dni temu" otrzymał zarządzenie prokuratury, w którym "odmawia mu się dostępu do akt". Jak wskazywał, ten dostęp "został zastopowany nagle, z niewiadomych powodów i to w trakcie, kiedy prokuratura zabezpieczała określone dowody rzeczowe".
Ocenił, że to właśnie "dlatego pełnomocnicy zostali odcięci od akt, ponieważ znajdują się w nich dokumenty czy też nagrania, które były w posiadaniu pana Dawida Kosteckiego".
Ziobro: pan Kostecki mówił, że słyszał – w sensie plotki – że takie fakty miały miejsce
O doniesienia Onetu był pytany w Tarnowie (Małopolskie) również minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro. Podkreślił, że "pan Kostecki w swoich zeznaniach mówił, że słyszał – w sensie plotki – że takie fakty miały miejsce, natomiast nie wskazywał żadnych okoliczności, które miały potwierdzić te informacje, i te zasłyszane informacje były weryfikowane i nie zostały innymi dowodami potwierdzone".
Powiedział, że "zniechęcałby polityków Platformy Obywatelskiej, by grać sprawą samobójstwa człowieka (Dawida Kosteckiego - red.), który był na pewno zdolnym bokserem, ale był też gangsterem; wielokrotnie trafiał do zakładów karnych za ciężkie przestępstwa kryminalne". Dodał też, że jeżeli z wyjaśnień Kosteckiego wyłania się jakiś układ, to jest to "układ nazwisk związanych ściśle z rządami Platformy Obywatelskiej". Według ministra rodzi się pytanie, co PO "robiła w 2012, 2013, 2014, 2015 r., by wyjaśnić tę sprawę?".
Bracia R. skazani na więzienie, Daniel Ś. wyszedł na wolność
Onet przypomina, że "zeznania Dawida Kosteckiego stały się podstawą do wszczęcia śledztwa w sprawie braci R. i Daniela Ś.". W 2018 r. sąd w Tarnowie skazał ich na rok i półtora roku więzienia. Z kolei sprawa Daniel Ś. "została wyodrębniona do osobnego postępowania prowadzonego przez Małopolski Wydział Zamiejscowy Departamentu ds. Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji w Krakowie". Portal zwraca uwagę, że "do tej pory nie powstał jednak akt oskarżenia, a Daniel Ś. wyszedł na wolność w lipcu 2017 r.".
Autor: mjz//kg / Źródło: Onet, tvn24, PAP